wtorek, 24 marca 2020

ZIAJA: Galaretka myjąca do kąpieli MARSHMALLOW.

Witajcie Kochani! Akcja #zostanwdomu nadal trwa. Tak samo jak i wcześniej staramy się nie wychodzić z domu, chyba że na prawdę musimy. Mąż nadal pracuje, ale prawdopodobnie do końca tygodnia, zobaczymy jak się rozwinie cała sytuacja, ale w tym momencie także moja operacja stoi pod znakiem zapytania w  tym terminie, który mam określony.
Chciałabym, żeby to się wszystko już skończyło, ale wiem, że to dopiero początek...
Mam jednak nadzieję, że nie podzielimy losu Włoch, że u nas to tak nie popłynie... Nadal jest szansa, ale wszyscy muszą o to zadbać. Myślę, że to ważne. Cieszę się, że wiele osób o tym wie, rozumie to, mam nadzieję, że zrozumie i zaakceptuje jeszcze więcej. Chociaż nie jest lekko, tak trzeba. Od jutra jeszcze bardziej restrykcyjny nakaz #zostanwdomu.


Dzisiaj chciałabym wam opowiedzieć o pewnym cudeńku, znaczy jak kupowałam to tak myślałam, ale czy to się potwierdziło? Zapraszam na dalszą część postu ;)


Prosty, niewielki, plastikowy słoiczek. Grafika mega prosta, niemal jej brak, ale mnie samym swoim kolorem produkt przyciąga :P Pojemność to 260 ml, czyli mniej więcej tyle co normalnej wielkości żel pod prysznic.


Tutaj macie kochani skład, oraz informacje od producenta.


Kosmetyk był dodatkowo zabezpieczony pazłotkiem, jednak najpierw go otworzyłam, później zdecydowałam się jednak zrobić fotki. Tutaj jest już  tylko jakaś połowa opakowania :D


Na zdjęciu ewidentnie widać, że konsystencja jest gęsta, wygląda jak budyń, chociaż w rzeczywistości jest trochę bardziej galaretkowata. Kolor tej galaretki to jasny róż.
Zapach przepiękny! Ja czuję truskawki z jogurtem i cukrem, śliczny słodki zapach z delikatną nutą kwaskowatości.
Na pewno lepiej by się sprawdziła w wannie, ale.. Właśnie, ale :P Cudownie pachnie, fajnie się pieni, wrzucona do wanny z wodą na pewno lepiej by się z nią łączyła, ale nie narzekam bo serio fajnie się dzieje :D
Nie wysusza, nie podrażnia i nie uczula!  Nie zaszkodziła mi w żaden sposób a prysznic z nią to czysta przyjemność! Mam jeszcze drugi wariant, cieszę się, bo ta druga wersja pewnie też jest taka cudowna! Już się nie mogę doczekać :D


Znacie galaretki z ziaji? Co myślicie?

BUZIAKI, KAŚKA :*

wtorek, 17 marca 2020

DOUBLE WEAR OD ESTEE LAUDER. Podkład idealny?

Witajcie :) Co to się porobiło na tym świecie.. Od czwartku przymusowy pobyt w domu Bartka, w piątek zrobiłam większe zakupy, no i coż, przymusowa prawie kwarantanna. Ale cóż, jakoś damy radę, tylko Bartek znowu robił się taaki niegrzeczny, no kosmos! No ale mam nadzieje, że się unormuje trochę i jakoś to ogarniemy razem :P bo mąż pracuje, więc zostaje sama na placu boju :|
Ale na jutro znowu mam zaplanowane mnóstwo jakichś zajęć, mamy sporo takich 'elementarzy' do uzupełniania, mnostwo kolorowanek, mnóstwo puzli, mnóstwo zabawek, farby, plasteline, ciastoline, no przecież jakoś to będzie... Prawda? Wiem, że to ważne teraz zostać w domu jak najdłużej się da i na prawdę wychodzić w ostateczności i taki mamy plan. Nie wykupiliśmy połowy sklepów, ale kilka najpotrzebniejszych rzeczy tak. Najgorzej było z papierem toaletowym, mięsem, chlebem i z drożdzami, ale ostatecznie wszystko dostałam. Mamy plan nawet sami bułki piec, także plan ambitny :D Czegoś się chociaż nauczę nowego :P Mam nadzieję, że się to z czasem uspokoi, ale każdemu z nas przyda się taki stop, każdy za czymś goni, wiecznie na nic nie ma czasu, zwłaszcza na najważniejsze i najważniejszych, na rodzinę.. Pora o to zadbać z większym przytupem ;)


