poniedziałek, 27 lutego 2017

BELL SECRETALE: Lash Scuplting Mascara.

Witajcie Kochani!
My już po roczku! I właściwym i imprezowym ;-) Dużo przygotowań, pichcenia, pieczenia a chwila siedzenia (dla mnie nawet mniej:P) ale się popisałam :)) Torcik wyszykowałam przedni i może fakt, że nie wyglądał jak tort z cukierni i z wystaw, ale mi zależało na tym, aby mój roczny alergik mógł go jeść, ale też aby smakował gościom. I ... był bez cukru a mega słodki :-) udał się super, Bartek dał popis jedzenia tortu :D Ogólnie dał popis :) Duży chłopak! Dziękujemy za obecność i prezenty! Bartek zachwycony! Mama też, bo dziecko się czymś znowu zajmie :)

Dzisiaj chciałabym wam opowiedzieć o moim małym odkryciu, które stało się zdecydowanie moim ulubieńcem!
Znacie na pewno firmę Bell. Na pewno miałyście nie jeden kosmetyk. Teraz na rynek co chwila wychodzą jakieś nowości i zdecydowanie jest na czym zawiesić oko... i nie tylko!
Te matowe szminki, nowe tusze, podkłady! I nie tylko opakowania podążają za trendami! Dziewczyny, to są na prawdę fajne i co fajne- niedrogie kosmetyki!

W moje ręce na ostatnim spotkaniu blogerek KLIK wpadło dużo produktów do makijażu BELL. Byłam zachwycona, bo kiedyś mając styczność z bell nie byłam jakoś mocno zadowolona.
Tym razem trafiłam na perełki!

M.in. ten tusz!
Tak na prawdę nigdy nie byłam fanką silikonowych szczoteczek. Albo nie potrafiłam się nimi malować, albo po prostu nie sprawdzały się przy mojej budowie oka, długości oraz grubości rzęs.
Nawet słynny, żółty tusz lovely nie został moim ulubieńcem. Ten tusz jednak, pomimo, że nie ma szczoteczki z włosia skradł moje serce. Spójrzcie sami!


Eleganckie smukłe opakowanie, co mi się bardzo podoba z matowym wykończeniem! Wręcz mam bzika na macie od jakiegoś czasu :)


Perfekcyjnie czarna mascara, która ma za zadanie przede wszystkim pogrubić rzęsy. No oczywiście przy okazji mus nie mus trochę je wydłuży :-)


Tu macie szczoteczkę bardziej z bliska. Dosyć klasyczna silikonowa szczoteczka. Włosie jest tak umiejscowione i jego długość tak dostosowana, aby bez problemów sięgnąć wszystkich rzęs, nawet tych najkrótszych, i najbliższych oka. Taak, bez nieprzyjemnego wtykania szczoteczki w oko i rozmazanego tuszu pod rzęsami. Już brzmi super prawda ?

Efekt jaki można otrzymać dzięki tej mascarze jest na prawdę bardzo dobry. Dawno nie trafiłam na tak dobry, nowy tusz. Wiadomo mam już swoich ulubieńców, ale co chwilę próbowałam czegoś nowego dla mnie. Praktycznie za każdym razem niepowodzenie. Często coś co sprawdza się u wielu osób, u mnie zawodzi już na samym początku przygody.

Spójrzcie same!


P.S.: Tylko się nie przejmujcie zmęczeniem, które widać na mojej twarzy... Niestety jestem po ciężkim tygodniu a weekendzie tym bardziej!


Dla mnie świetny produkt, za niewielką cenę, widziałam, że w internetowych drogeriach można go na spokojnie kupić do 20 zł. A jeśli jest też w rossmannie, przy najbliższej obniżce jest produktem na prawdę godnym uwagi!
Polecam serdecznie!

BELL


Znacie ten tusz? A może inne produkty z Bell, które możecie polecić?

