niedziela, 21 lutego 2016

Pielęgnacja paznokci z KOSMED. Olejek z pestek moreli z witaminą A, D i E.

Witam niedzielną, wieczorową późną porą :)
Jak minął wam weekend? Dla mnie bez zmian, tak samo od środy, nie czułam nawet że to niedziela... No cóż, w szpitalu ciężko rozróżniać dni...

Liczę na to, że jutro się wszystko rozwiąże, trzymajcie kciuki!


Dzisiaj przychodzę do was z produktem, których nie używałam zbyt wiele w swoim życiu.
Chodzi o olejek do skórek i paznokci.
Kiedyś miałam tylko jeden olejek, właściwie oliwkę z Eveline i bardzo była przyjemna.
Czasami też smarowałam skórki i paznokcie zwykłą dziecięcą oliwką, co dawało bardzo fajny efekt.

Na spotkaniu blogerskim otrzymałam do testowania olejek firmy KOSMED.
Wcześniej była to zupełnie obca mi firma, coś tam o niej słyszałam, jednak bardzo niewiele i kosmetyków tej firmy nie używałam.
No ale przyszedł czas :)



Olejek mieści się w niewielkiej szklanej buteleczce- typowej dla lakieru do paznokci. Nakrętka zakończona pędzelkiem ułatwia aplikację produktu.

Co prawda nie napisane jest na opakowaniu jak często stosować produkt, myślę, że jest to kwestia indywidualna, po prostu wg potrzeb. No nie sądzę, że stosowanie tego olejku mogłoby zaszkodzić :)
Ja używam go, jeśli pamiętam to co wieczór, ale rzadko zdarza mi się zapomnieć, bo stoi on na mojej szafce nocnej- obecnie szpitalnej...


Pędzelek jest niewielki- no cóż, dziwi mnie, że w produktach, w których nie przeszkadzałaby wielkość produktu pędzelek jest drobniutki, a w niektórych lakierach pędzelek jest tak ogromny, że na małym palcu jedna kreska ledwo się mieści ...
No cóż, w tym wypadku wymaga to po prostu większej ilości machnięcia pędzelkiem- ot taka filozofia...

Olejek zawiera drobne granulki- nie mam pojęcia co to, co mają robić, w każdym razie nie przeszkadzają i chyba raz tylko udało mi się jedną kuleczkę nałożyć na paznokieć.

Czy olejek dał coś moim paznokciom ?
Powiem wam szczerze, że widać było, że te skórki są bardziej miękkie i nie są takie suche.
Olejek też bardzo przyjemnie pachnie, więc używanie go jest miłe.
Nie zrobił mi krzywdy- zdziwiłabym się, gdyby tak było..
Z racji ciąży moje paznokcie są w cudnym stanie, szybko rosną, twarde, nie rozdwajają się, więc olejek miał ułatwione zadanie, ale powiem wam szczerze, że się chyba od niego uzależniłam ...
Chyba głównie, przez zapach :)

Zachęcam do wypróbowania, bardzo przyjemny produkt :)

http://www.kosmed.pl/
https://web.facebook.com/KOSMED/?fref=ts

BUZIAKI,
KAŚKA :*

sobota, 20 lutego 2016

DIAGNOSIS 'GlySkinCare: Masło do ciała z olejem arganowym.'

Witajcie :) Nawet nie pytajcie, czy coś się rozwiązało czy nie, bo aż mi już słów szkoda... Położyłam się na rozwiązanie, a nadal leżę, ale 'na obserwacji'. Dowiedziałam się wczoraj, że w poniedziałek będą decydować co robić no i coś robić. No mam nadzieję, już dosyć mam tego czekania, bo to ten fakt niepewności tak mnie dobija.
Jak mam mieć dobre ciśnienie, skoro tak na prawdę nic nie wiem. No niby w szpitalu bezpieczniej, ale to samo miałam w domu, a na ktg mogłabym przyjeżdżać.. No, ale nic, jestem cierpliwa (w miarę swoich możliwości) i czekam. Najlepiej byłoby, gdyby Bartek sam zechciał wyjść, sytuacja rozwiązałaby się sama. No, ale z racji że to uparciuszek siedzi spokojnie w brzuszku i tylko kopie matkę śmiejąc się po cichu... no cóż :P


Dzisiaj przychodzę do was z kolejną recenzją. Tym razem chcę wam napisać o mazidle, które niezmiernie polubiłam ostatnimi czasy.