Dziś chciałabym wam opowiedzieć o podkładzie, który jakiś czas temu, dzięki podpatrzonej informacji na Instagramie udało mi się kupić w ekstra promocji, kultowy już i mega sławny Double Wear Estee Lauder. Zawsze chciałam go wypróbować ;) Jeśli jesteście ciekawi jak się u mnie sprawdził, zapraszam!



Malutka elegancka buteleczka, pojemność to 15 ml.

Skład: Water\Aqua\Eau; Cyclopentasiloxane; Trimethylsiloxysilicate; Peg/Ppg-18/18 Dimethicone; Butylene Glycol; Tribehenin; Polyglyceryl-3 Diisostearate; Magnesium Sulfate; Tocopheryl Acetate; Polymethylsilsesquioxane; Methicone; Laureth-7; Xanthan Gum; Alumina; Sodium Dehydroacetate; Disteardimonium Hectorite; Cellulose Gum; Propylene Carbonate; Pentaerythrityl Tetra-Di-T-Butyl Hydroxyhydrocinnamate; Phenoxyethanol; [+/- Iron Oxides (Ci 77491, Ci 77492, Ci 77499); Mica; Titanium Dioxide (Ci 77891)]
Nie znam się czy jest dobry, z tego co wiem ma sporo silikonów ;)


Zwieńczenie buteleczki to najmniej wygodne i najmniej higieniczn rozwiązanie... niestety. Podejrzewam też, że sporo produktu się zmarnuje, bo zwyczajnie nie będzie jak go wydobyć.


Z tego wszystkiego to nawet nie zrobiłam fotki jaki to odcień :D No ale sprawdziłam, jest to 2N1 DESERT BEIGE. Tylko ten odcień miał taką super cenę, ale na szczęście pasuje idealnie ;)







Ten podkład kryje IDEALNIE! Ale tylko nałożony pędzlem jest trwały, no i też najlepsze krycie uzyskałam dzięki użyciu właśnie pędzla, ani paluchy, ani gąbka nie dawały tej trwałości, ani efektu.
Generalnie nawet mogłabym się pokusić o stwierdzenie, że jest samowystarczalny, że korektor nie jest przy nim już niezbędny.

Mnie podkład w żaden sposób nie uczulił, ani dodatkowo nie zapchał, nie wysuszył ani nie podrażnił mojej skóry. Nawet noszony cały dzień, nie zrobił mi krzywdy.  Ja mam problemową cerę, wiecznie to pryszcze, to zatkane pory, mam wrażenie że nic mi nie pomaga tak na dłuższą metę. Nie powiem zdarzały się produkty, które zmniejszamy tą ilość niedoskonałości. Ale nic nie wyeliminowało ich całkiem. No nie wiem, może kiedyś na coś takiego trafię :P Nie mogę stwierdzić, że ten podkład pogorszył sytuację, mogę śmiało stwierdzić, że sytuacja po prostu nie uległa zmianie ;)

Duży plus za to, że nie ciemnieje w ciągu dnia, nie warzy się z żadnym kremem/serum na jaki go kładłam, ze wszystkim pięknie współgra. Bez przypudrowania 6 godzin jest idealny! Po przypudrowaniu spokojnie do 8-9 godzin da radę, później zaczyna się stopniowo ścierać, jednak u mnie ewidentnie równomiernie, co także na plus (skoro już musi uciekać z buzi :P).