POZDRAWIAM!

piątek, 24 lutego 2017

YANKEE CANDLE: Snow In Love

Firmę Yankee Candle znają już chyba wszyscy :) Znani są z cudnie pachnących świec, wosków. Ja słyszałam już o niej wiele razy, nawet zanim jakikolwiek wosk (świecy nie mam jeszcze niestety żadnej) trafił w moje rączki. Od zawsze uwielbiałam świece zapachowe, wiele ich już w życiu wypaliłam. Od jakiegoś pół roku palę je dużo intensywniej, dużo częściej. Rok 2015 był ubogi w jakiekolwiek zakupy świecowe, ale i zużywanie. Ciąża i ciągłe mdłości nie sprzyjały nawet perfumom.
Marzyłam o Yankee od zawsze. Pierwszy swój wosk otrzymałam na spotkaniu blogerskim, którego relację znajdziecie TU.
Dawno to było, a ja dopiero niedawno wzięłam się za nie. Dziwne co? Swój kominek kupiłam jakiś rok temu, wcześniej jakoś się nie składało. Ale wiecie? Jestem skłonna uwierzyć w 'miłość od pierwszego palenia' i w tym momencie nie mam pojęcia jak mogłam nie mieć kominka :)

Dziś chcę wam opisać moje wrażenia na temat wosku

YANKEE CANDLE - SNOW IN LOVE



OPIS: Zima lubi dzieci najbardziej na świecie, a Yankee Candle potrafi wszystkich, nawet największych zmarzluchów przekonać do tego, że nawet największy śnieg i mróz można pokochać. Wszystko za sprawą Snow In Love – zjawiskowej, zamkniętej w jasnym wosku mieszanki, która pachnie jak poranny, grudniowy spacer, albo jak szalona przejażdżka na sankach. A to przez obecność nut nawiązujących do zapachu leśnych, przykrytych śnieżną kołdrą drzew połączonych ze świeżym aromatem mroźnego powietrza. Tak przygotowana kompozycja pobudza, napawa energią i sprawia, że nawet największy śnieg i mróz zaczynamy postrzegać w innym, zdecydowanie bardziej pozytywnym świetle.

"Wosk z okolicznościowej linii zapachowej Yankee Candle z serii Classic. Wyczuwalne aromaty: drzewa iglaste, paczula."

Żródło: Goodies




MOJA OPINIA: Co prawda zima już na wykończeniu, śnieg niby stopniał, ale ale ... Znacie te powiedzenia 'w marcu jak w garncu'? Albo 'kwiecień plecień poprzeplata, trochę zimy trochę lata' :) no więc właśnie. U mnie kilka razy w tym tygodniu sypał gęsty śnieg. Fakt, krótko się utrzymał, ale zawierucha była, nie powiem.
Co do zapachu, ja go polubiłam, ale mąż już niezbyt. Twierdzi że czuje się jak w perfumerii i wręcz go to przytłacza. Dla mnie czuć delikatnie męskie perfumy, ale takie bardzo nietypowe. Czy jest to dla mnie zapach śniegu? Raczej nie, ale zimę lubię, śnieg uwielbiam, więc jeśli z tym ma mi się on kojarzyć- CHCĘ WIĘCEJ <3 Zapach jest bardzo intensywny! Bardzo długo po paleniu go czuć go w powietrzu.

Wosk znajdziecie na stronie GOODIES dokładnie TU, w cenie 9 zł.


Znacie ten zapach?

BUZIAKI!

wtorek, 21 lutego 2017

MINCER Pharma: Regenerująca maska w kremie do twarzy.

Wiele z was na pewno zna chociaż jeden produkt tej firmy. prawda? Słynne (bądź nie) serum z witaminą C. O tej masce także słyszałam wiele dobrego.
Bardzo się ucieszyłam, kiedy dowiedziałam się, że będzie w joyboxie (które a propos kocham!), a jeszcze większą radość poczułam, kiedy udało mi się ją dorwać w kategorii do wyboru (wiem, że było ich tylko kilka). Zawartość boxa możecie zobaczyć TU.


Produkt znajdujemy w kartoniku, na którym mamy mnóstwo przeróżnych informacji.


Maseczkę otrzymujemy w niewielkiej tubce o pojemności 75 ml. Dosyć przyjemna grafika z bladym różem jako dopełnienie całości. Mnóstwo napisów- nie lubię tego! Ch wie ile ch wie czego, no ale cóż, przecież nie to jest najważniejsze, nie?