Masełko wybrałam sama do testów z okazji Mikołajkowego Spotkania Blogerek Podlaskich <KLIK> i Part II <KLIK>  od firmy DIAGNOSIS

Szczerze powiedziawszy ciężko mi było cokolwiek z ich sklepu wybrać, bo zupełnie nie znałam tej firmy, no ale padło na masełko. Chociaż teraz mimo wszystko wybrałabym coś innego.

Masełko znajduje się w niewielkim pojemniczku, jego pojemność to 300 ml. Grafika jest bardzo prosta i zwyczajna, ale jednak bardzo przyjemna dla oka.


Kilka słów od producenta :)


Skład dla ciekawskich- kliknij, aby powiększyć zdjęcie.




Masełko jest koloru śnieżnobiałego, jego konsystencja nie jest typowa dla masła, powiedziałabym raczej, że dla zwykłego balsamu, bo do tej pory każde masło, z którym miałam do czynienia, nawet jeśli nie było mocno zbite- wręcz trudne do rozsmarowania, to na pewno było bardzo gęste i nie łatwe w rozprowadzeniu. Tutaj mamy przeciwieństwo. Nie ma problemu z aplikacją.
Masełko szybko się wchłania, nie pozostawia tłustych śladów, plam na ubraniu.


No, ale to, co najważniejsze, czyli działanie. A więc masełko bardzo polubiłam. Szczególnie za to, że łatwo się rozsmarowywało i nie trzeba długo czekać, aby się ubrać, wchłania się wręcz błyskawicznie, a dla mnie to teraz wybawienie..
Dodatkowo bardzo przyjemny, delikatny zapach, co prawda nie utrzymuje się długo, ale przy aplikacji mam podwójną przyjemność.

Jednak, czy nawilża dostatecznie, z racji niezbyt gęstej i nachalnej faktury?
Jak na moje obecne potrzeby masełko nawilża wystarczająco. Obecnie (obowiązkowo!) smaruje się codziennie, gdyż z racji, że puchnę skóra się mocno rozciąga, jest mocno napięta i szybciej się przesusza.
Właśnie z racji tej dolegliwości jakieś 3 tygodnie temu pojawiły mi się rozstępy w mega dziwnym miejscu... Nad kolanami, ale z tyłu... Tam się ich nie spodziewałam, więc olejku tam nie nakładałam, jedynie balsamy, widocznie to było mało...

Ale obecnie czuję, że masełko wystarcza w pielęgnacji moich 'suchot' :D rozstępów nie wytnę, mogę jedynie rozjaśnić no i przede wszystkim zapobiegać nowym.,.

A więc bardzo je wam polecam, na prawdę jest godne uwagi :)
A może je znacie ??


BUZIAKI, 
KAŚKA :*

wtorek, 16 lutego 2016

WYPRAWKA- NIEDŁUGO BĘDĘ MAMĄ! CZ II.

Witajcie :) Jutro do szpitala, cały dzień, właściwie to cały tydzień przygotowania. Ostatnie dopinki, ostatnie poprawki, ostatnie przemeblowania... itd itp...

No i te psychiczne przygotowanie... równie ważne (jak nie ważniejsze!).
Mimo, że ciągle czuję że czegoś zapomniałam, wg moich list (tak, jest ich kilka..) wszystko jest gotowe na przyjście Bartka :)

W dzisiejszym poście chcę wam pokazać resztę rzeczy, które planowałam kupić no i zakupiłam.