Zdecydowanie, z całą śmiałością mogę stwierdzić, że jest to najlepszy podkład jaki miałam! Jeśli tylko mi się skończy (używam go tylko na jakieś wyjazd, długie wyjścia, a mam teraz tego mało, a zwłaszcza teraz wcale :D) chętnie zamówię pełnowymiarowe opakowanie, oczywiście kiedy będzie w promo ;) Bo nawet cena na promo delikatnie przeraża :P Ale serio, jestem skłonna zapłacić tyle za tak świetny efekt.

Nie wiem czy skusiłabym się w cenie regularnej, pewnie nie :P  Ale jeśli jeszcze któraś z was jest go ciekawa, myślę że warto go kupić, poczekać na promo i wypróbować :) Zdecydowanie warto!


Znacie ten podkład? Dajcie znać, może u was sprawdził się inaczej??

BUZIAKI, KAŚKA :*

poniedziałek, 9 marca 2020

PHARMACERIS: Specjalistyczny szampon normalizujący do skóry łojotokowej, skłonnej do podrażnień.

Witajcie Kochani! W powietrzu niby czuć już wiosnę, mamy już marzec, niemal połowę nawet :o
Dziś pogoda raz piękna słoneczna, po chwili pochmurno, zimno i nieciekawie. Czyli jak to w marcu :D Ja czekam już na tą prawdziwą, konkretną wiosnę, jednak wiem, że w tym roku sobie nie poszaleję... Bardzo żałuję już na samą myśl o tym, że nie pójdziemy wszyscy razem na rowery... No i chyba tego najbardziej będzie mi w tym roku brak. No ale co zrobić. Jak dobrze pójdzie, może we wrześniu będę mogła sobi pozwolić na jakieś krótkie trasy, zobaczymy.
Na razie aż tak nie wybiegam, ale na czerwiec planuję coś ekstra, myślę, że coś na co będę mogła sobie fizycznie pozwolić ;) Jak to będzie już pewne i bardziej namacalne, dam znać!


Dzisiaj przychodzę do was, żeby opowiedzieć wam o szamponie, który miałam okazję ostatnio poznać. Trafiłam na niego przypadkiem, pod wpływem impulsu właściwie, wrzuciłam do koszyka przy okazji zamówienia w Aptece Gemini, wzięłam też wtedy inne szampony, do tej pory wypróbowałam dwa. Ten jest zdecydowanie warty napisania o nim. Jednak czy w pozytywnym, czy w negatywnym sensie, zapraszam do lektury ;)


Zwykła, średniej wielkości buteleczka, pojemność to 250ml. Cena ok 25 zł, więc powiem szczerze i dużo i mało, dużo zależy od wydajności produktu, o której na pewno wspomnę poniżej. Grafika typowo apteczna, czyli zero grafiki :P


Tutaj macie skład, oraz wszelkie informacje od producenta.
Na początku zraziłam się. Od jakiegoś czasu unikałam pewnego składnika w szamponach, mam na myśli Cocamidopropyl Betaine. Mimo, że wiem, że jest pochodzenia roślinnego(jeśl isię mylę, wyprowadźcie mnie z błędu), jednak z tego co się dowiedziałam, może być silnie uczulający i może podrażniać. Zamówiłam te szampony nie znając składu większości, jednak zdecydowałam się je wziąć mimo wszystko i zaryzykować, ze względu na ich opis.


Otwarcie dosyć typowe, na zatrzask. Wygodne, chociaż ciut mniej wygodne niż pompka. Bez problemu daje się otworzyć, zawias mi się nie urwał, a zdarza mi się to w tego typu opakowaniach. Otwór niewielki, świetnie dozuje produkt.