Otwarcie dosyć typowe w dużych opakowaniach maseczek, chociaż często jest to słoiczek. Takie rozwiązanie jest ciut bardziej higieniczne, wg mnie.



Kremowa, dosyć gęsta konsystencja. Dla mnie bardzo typowa dla kremów. I też trochę podobnie jak krem nivea pachnie. Zapach jest ok, wcale mi nie przeszkadza.
Ale działanie... No i przede wszystkim- taka chwalona, taka niby dobra a parafina w składzie tak wysoko? Serio to się u kogoś sprawdziło?
No wybaczcie... Zapchała mnie po jednym użyciu... Dałam jej drugą szansę i zrobiłam najpierw tzw parówę dla twarzy i nałożyłam ponownie maseczkę. Taka sama KICHA!

Nie lubię, nie polecam! Jeżeli komuś parafina w produktach na twarz nie odpowiada, nie myślcie nawet o użyciu jej ...
Szczerze? Żebym pomyślała i przeczytała skład przed kupnem pudełka, wybrałabym sampler yankee candle. A tak mam jeszcze 3/4 opakowania maseczki, która jest do bani, Dziękuję, pozdrawiam.


Znacie tą maskę? Czy inne produkty tej firmy też mają parafinę (maseczki, kremy)?

POZDRAWIAM!

P.S.: Czy was też dana firma, na instagramie,  'zaczyna obserwować' kilka razy w tygodniu?... dziwne nie 😉

sobota, 18 lutego 2017

DERMEDIC: Słynny Kremowy Żel do mycia twarzy Hydrain 3 Hialuro- moje wrażenie.

Słyszałyście na pewno nie raz, o słynnej serii Hydrain 3, podejrzewam że i większość z was miała  żel, micel bądź krem z tej serii.
W moje ręce żel wpadł już dosyć dawno, jednak dopiero doczekał się recenzji. Płyn dopiero będę testować, na pewno o nim też kiedyś wspomnę.
Szczerze powiedziawszy ta seria nie do końca mnie interesowała. Niby czytałam ogrom pozytywnych recenzji, ale z jednej strony przy tłustej cerze, nie byłam pewna czy potrzebuję aż tak dużej dawki nawilżenia, jaką obiecuje producent. Jednak, kiedy zyskałam możliwość zakupów w super pharm żel był wtedy w super cenie. Dużych zapasów żeli do mycia buzi nigdy nie miałam, wiedziałam, że jakiś jeden składuję w kartonie, ale pomyślałam 'Co to za zapas, jeden żel?' No więc jest :-)


Żel znajduje się w dużej błękitnej tubie, nie o śliskiej, a 'matowej' strukturze, co dla mnie jest dobrym rozwiązaniem, jest łatwiejszy do utrzymania w mokrej dłoni, bardzo małe prawdopodobieństwo, że mogłabym go upuścić. Bardzo prosta, zarazem estetyczna grafika. Nie wiem, czy wy też tak macie, ale mi rzadko kiedy opakowanie produktu się nie podoba. Tym bardziej takie, które 'wyzwala we mnie spokój' :-) to chyba ten błękit..


Kilka informacji od producenta i skład produktu.


Otwarcie dosyć typowe w tego typu produktach- na klik.


Jak widać żel jest koloru mlecznobiałego, konsystencja kremowa, ale dosyć lejąca. Dla mnie pachnie on przyjemnie, ja wyczuwam w nim delikatny zapach świeżego ogórka, jednak tylko przez chwilę. Dla mnie zapach trochę kojarzy się z apteką.

Żel pieni się mocno, co dla mnie odpowiada w tego typu produktach, o ile nie podrażnia to moich oczu.
Nie krzywdzi ich jakoś mocno, chociaż nie powiem, że demakijaż oczu tym produktem jest niebiańsko przyjemny. Moje oczy są mega wrażliwe, żel potrafi je podrażnić, ale nie mocno (czy to w ogóle możliwe? :D). Nie łzawią, jednak delikatnie pieką- opłukanie ich wodą załatwia problem.