Katarek! Teraz czekam, na jakieś hejty :D każdy, komu mówię o tym jak to działa okazuje przerażenie... Bo jak to odkurzaczem, o matko mózg wyssie. Ha ha ha, a tymczasem ja będę miała grzeczniejszego synka, bo będzie miał czystszy nosek niż wasze maluchy :P nie no, może nie powinnam tak pisać... No ale bez hejtów proszę, każdy wychowuje swoje dzieci jak uważa to za słuszne, prawda? :)))



-Mama dha. Myślałam, że to samo dha, ale okazało się, że są to witaminy, ale to nic, bo DHA jest zawarte, a o to mi chodziło.
-magnez, który brałam prawie całą ciążę, i wynik ciągle słabiuśki, mimo, że biorę i ten magnez i aspargin (magnez+potas)...
-urosept- odkąd zaczęłam brać raz dziennie, czasami dwa jak sobie przypomnę nie miałam bakterii w moczu :) a wcześniej często miewałam problemy z pęcherzem ...



 Roztwór soli fizjologicznej. I dla nas i dla malucha :) dla nas do inhalatora, dla małego do oczyszczania noska i katarkiem i nie tylko.


 Mooże się przydadzą po porodzie- na wszelki wypadek spakowałam do torby. Ale też może się przydadzą i dla Bartoszka. Glicerynowe, krzywdy nie zrobią.


Octenisept- na moją ranę. Chyba przewidziałam, że będzie jednak cesarka ? Sama nie wiem, w każdym razie się nie zmarnuje! Tak samo będę psikać na patyczek i w razie potrzeby smarować pępuszek. Zobaczymy jak to się potoczy wszystko.


 Szczotka z miękkim włosiem będziemy czesać włoski :D No i grzebyk w komplecie :)


 Nożyczki z ochraniaczem do wiadomych celów :D coś czego obawiam się chyba najbardziej :D


 Linomag- maść do pupci. Tania, dobry skład, chwalona pod niebiosa, wzięłam, zobaczymy.


 Planuję karmić piersią swojego maluszka, a witaminę K+D trzeba podawać maluszkowi od zdaje się 9 doby życia do 4 miesiąca, dokładnie dowiem się w szpitalu.


No i witaminka D :) Do 8 doby włącznie i później od 4 miesiąca niby do dwóch lat :) Ale tak na prawdę ponoć każdemu ciągle brakuje witaminy D, a szczególnie w porach jesień-zima-wiosna.
Pożyjemy, zobaczymy :)


To wszystko z mojej listy rzeczy potrzebnych mi, czy maluszkowi.
Pewnie część rzeczy wyjdzie w praniu, no i wtedy się dokupi. No wiadomo, może laktator się przyda, no nie chcę na zapas kupować, bo to spory koszt, a może się wcale nie przydać.
No zobaczymy jak to będzie :)

Na dzisiaj tyle... Mam nadzieję, że widzimy się niebawem... Tymczasem trzymajcie kciuki, aby wszystko się potoczyło jak trzeba...

BUZIAKI,
KAŚKA :*

piątek, 12 lutego 2016

ESENCJA PERFUM: ANGEL OUD.

Witajcie :)
Ostatnie dni nie czuję się najlepiej, więc staram się jak najwięcej leżeć i odpoczywać, gdyż od tego zależy, czy dotrzymam jeszcze tydzień, a fajnie by było...
Wyszłam ze szpitala tydzień temu, ale dostałam nakaz prawie ciągłego leżenia, więc tak robię.
Jak leżę ciśnienie jest w miarę, chociaż i tak przy takiej dawce leków jest straszne ...
W każdym razie aby do środy. W środę na wizytę idę spakowana, po skierowanie i kładę się na oddział.. Na drugi dzień cięcie...
Im bardziej się tego wzbraniałam tym bardziej pewne stawało się to, że jednak mnie to czeka.. No i wyszło, co wyszło, na 90% czeka mnie cesarka. No nic, widocznie tak miało być.