Szampon jest przezroczysty o lekko zielonym zabarwieniu, na zdjęciu zbytnio tego nie widać, ale jest zielonkawy :P
Konsystencję ma dosyć gęstą, żelową, nie spływa ot tak, więc nie ucieka pod prysznicem z dłoni. Jeżeli o zapach chodzi.. jest boski! Pięknie świeżo pachnie, coś mi to przypomina, ale nie umiem określić co konkretnie. Moooże jest to jakaś namiastka nizoralu, wiecie tak w 1/20 może, bo widzicie Nizoral dla mnie okropnie pachnie :P A ten szampon pachnie cudnie!
Jest dedykowany włosom mocno przetłuszczającym się, jednocześnie skórze głowy skłonnej do podrażnień. Ja jak wiecie miałam ogromny problem ze skórą głowy, z przetłuszczaniem się już nie aż tak, jednak widziałam, że przetłuszczanie wpływa pośrednio na reakcje skóry głowy, tzn im później od mycia, tym skóra bardziej swędziała. Jednak z drugiej strony bałam się myć włosy codziennie, obawiałam się, że wtedy nie będzie żadnej ulgi po myciu, że swędzenie i łuszczenie się skóry głowy wcale nie ustąpi, nawet na chwilę.
Miałam na skórze głowy łuskę, dosłownie, która łuszczyła się objawiając się widokiem niczym przy łupieżu, jednak wiedziałam, że nie był to zwykły łupież.
Używam szamponu od jakiegoś miesiąca tak myślę. Ubytek w butelce mam ok 1/3, więc według mnie jest wydajny, włosy myję co drugi dzień.
Jeżeli o efekt chodzi... Ulga. Ulga, ale i CAŁKOWITE usunięcie problemu. Nie zaleczenie, a wyleczenie, w 100% jestem tego pewna, w tej chwili mogę to stwierdzić z całą pewnością, ten szampon wyleczył moją skórę głowy.
Wiele przerobiłam szamponów, no całe mnóstwo. Jeden lepszy, drugi gorszy, jednak nawet jeśli jakiś sprawdzał się dobrze, przynosił ulgę, zawsze chwilową, na tydzień, dwa, trzy, później problem wracał ze zdwojoną siłą i przynoszący tą chwilową ulgę szampon całkiem przestawał działać. Serio myślałam, że już nic mi nie pomoże. Liczyłam trochę na wizytę u alergologa. No niby zrobiła mi testy, ale wyszł dodatnie na rzeczy, których ot tak nie da się unikać, np kurz, roztocza, byliny, trawy itp itd, więc leczenie mi nie pomogło. Zresztą właściwie żadnego leczenia nie było. Miałam po prostu testy, tyle.
Szampon to cud! W tym miesiącu znów robiłam zamówienie w aptece, dorzuciłam jedną butelkę, żeby mieć w zapasie.
Jeśli macie podobny problem, nawet delikaniejszy, myślę, że jest to szampon, który warto poznać, zdecydowanie. Polecam go wam z całego serca, wiem na pewno że to będzie mój hit tego roku!


Znacie coś tej firmy? A może ten, lub inny szampon? Dajcie znać!

BUZIAKI, KAŚKA :*

środa, 4 marca 2020

DENKO #2 Lutowe zużycia :)

Witajcie ;) Jako że luty się już skończył, a marzec zaczął...  Jak to możliwe, że to już marzec? :D Szok :o No czas leci. Bartek kilka dni temu skończył 4 lata! To dopiero szok :P Duży już z niego chłopak, no i jakby rozsądniejszy się zrobił. Śniegu jak nie było, tak i nie ma, a teraz? Siać już pora :P Dziś lub jutro to zrobię ;) Pomidorki i poziomki... :) To będzie dobree i owocne lato.


Pora już na kolejne denko ;)


CIAŁO: 


* Bielenda żel pod prysznic z węglem, Fajnie owocowo pachniał. Niby nie brudził, ale jednak brudził ciut więcej niż każdy inny żel, no może też przez kolor. Nie podrażniał, dobrze mył, właściwie niemal w całości mąż go zużył, ja tylko trochę.
* Dezodoranty Nivea. Bardzo dobre obydwa.
* Żel pod prysznic BeBeauty. Fajnie pachniał, ale to kolejny żel Bebeauty, który mnie strasznie podrażnia.. Powoduje u mnie suche plamki, zużyję te, które mam w zapasach, ale postaram się nie kupić więcej żadnego Bebeauty :P


WŁOSY: 


* Świetny szampon Batiste! Muszę też wypróbować inne warianty, bo jest ich ogromnie dużo :)
* Szampon z Apteczki Agafi. Bardzo dobry, łagodził mój problem ze skórą głowy.  Chociaż był mega niewydajny.