Jeżeli o działanie chodzi .. polubiłam go :) Mimo, że na początku miałam niezbyt dobre o nim zdanie, z czasem mogę uznać go nawet za bardzo dobry produkt! Jak zaczęłam z nim przygodę nie widziałam, żeby działał jakieś cuda, jednak na dłuższą metę ...
Na plus- dla mnie duży- jest to o czym pisałam wyżej, że żel mocno się pieni. Dzięki temu dokładnie oczyszcza skórę i z makijażu i z zanieczyszczeń. Owszem, jeśli mam mocniejszy makijaż , potrzebowałam umyć oczy dwa razy. Ale umówmy się, żel dla mnie, ma głównie za zadanie oczyścić twarz, nie koniecznie zmyć makijaż. Dla mnie to jest podstawą. Jednak jeśli makijaż jest delikatny żel radzi sobie (samodzielnie!) w 90%. To chyba świetny efekt prawda? Od razu wspomnę, że nie używam produktów wodoodpornych, bo ich nie lubię, ale i nie potrzebuję.

Podsumowując jest to na prawdę bardzo dobry produkt, do którego za jakiś czas powrócę! Obecnie zostało mi go jakieś 1/3 opakowania- używam go ok 1,5 miesiąca, więc wg mnie efekt jest super. Wydajność- kolejny plus!
Polecam wam ten żel!

Może go znacie? Co o nim sądzicie?

POZDRAWIAM! 

czwartek, 16 lutego 2017

SYLVECO kolejne podejście: Enzymatyczny peeling do twarzy.

Moja przygoda z Sylveco obierała różne już tory. Były produkty, które polubiłam, jak np tonik hibiskusowy  <KLIK> i takie, które zupełnie mi nie posłużyły jak peeling z korundem <KLIK> i szampon pszeniczny <KLIK>.

Jakiś czas temu na rynek wypłynęła nowość, tym razem nie mechaniczny a enzymatyczny peeling od Sylveco.



Szczerze powiedziawszy zawsze używałam mechanicznych, te enzymatyczne jakoś ani mnie nie grzały, ani nie ziębiły, jak to się mówi.
Próbowałam kiedyś tego z bielendy, w saszetce, no szczerze powiedziawszy jakoś go nie poczułam..

Dlatego do tego produktu podeszłam z dość dużą rezerwą.
Ciekawi, jakie mam odczucia? Zapraszam więc!


Kilka słów od producenta, skład :) Produkt zachowuje właściwości przez 6 miesięcy od otwarcia.


Jaki ładny słoiczek, co? :) Bardzo prosta, czytelna i przyjemna dla oka grafika. Plastikowy słoik z metalową nakrętką. Produkt w środku dodatkowo zabezpieczony tekturową nakrywką.
Pojemność 75 ml.


Co zaobserwowałam po otwarciu produktu, że jest on mega gęsty, wręcz zbity, zastanawiałam się czy nie będzie problemu z wydobyciem peelingu. Kremowy kolor, dla mnie bardzo cytrusowy, ale nie kwaskowaty zapach. Bardzo przypomina mi imbirową herbatę. Zapach jest przyjemny, nie drażni.


Widać ewidentnie na zdjęciu że jest bardzo zbity prawda? Ale wydobycie właściwie nie było problemem, pod wpływem temperatury i w kontakcie z wodą konsystencja robiła się bardzo kremowa.
Zawsze uprzednio myłam buzię, nakładałam peeling i w czasie tych 15 minut wykonywałam peeling ciała, stóp, myłam całe ciało itd itp ;-)

Ciekawi efektów? Otóż.. jestem naprawdę BARDZO zadowolona! Ewidentnie widzę złuszczony naskórek, cera wtedy jest bardziej promienna, wygładzona, ale i lepiej nawilżona! Zdziwicie się pewnie... jak to, peeling nawilża? Otóż nie, ale dzięki jego działaniu, produkt nawilżający ma szansę lepiej się wchłonąć, i na prawdę widzę duużo lepsze działanie!
No i moje suche skórki! No ok, nie zniknęły, ale na prawdę większość przepadła! No żyć nie umierać, a już myślałam, że ta zima będzie bardzo niełaskawa. Jednak udało się ;>

Znacie ten peeling? Na prawdę mogę go polecić z całego serca! 


