niedziela, 24 czerwca 2018

Nivea Soft MIX ME! Zmiksuj swój ulubiony zapach!

Witajcie ;) Ten tydzień zdecydowanie za długo trwał.. i zdecydowanie dał mi w kość.
Jestem wykończona, niewyspana, rozdrażniona, a dodatkowo Bartek od dwóch dni gorączkuje :( Bidulek kaszle i ma katar.. Niby lato a skąd to się wzięło, nie wiadomo. Mam jednak nadzieję, ze tak szybko jak się przypałętało, tak szybko da nam spokój. Trzymajcie kciuki!


Jakiś czas temu otrzymałam od Nivea piękną paczuszkę z trzema małymi nowościami. A konkretniej nowymi wariantami kremu Nivea Soft Mix Me.


Urocze pudełeczko, środkiem można było zakręcić, fajny patent ;)


Opakowania są świetne! Przyciągają wzrok! Wyglądają świetnie!




Ten wariant najmniej mi się podoba, ale... bardzo mi się podoba! Po prostu 2 pozostałe rozkochały mnie w sobie na AMEN!


Cudny ananasowo, brzoskwiniowy zapach. Z malusieńką nutką kokosa. Pachnie przecudnie uwielbiam go używać!


Słodki malinowy wariant i ten chyba pokochałam najbardziej! Pachnie jak malinowa mamba!

Wszystkie kremy super nawilżają, dla mnie mocno nawilżają, nawet pokusiłabym się o stwierdzenie, że na lato są trochę za ciężkie. Jednak stopy, kostki, łokcie chłoną kremy jak gąbka, więc co drugi dzień smaruje się właśnie którymś z tych kremów.
Nie podrażniają, nie uczulają i nie zapychają! A czasami tak się u mnie zdarza, że krem powoduje malutkie krostki.

Baaardzo je polubiłam i być może skuszę się na malinową wersję ;)
Próbowałam je mieszać, jednak ja nie odnalazłam w mieszankach tego czegoś. Fakt, malinowy lub egzotyczny pomieszany z zielonym pachną spoko, jednak już różowy z egzotycznym kompletnie niefajnie.
Ale cóż, nie wszystko dla każdego, wiem, że niektórym się podoba ;)


Znacie te kremiki? Co o nich myślicie?

BUZIAKI, KAŚKA :*

środa, 13 czerwca 2018

4SZPAKI: Hydrolat lawendowy.

Witajcie! Pogoda trochę 'osłabła'. Upały zelżały, pokusiłabym się nawet o powiedzenie, że jest zimno :P bo przecież 18-20 stopni to mało jest! :D

Tak się czekało na lato, przyszły upały, zaczęło się narzekanie, przeszły upały, znowu jest narzekanie :D Nie dogodzisz no! Mam nadzieję, że na weekend dopisze pogoda, bo mamy ciekawe plany ;)

Dzisiaj chciałabym wam opowiedzieć o moich wrażeniach po około dwumiesięcznym używaniu hydrolatu lawendowego od 4 szpaki!


Hydrolat otrzymujemy w niewielkiej szklanej buteleczce z atomizerem. Podoba mi się to, że butelka jest szklana, no i w ładnym lawendowym kolorze!


Przepraszam was bardzo, że zdjęcia są tak słabe, szczególnie te ze składem, ale chyba mój aparat dokonuje żywota.. Chyba że coś poprzestawiałam, wtedy w weekend może siostra pomoże mi to naprawić- oby! W tym momencie nie stać mnie na nowy sprzęt. Telefon mi też szwankuje Ehh.


Uwielbiam to, że ma atomizer. O ile to ułatwia używanie! Ułatwia, ale i uprzyjemnia w upały ;)

Hydrolat miętowy, którego nie tak dawno używałam, zdecydowanie podbił moje serce. Ten hydrolat też polubiłam. Fajnie koi skórę, przyspiesza gojenie się syfków. No ale też widzę, że jakby wpływa na to, że pokazuje się ich mniej. Pomaga zmatowić cerę i jakby zmniejsza produkcję sebum, takie mam wrażenie.
Jednak mam ale. Jeżeli pryskałam go bezpośrednio na twarz robiłam to i z zamkniętymi oczami, ale i ze wstrzymanym oddechem. Następnie odchodziłam 2-3 kroki i wtedy brałam oddech. Dlaczego? Dlatego, że rozpylony hydrolat mnie dusił! I to na maksa! Co więcej nie zauważyłam tego na początku, a dopiero gdzieś po miesiącu, co jest na maksa dziwne... W tym momencie nawet spryskanie wacika powoduje u mnie duszności i kaszel. Fakt, w momencie kiedy substancja się ulatnia wszystko przechodzi jak ręką odjął. Ale też przecieranie tym wacikiem twarzy nie powoduje nic niepokojącego!