Wierzę, że będzie wszytko dobrze, a pociesza mnie to, że za tydzień na pewno nasz maluszek będzie już z nami! I cieszę się, że nie będę musiała czekać dłużej, myśleć kiedy to nastąpi, i mieć milion innych obaw.. Bo tak to jest i ten i ten poród rodzi obawy. Kiedyś słyszałam takie bardzo mądre zdanie: 'Tylko głupiec się nie boi'. Chyba coś w tym jest.

Dzisiaj natomiast przychodzę do was z kolejną recenzją :)
Esencję perfum otrzymałam na grudniowym- Mikołajkowym Spotkaniu Blogerek Podlaskich.
Dołączona do niej była naperfumowana apaszka- która swoją drogą ślicznie pachniała i bardzo długo było zapach czuć.


Wersja, którą sobie wybrałam to ANGEL OUD. Dostępne są tutaj:<KLIK>


Zapach wybierałam sama. Na podstawie opisu nut zapachowych.

Opis ze strony:

Inspiracją były znane większości perfumy Angel Thierry Mugler, jednakże zostały one wzbogacone o OUD. 3G Angel Oud to hołd złożony kulturze orientu. Silny i urzekający zapach. Prawdziwa podróż dla zmysłów. Jego rozpylenie to magiczny moment, gdy nieoczekiwanie może zdarzyć się wszystko. I tak właśnie OUD, gwałtownie uderzający swoim glębokim aromatem niespodziewanie urzeka nasze zmysły.

3G Angel Oud został stworzony z myślą o najwyższej jakości esencji perfum wzbogaconej o magiczny składnik z konarów drzewa agarowego - oud. Oud jest warty półtora razy więcej niż złoto. To prawdziwe Maserati wśród perfum.

Dzięki niemu poczujesz się kobietą elegancką, tajemniczą i bardzo intrygującą. Zdobędziesz odrobinę luksusu, o którym marzy każda kobieta.

NUTY ZAPACHOWE:    zapach intensywny (nuta drzewno-orientalna)
Naturę zapachu odkrywają esencje miodu, czekolady i karmelu, które tworzą wyjatkową mieszankę w połączeniu z nutami wanilii, paczuli i drzewa sandałowego. Wyczuć można również nuty zielone, bergamotę, truskawkę i kokos, a także jaśmin, konwalię, różę i orchideę.
Nuta głowy: jeżyny, miód
Nuta serca: jaśmin, bergamotka
Nuta bazy: paczuli, karmel, czekolada, wanilia, oud



Wg nut zapachowych ja byłam przekonana, że dostanę najcudowniejszy zapach pod słońcem!



Opakowanie jest bardzo nietypowe, wg mnie interesujące :) Nie jest to żadna typowa buteleczka, buteleczka jest ukryta w kartoniku :) Wygląda ładnie.


Jeżeli chodzi o zapach... Zapach jest przeokropny! :( No po prostu nie do zniesienia...
No w życiu bym nie pomyślała, po opisie...

Jak dla mnie ten zapach nie nadaje się nawet dla 'staruszek', że tak powiem... No nie wiem, komu oddam perfumy, no nie wiem kto je zechce :D no nie chcę być złośliwa, ale no toż to smród...

Może ktoś tam się skusi, no przecież każdy ma inny gust. No ma jeden element, no dla mnie w tym wypadku to minus, ale dla tego, komu zapach się spodoba to ogromny plus. Esencja jest tak trwała, że szok!
Popsikany sweterek, pachniał bite dwa dni odwieszony do szafy... Aż go wyjęłam wrzuciłam do prania i wietrzyłam szafę...
No cóż.. :P

Mam nadzieję, że po prostu wybrałam sobie zły zapach, że nie pomyślałam, czy coś...
No na pewno inne zapachy są ładniejsze... :)

Znacie może te perfumki? I macie o nich inne zdanie ?