POZDRAWIAM! :*

wtorek, 14 lutego 2017

Dermofuture Natural Spa: BEAUTIFY YOUR BODY: Forest Fruits.

Witajcie :) Walentynki, co?

Dziś znowu przychodzę do was z zestawem DermoFuture. Tym razem jednak, chcę przedstawić wam czerwony zestaw Forest Fruits. Czym pachnie? Jak działa? Zapraszam!



Zapakowany w kartonik świetnie nadaje się na prezent! Np. spóźniony walentynkowy ;)


Żel w przezroczystej butelce o pojemności 300 ml, masło w plastikowym słoiczku z metalową nakrętką. Oba produkty jak każde w poprzednich zestawach, o których pisałam TUTU i TU posiadają małe drobinki, tym razem koloru czerwonego.


Żel ma bardzo gęstą, wręcz galaretowatą konsystencję. Ciemnoczerwone drobinki zdają się czynić z żelu peeling, jednak nic bardziej mylnego. Rozpuszczają się one w czasie nakładania na mokrą skórę ciała.
Jeżeli o zapach chodzi, jest bardzo słodki, czy czuć owoce leśne? Dla mnie nie, bardziej jakieś truskawki, może ciuteczkę malin.
Dobrze, nawet bardzo dobrze się pieni, świetnie oczyszcza skórę, jednak ten jako jedyny z poznanych przeze mnie delikatnie przesuszył mi skórę. Szczególnie na ramionach pojawiły się u mnie czerwone suche placki, które po kilku dniach zbladły i zaczęły się łuszczyć. Szkoda ...


Kilka słów od producenta.


Masło koloru białego z czerwonymi drobinkami.. Zapach trochę mniej mi się spodobał niż żelu, ale nie był drażniący. Co na plus, pomagał bardzo na moją skórę, prosto rzecz ujmując uratował mnie po spustoszeniach jakie uczynił żel. Także ogólnie zestaw uważam jako średni. Owszem żel nie do końca mi przypasował, ale z racji, że masło odczyniło szkody, nie spisuję go do końca na straty. ;)


Kilka słów od producenta, skład.

Tak więc, podsumowując, nie do końca przekonał mnie ten zestaw, jednak tragiczny nie jest :)
Znacie go?


POZDRAWIAM! 

piątek, 10 lutego 2017

GLISS KUR: Milion Gloss. Zestaw naprawczy dla włosów?

Witajcie! Ciężkie dni nie mijają, Nie mam bladego pojęcia co powoduje u Bartka ten ciągły płacz, a raczej nazwałabym to lament. Nie potrafi sam się bawić, ciągle chce do mamy. Bawi się, jak siedzę obok, ale już nie daj Boże na fotelu. Najlepiej to maks metr od niego. A jak gdzieś wyjdę, nieważne jak dobrze bawił się zabawką i tak leci za mną ... Ja nie marzę o zrobieniu obiadu póki mąż wróci. Nie no, przepraszam, na raty od rana odkąd wstaniemy przygotować wszystko do zrobienia obiadu czasem mi się udaje, ale za właściwe przygotowanie przeważnie po prostu się nie biorę
Już nie mówię o sprzątaniu. Jedynie odkurzanie idzie z Bartkiem bezproblemowo, chodzi krok w krok za odkurzaczem, jak poproszę włącza, jak poproszę wyłącza :D
Jak jestem przy nim i się bawi jest taki cudny, że nie mogę przestać go całować.. Śmieje się, rozmawia, biega, tańczy-po prostu cud miód! Ale czasami tak daje w kość :( chce wszystko, co akurat ja trzymam w ręku, jeśli odkładam i nie używam, on już tego nie chce... Ja nie wiem, czy niespełna roczne dziecko może być rozpieszczone? :D Kocham go i tak najmocniej, nad życie, ponad wszystko, mimo że mam chwile zwątpienia... Ale chyba każdy ma takie trudne chwile, trudne dni? Ciągle liczę na to, że będzie lżej, że przecież będzie większy a nie mniejszy i na pewno będzie bardziej umiał zająć się sobą, a te chwile, kiedy potrzebuje tulenia, buziaków, mogą niebawem się skończyć i już nie wrócić...
Ależ wam smęcę dziś :) Wybaczcie, musiałam!