Dziwne prawda? Jednak tak właśnie jest. I dlatego, że działanie jest więcej niż satysfakcjonujące uważam by go nie wdychać i używam dalej, chociaż niewiele mi już go zostało.
Tak więc jest to dla mnie świetny produkt, jednak z minusem, który mocno uprzykrza jego używanie.


Czy ktoś z was tego doświadczył? Czy to ja mam takie dziwne doświadczenia z hydrolatem lawendowym?

BUZIAKI, KAŚKA :*

niedziela, 10 czerwca 2018

Denko #5. MAJ.

Witajcie Kochani!
Pogoda jest cudna! Wczoraj byliśmy na paradzie motorów z okazji Augustowskich Motonocy. Co roku chodzimy, w tym też się tak złożyło, że miałam na rano, więc bez problemu daliśmy radę. Super! No ja uwielbiam, ale Bartek też był zachwycony! O mężu nie wspominając :P


Dzisiaj przyszła w końcu pora, na spóźnione już w sumie, denko maja. Pokażę wam co udało nam się zużyć do końca w poprzednim miesiącu, jednak jak zawsze nie wszystko w maju zostało otwarte ;)
Zapraszam!


PIELĘGNACJA TWARZY: 


* Emulsja Biofficina Toscana do cery tłustej i problematycznej. Niestety wywalam- znaczy oddam w dobre ręce. Do cery tłustej a mnie na maksa zapychała..
* Płyn micelarny Oillan balance. Spoko był, ale bez większego szału. Nie podrażniał, nie uczulał, najważniejsze. Ale jakoś nie pokochałam go :)


* Płatki Cien- super są, chociaż bardziej się rozdwajają jak te z biedry.
* Maseczka Jelly mask z Bielendy- bardzo fajna, tylko tak odlubiłam zmywanie maseczek... ble :P
* Ostatnia już chyba (?) maska w płachcie z alie. Świetna! Fajnie nawilża, uspokaja buzię. Tylko ogrom tego płynu przeraża, jednak ja ją leciutko wycisnęłam i resztę płynu wylałam.


KOLORÓWKA: 


* Puder Cosmepick- końcówkę wywalam. Jakoś go nie polubiłam. Po kilku użyciach jego powierzchnia tak dziwnie... skamieniała. Trzeba było się nasiłować, aby cokolwiek nabrać go na gąbeczkę lub pędzel. Wkurzał mnie, a zwłaszcza na koniec po prostu się poddałam.


PIELĘGNACJA CIAŁA: 


* Czarne lawendowe mydło Beauty Marrakech. Okropnie go nie polubiłam. skóra po nim była taka nieprzyjemnie skrzypiąca. Nieprzyjemnie pachniało, dla mnie ziemią. Jestem na nie.
* Olejek Equilibra, bardzo bardzo fajny. Fajnie nawilżał i napinał skórę, stosowałam na te trudne partie- brzuch, uda, pośladki. Bardzo fajny!
* Kokosowe masło do ciała Ziaja- lubię je, zapach wg mnie się zepsuł, ale nie jest zły. 



* Żel do higieny intymnej Miravena- lubię bardzo, pisałam o nim TU.
* Mus pod prysznic Nivea- malinowy wariant bardziej mi się podobał ze względu na zapach, ale ten też jest spoko, uwielbiam takie musy! O malinowym wariancie pisałam TU.
* Żele Le petit Marseillais- oba ekstra! Polecamy! Pisałam o nich TU.


* 'Kulka' od Garniera- słyszałam, że to nie do końca już to samo, jednak ja jestem zadowolona z jego działania ;)
* Mężowy, kolejny ze srebrem od Nivea- najlepszy!


PIELĘGNACJA WŁOSÓW: 


* Ulubiony kokosowy szampon męża ;) Trzeba odwiedzić Hebe :D
* Sylveco baby- muszę znowu kupić, świetny, świetny! Najlepszy szampon ever!


PIELĘGNACJA STÓP  I DŁONI: 


* Maska z mariona... Beznadzieja! Już nie mówiąc o tym, że tego płynu było na tyle dużo i był na tyle wodnisty, że jak tylko założyłam na wierzch bawełniane skarpetki płyn się wylał niemal całkowicie. Nie wspominając już o efekcie.. którego nie było.
* Maska złuszczająca kupiona w biedrze. Świetna! Przez mariona się opóźniło moje złuszczanie i właściwie dopiero kończy mi się łuszczyć skóra. Ale cóż. I tak nie było okazji do sandałków, jednak teraz sobie nie pożałuję :P
* Mydło z lidla- figa i bawełna! Świetne!! Super zapach, pieni się, myje, nie wysusza. Świetne!