BUZIAKI
KAŚKA :*

czwartek, 4 lutego 2016

Testuję z Twoim Żródłem Urody: Profesjonalna maseczka do włosów farbowanych Hegron Salon.

Witajcie :) Mój pobyt w szpitalu trwa nadal. Zapowiada się że wyjdę dopiero za ok tydzień, ale już z maluszkiem... :) Wkroczę w 38 tydzień i prawdopodobnie mnie potną.. Ciśnienie troszkę spadło, ale przy takiej dawce leków, jak to lekarze mówią nadal jest 'zabójcze'. Strach, że może coś się stać. Przede wszystkim dla Bartusia. Dlatego mimo, że serce mi się ściska leżę dzielnie ... Muszę wytrzymać, bo są rzeczy ważne i ważniejsze.
Bartoszek szaleje w brzuchu, podejrzewam, że chce już wyjść z brzuszka, tylko jakoś woli górą się wypinać :P Czasem bolesne, ale wciąż bardzo przyjemne uczucie <3 Chłopak waży już- podobno 3300 g więc sporo :P niby gotowy do przyjścia na świat, ale ten tydzień jest jeszcze bardzo ważny.. Chociaż ten pomiar też może mylić się =/-500 g. A wiem, że zdarzają się większe pomyłki :)

Każą mi leżeć, wstawać tylko do łazienki a więc mam czas na laptop no i na blog :)
Dlatego dziś przychodzę z nową notką.
Póki Bartuś przyjdzie na świat mam siłę i czas, później na początku może być różnie...

A więc do rzeczy. Jakieś 3 tygodnie temu w ramach testowania otrzymałam maskę do włosów.


Dla mnie bardzo typowe opakowanie dla takiego produktu. Słoik o pojemności 500 ml. Duża pojemność, ale nie największa jaką miałam- masek Kallosa chyba nic nie przebije :P
Słoik jest bardzo łatwy w użyciu, łatwo się odkręca, bez żadnego oporu. Szkoda, że nie pod zakrętką nie ma ochronnej folii, zawsze to lepiej zabezpieczony produkt. 


Skład dla ciekawskich- kliknij, aby powiększyć.


Kilka słów od producenta: sposób użycia, itd.- kliknij, aby powiększyć

Konsystencja maseczki jest dosyć gęsta, budyniowata. Koloru jasno różowego, mimo, że na początku tego nie zauważyłam, dopiero jak nabrałam jej na rękę rzuciło mi się to w oczy.
Zapach bardzo bardzo przyjemny, jednak delikatny. Po użyciu nie czuć go na włosach ani chwili. 


Jeżeli chodzi o działanie. Maskę nakładam zaraz po umyciu włosów, zawsze jest na nich ok 10-15 minut. W międzyczasie myję się, depiluję, peelinguję. 
Już po spłukaniu maseczki dotykając włosy czuć, że efekt nie jest jakiś wow.
Kiedy mam do czynienia z produktem bardzo dobrze służącym moim włosom, podczas spłukiwania włosów włosy są mega śliskie, nawet po spłukaniu różnica nie jest taka duża. 
Jednak w tym przypadku tego nie było. Od początku włosy były zwyczajne.
Nawet po kilku jej użyciach nie zmieniło się to. Nakładam jej dość na grubo, no ale każdą maskę tak nakładam. 
No niestety widocznie na moje włosy nie działa.
Albo może powinnam ostrzyc się do ramienia i wtedy każda maska działałaby lepiej, może mam już tak nieczułe włosy, że nie da się w nie wniknąć. No są zniszczone... Ale inne kosmetyki działają.
No więc wiem, że do maski na pewno nie wrócę.
Widocznie to nie kosmetyk dla mnie :)

A wy może znacie tą maskę i u was się sprawdziła??

BUZIAKI,
KAŚKA :*