Jednak dzisiaj przychodzę do was z innym tematem.

Myślę, że każda z was zna kosmetyki do pielęgnacji włosów Gliss Kur. I zapewne każda, no na pewno większość z was używała ich przynajmniej raz.
Co chwila wychodzą nowe 'serie', producent stara się dopasować co raz bardziej do rynku i przede wszystkim do potrzeb potencjalnych klientek.



Swój zestaw kupiłam AŻ dwa lata temu, do tej pory czekał na swoją kolej. Zestaw: szampon+odżywka+odżywka w sprayu kupiłam razem z kosmetyczką. Olejek dokupiłam swego czasu jak był w c.n.d. w Rossmannie. Żałuję, że nie mam jeszcze maski, ale trudno.


Na pierwszy rzut szampon :) Swoją drogą świetny! Super oczyszcza, włosy są miękkie i sypkie- próbowałam bez odżywek bez niczego, serio nawet rozczesywanie nie było takie złe! Jest też super wydajny bo na prawdę piekielnie się pieni. Używałam go co drugie mycie, nie podrażnił skalpu ani trochę- ufff! A ten zapach- no cuuudny!!!! Uwielbiam od pierwszego użycia!


Mój wariant to mniejszaa pojemność-250 ml. Taka była w zestawie, jednak wiadomo dużo bardziej opłaca się kupować 400 w promocji :)
Produkt mieści się w plastikowej- dla mnie ładnej, wpadającej w oko butelce. Otwarcie bardzo popularne- na zatrzask. Opakowanie jest przezroczyste- bez problemu kontrolujemy ilość pozostałego produktu.


Kolor przezroczysty, delikatnie błękitny. Konsystencja żelowa, dosyć gęsta, ale nie spływa z dłoni.


Jeżeli o odżywkę chodzi, tu nie jest już kolorowo. Ja nie wiem co jest, jakoś niezbyt dobrze sprawdzają się u mnie ostatnio odżywki... czyżbym miała aż tak zniszczone włosy? Odżywka jest no kiepska. Może nie beznadziejna, ale ani rozczesywania nie ułatwiała, włosy nie były bardziej miękkie, ani bardziej lśniące. Nakładam bo nakładam, ale nie czuję po niej jakiejś specjalnej satysfakcji.


W przypadku odżywki plastik jest grubszy i nie przezroczysty. Tu nie skontrolujemy zużycia.


Odżywka jest kremowa, dosyć gęsta, ma kolor błękitny- na zdj wyszedł dosyć jasny, w rzeczywistości jest delikatnie ciemniejszy. I ten, niezbyt przyjemny zapach.. Też uważam, że jest niezbyt oszczędna, dużo jej mi potrzeba, aby pokryć całe włosy. Nie wywołała żadnej reakcji na skórze głowy, za co plus.


Odżywka w sprayu. Kurczę no nie wiem jak wam, ale mi tak się podobają opakowania tej serii :D
Zgrabna buteleczka, pojemność 200 ml. Płyn jest dwufazowy, przed użyciem należy go wstrząsnąć.
Psikam ją zawsze po myciu na mokre włosy, jest mega oszczędna, prawie nie widać zużycia a używam jej już dłuższy czas. Pachnie super, tak samo ładnie jak szampon. Widocznie łatwiej się rozczesuje po niej włosy. Są też one przyjemniejsze w dotyku i ładniej się układają. Nie przeciąża moich włosów, a psikam ją dobre kilka razy. Bardzo ją polubiłam, jest o niebo fajniejsza, niż ta fioletowa z poprzedniego denka.