HIGIENA: 


* Wkładki Discreet- spoko, ale więcej chyba nie kupię. W pracy potrzebuję czegoś bardziej hmm.. czegoś co lepiej się trzyma, a te się odklejają jak dużo się ruszam.
* Więc niezmiennie najlepsze są Facelle!


* tampony OB. Dla mnie najlepsze. Kupiłam w jakiejś promo w biedrze, razem z pudełeczkiem. Dopiero teraz trochę wróciły mi okresy,  chociaż nazwałabym to raczej plamieniem :P
* chusteczki świetne, odkąd pracuję potrzebuję czasami takiego odświeżenia po pracy, nie zawsze mam możliwość iść się od razu wykąpać ;)


PIELĘGNACJA DZIECIĘCA: 


* Maluśki olejek kokosowy, na raz do kapieli, pomieszałam z nierafinowanym ;)
* Żel do mycia ciała i włosów Sylveco. Matka prawie całość podkradła, ale u Bartka też się świetnie sprawdzał ;) na pewno kupię znowu.
* Balsam z Biodermy- najlepszy!  Pisałam o nim TU.
* Emulsja Emotopic- na razie chyba z niej rezygnujemy, mimo, że się sprawdzała. Ale w tym momencie używamy Hippa i ewentualnie oleju kokosowego bądź jeśli jest kiepska skóra- krochmalu.


Całkiem nieźle, ale nie jest to najlepsze denko ;) Mam nadzieję, że czerwcowe będzie większe i bardziej... zróżnicowane :D


Znacie coś z mojego denka? Może coś u was sprawdziło się inaczej niż u mnie? Dajcie znać!

BUZIAKI, KAŚKA :*

niedziela, 3 czerwca 2018

VIANEK: Wzmacniający płyn micelarny tonik 2w1.

Witajcie w czerwcu! :)
Pogoda dopisuje jak tylko może, upały zmuszają wręcz do lenistwa!
W pracy to jest masakra w te upały, w domu człowiek niby odpocznie, ale w takie upały męczy i nic nierobienie, a wiadomo nic się samo nie robi :D Ale staram się po najmniejszej linii oporu :P sporo ostatnio udaje mi się poczytać, ale i dla Bartka wyskrobać więcej czasu.
Ostatnio narzuciłam sobie motto 'Nic na siłę', tego się trzymam, dobrze mi to wychodzi... i dobrze mi z tym ;) Muszę jednak tutaj wziąć się bardziej do kupy,. bo się rozleniwiłam z braku czasu :P

Dzisiaj przychodzę do was z bardzo fajnym produktem firmy Vianek. Micel i tonik w jednym. Jednego i drugiego namiętnie używam, więc zaciekawiłam się produktem, który ma oczyszczać i odżywiać jak micel, jednocześnie tonizując i przywracając właściwe ph jak tonik.


Prosta, smukła buteleczka z prostą, ale zarazem przyjemną dla oka grafiką.


Buteleczka zawiera 200 ml płynu. Produkt zachowuje swoje właściwości przez 3 miesiące od otwarcia. Skład produktu.


Kilka informacji od producenta.


Typowe zamknięcie. Niewielki otwór, przez który wydobywa się płyn. Denerwuje mnie, że w miejscu, gdzie się podważa nakrętkę, aby otworzyć opakowanie, są jakieś niedocięte, czy niedoszlifowane ostrze strzępki, którymi nie raz zdarzyło mi się zaczepić i porwać płatek kosmetyczny. Niby nic, ale jak człowiek się spieszy taka rzecz mocno wkurza ;)

Jeżeli o działanie chodzi to na prawdę dobry produkt do oczyszczania i odświeżania twarzy. Zdecydowanie mogę stwierdzić, że wpływa na stan mojej cery, pozytywnie oczywiście. Jeżeli pojawiają się jakieś wypryski, szybciej się goją, a czasem giną 'w zarodku'. Fajnie, to lubię w nim najbardziej.
Nie mam cery naczynkowej (jeszcze, bo pewnie mnie to czeka- jeśli się to dziedziczy;) no chyba że już za późno :P), więc w temacie wpływu na naczynka nie mogę się wypowiedzieć.

Jeżeli chodzi o właściwości toniku. Zdecydowanie mówię NIE. Nie powiem, że kompletnie się nie nadaje, jednak zdecydowanie lepsze efekty widzę po stosowaniu toniku oddzielnie- obecnie hydrolat lawendowy.
Chociaż fakt, że wpływa pozytywnie na wypryski działa na plus, jednak cera lepiej się zachowuje właśnie jak używam go jako micela, a tonik to oddzielna rzecz;))
Jest to na prawdę bardzo przyjemny produkt i chętnie znów po niego sięgnę, jak tylko ogarnę zapasy ;)


Znacie ten płyn? Co myślicie o takich produktach 2w1?

BUZIAKI, KAŚKA :*