TWARZ: 


* Płatki Bebeauty dobrze znacie, jednak nie zwracałam nigdy na to uwagi, ale te małe nie są w całości z bawełny, więc więcej ich nie kupię. Z tego co wiem, w hebe są takie, które mają 100% bawełny i to je chcę teraz wypróbować.  Duże kwadratowe są spoko, skład też mają ok.
* Ale ale, kilka dni temu przyszły zamówione przeze mnie bawełniane płatki wielokrotnego użytku. Zamówiłam je na Aliexpress, myślę, czy by nie domówić więcej, chętnie, ale w aukcji nie ma składu. Chociaż niby w opisie napisane że czysta bawełna, warto by było się jakoś upewnić. No pomyślę, czy domówić ich więcej. Musiałabym mieć ich sporo, żeby używać tylko ich.
* Soczewki najlepsze, od dawna tylko je kupuję :)
* Tonik ryżowy z Barwy, był okey, chociaż bez większego szału.
* Pomada z Wibo. Bez nakrętki niestety, bo mi upadła i pękła. Najlepszy produkt do brwi jaki miałam ;)



* Plasterki, które niestety nie za bardzo się u mnie sprawdziły. Prychol był taki sam bez plasterka i z plasterkiem. Więcej nie kupię.
* Plasterki na nos, beznadzieja ;)
* Mask Cien, fajna, mam jeszcze kilka różnych, chętnie przetestuję.
* Bielenda Zielona herbata, maska peel-off. Lubię peel off, fajnie odświeża skórę, chętnie do niej wrócę.


DŁONIE: 


* Baza i top od Neonail sprawdzały się ok. Ale odkąd poznałam markę Nc Nails, to one wygrywają. Nie mają sobie równych! 
* Baza Reapir od Nc Nails. Najlepsza! Zużyłam już chyba dwa opakowania. Kupiłam niedawno trzecie, duże tym razem.
* Mydło Isana, Nawet niezły zapach, chociaż ten sam wariant w żelu dla mnie pachniał słabo.
* Nie wiem jak tu się zapałętały plasterki na opryszczkę, które zresztą sprawdzają się beznadziejnie. Ale też fakt, że od jakiegoś czasu miewam je na prawdę rzadko, ale czego to zasługa? Nie wiem.
* Zmywacz do hybryd Eveline. Fajnie się sprawdził, robił co trzeba, dodatkowo mega pachniał.
* Krem do rąk Lirene. Bosko pachniał, ale niestety słabo nawilżał ;(


DZIECKO: 


* O ile kamyki były fajne, rzeczywiście strzelały, o tyle sól, ledwo zabarwiła wodę, a nie lejemy całej wanny.
* Opakowania po bałwankach. Świtnie musowały, dawały ekstra zapach i ekstra kolor! Kupimy znów!
* Preparat higiena uszka maluszka kompletnie się u nas nie sprawdził... Ale mamy inny, który sprawdza się świetnie, Acerumen, czy jakoś tak. 


INNE: 


* Kiedyś używałam kapsułek do prania, ale nie znosiłam ich. No nie czułam żeby ubrania były świeże, zdarzało się, że się nie rozpuściła... No jakoś mi nie przypadły. Te dostałąm w gratisie do zakupów internetowych w Rossmannie. No i z racji tego, że mężulek jeździ do Niemiec zażyczyłąm sobie niemieckie. Kupił wielkie opakowanie. I uwielbiam je, pranie super pachnie. Ale te z PL też były spoko. Może w końcu się do nich przekonam ;)
* WW Cucumber Melon, fajny świeży zapach.
*YC Delicious Guava, owocowy słodki, ale przełamany gorzką nutą zapach, lubię go, przyjemny zapach!




Znacie coś z mego denka? Dajcie znać!

BUZIAKI, KAŚKA :*