Pompka ani razu mi się nie zacięła, produkt łatwy i wygodny w obsłudze :)


Jak widzicie  kolor ma taki mleczno błękitny. Moooocno lejący- no ale cóż, to przecież odżywka w sprayu :P


No urocze! Przepraszam, wiem że się powtarzam! Bardzo chciałam wypróbować tą serię od dawna, ale albo miałam problem ze skórą głowy, albo miałam zaczęte inne produkty, które trzeba było zużyć (staram się jednak nie otwierać kilku rzeczy na raz w jednej kategorii). I chyba też, przez tą ciekawość, ten wygląd jestem tym zestawem tak podekscytowana!

Olejek uwielbiam od pierwszego użycia! Ale ale! Najlepszy- mega, mega! efekt- daje nałożony na suche, nie mokre włosy! I tak wtedy mogę śmiało powiedzieć o efekcie MILION GLOSS!
Nadaje włosom piękny zapach, taki jak szampon, ale zapach szamponu szybko paruje z włosów, olejku nie. Czuć go aż do następnego mycia- na prawdę! I działanie i zapach U W I E L B I A M!


Malusia zgrabniutka buteleczka o pojemności 75ml. Tutaj znów opakowanie przeźroczyste, czyli kontrolujemy zużycie bez problemu. Jeśli chodzi o wydajność, jest super, używam po każdym myciu od ok miesiąca i ciągle jest go prawie cała buteleczka ;)


Olejek jest kompletnie przezroczysty, średnio gęsty. Zawsze nakładam dwie pompki na włosy. Wyciskam i rozsmarowuję produkt na dłoniach- tak jest najwygodniej :)


Kochani znacie ten zestaw? Co o nim sądzicie?

POZDRAWIAM!

poniedziałek, 6 lutego 2017

Dermofuture Natural Spa: BEAUTIFY YOUR BODY: Argan & Abisynian Oil :)

Każda kobieta chciałaby się upiększyć prawda? Im łatwiej i, nie oszukujmy się, taniej dałoby się to zrobić tym lepiej! Ogromne wzięcie obecnie mają produkty odmładzające, upiększające, poprawiające wygląd każdego cala naszego ciała.
Co jeśli okazałoby się, że cudne, odżywcze spa kosztuje... niewiele ponad 30 zł i możesz zafundować je sobie w domu? Każdy rzucałby się zachłannie, aby móc wypróbować specyfik na sobie, prawda?

Dzisiaj chciałabym zaprosić was do mojego spa. Własne, prywatne i równie relaksujące jak te w świetnie renomowanym hotelu. Ciekawi?? Zapraszam!



Mój zestaw składa się z żelu pod prysznic i masła do ciała. Produkty ogłaszają się jako bogate w olej abisyński i arganowy. Z olejem arganowym miałam do czynienia nie raz, nie dwa, jednak ten drugi jest dla mnie nowością.



Kilka informacji od producenta. Każdy z produktów z tych nowych zestawów Dermofuture mają bardzo długi okres ważności, bowiem aż 24 miesiące od otwarcia. I dobrze i nie dobrze. Ponoć im dłużej produkt po otwarciu nie traci swoich właściwości tym więcej chemii w sobie ma,


 Jeżeli o żel chodzi, ten również posiada malutkie drobinki, tym razem niebieskie, pośród również przezroczystego żelu. Rozpuszczają się one w kontakcie z wodą, nie czuć ich na skórze. Konsystencja jest bardzo gęsta, wręcz galaretowata. Jeśli chodzi o zapach jest przecudny! Mega nietypowy, ciężko go opisać, chyba wcześniej nie wyczuwałam takiego zapachu w żadnym kosmetyku.


Kilka informacji na temat masła. Również skład dla zainteresowanych.



Masło jest bardzo gęste, gęstsze niż np te z wariantu mango. Tak samo ślicznie pachnie! Poprzednie masła z tej serii nie były jakimiś mega nawilżaczami, ten jest na prawdę super! Skóra jest gładziutka w dotyku, ładnie napięta i idealnie nawilżona.

Zestaw nie podrażnił, ani nie uczulił mojej skóry, za to cudnie ją nawilżył i odżywił. Używanie tego zestawu to czysta przyjemność, która mam nadzieję potrwa jak najdłużej!


Znacie ten zestaw?

Przetestowałam go, dzięki uprzejmości Michała z TZU. Dziękuję :)

POZDRAWIAM!

sobota, 4 lutego 2017

Nowości stycznia! Czyli, czy przekroczyłam 'dozwoloną' kwotę na kosmetyczne wydatki?

Zakupy, zakupy! Ahh. Kto nie lubi zakupów? Chyba każda kobieta  wręcz uwielbia:) Każda lubi coś kupować, jedna buty, druga torebki, trzecia ubrania, a czwarta ... kosmetyki :P Albo są i takie, które uwielbiają kupować wszystko :D Ja przed ciążą uwielbiałam kupować buty i kosmetyki. Teraz tylko kosmetyki, bo i jakoś gust mi się zmienił i tych kilka nadprogramowych kg, które nadal nie chcą dać mi spokoju powodują, że potrzebuję buty o rozmiar większe, a to już proste nie jest ...
A wy? Co uwielbiacie kupować??

Dzisiaj przychodzę, aby rozliczyć się ze styczniowych zakupów. Taki miałam plan, aby nie przekraczać w swoich comiesięcznych zakupach kwoty 50 zł. Tak, aby zmniejszyć w końcu swoje zapasy, staram się baaardzo, kupować tylko rzeczy, na które mam deficyt. Ciekawi jak mi poszło?
Zapraszam!


Małe zakupy w Yves Rocher. Właściwie kupiłam tylko :
* Mydło w płynie, resztę dostałam jako gratis z racji rejestracji w sklepie stacjonarnym. :) Kosztowało 8,99.



Zakupy w Auchan.
* Dwa żele do higieny intymnej po 7,49 zł każdy. Któryś z nich mi pasował bardzo, no chyba że to był ten wariant, który nie był dostępny w sklepie, w każdym razie przekonamy się :)
* Maseczki w płachcie. Dwa rodzaje razy 3 sztuki. Każda po 2,39 zł.




Zakupy w aptece Nowa Farmacja
* Witamina D+DHA- zdecydowałam się dawać Bartkowi witaminę d z dha (obecnie witaminę d podaję podwójnie, ze względu na niedobór stąd kupno zwykłej D i tej z DHA). Szczerze? Żałuję tej decyzji, było trzeba dalej brać DHA samej. Mam nadzieję chociaż, że dawanie jemu da lepszy efekt. Strasznie tego nie lubi- nie dziwię się, ten zapach, ten smak blee. Strasznie muszę wojować, żeby mu ją podać, a ostatnio i tak mamy ciężkie dni.
* Witamina D
* Sól fizjologiczna
Tutaj nie rozliczam się z racji tego, że nie ma tu nic dla mnie.


* Maseczki na Alie kupione w listopadzie, więc też się nie rozliczam :) Ich koszt to od 2,5-4 zł. Jednej nie wysłali, nie wiem czemu, jednak mam nadzieję, że tak jak obiecali, teraz ją dosłali.



* Szampon Gliss Kur *WINTER REPAIR*- baardzo jestem ciekawa i szamponu i
* Maski Gliss Kur *WINTER REPAIR*
Jak tylko przetestuję na pewno pojawi się recenzja!
I szampon i maska kosztowały niecałe 8 zł. Oczywiście za sztukę.



No i trzy zestawy od Michała z TZU. Dwie troszkę zaległe, bo to przesyłki z listopada, grudnia i stycznia :)


A więc podsumowując. W tym miesiącu wydałam: 8,99+7,49+7,49+(6*2,39)+16= 54,31 zł.

Kurczę kiepsko! Pierwszy miesiąc i już porażka.. Nie za wiele przekroczyłam budżet, ale jednak.
Niby nie żałuję, ale. No te maski to zapas na na prawdę długo, a w Auchan jestem rzadko. Żeli do higieny intymnej nie mam zapasu wcale, a obecny się kończy. Szamponów i masek też nie mam za wiele.
Wiecie co? Chyba się właśnie usprawiedliwiłam :P No nic, postaram się, aby następny miesiąc był skromniejszy.

Co najbardziej wpadło wam w oko?

POZDRAWIAM!