poniedziałek, 29 maja 2017

Krótka przerwa w blogowaniu.

Witajcie Kochani :)

Cały czas myślałam, że obejdzie się bez tego postu, a jednak nie.
Nie mam zupełnie głowy do pisania, potrzebuję trochę odsapnąć, odprężyć się, zrelaksować po prostu nic nierobieniem.
Bartka zabieg zbliża się nieubłaganie, moje myśli non stop krążą wokół tego tematu, wybaczcie, ale potrzebuję tej przerwy, wrócę niebawem.


(Bartek jakieś 5 miesięcy temu, pomagał mi ogarnąć zapasy:P)



Na pewno będę obecna na Instagramie, zapraszam!

Wracam niebawem, za tydzień-dwa. 

Buziaki :*

niedziela, 28 maja 2017

DROGERIA ESTRELLA: Rimmell: Tusz do rzęs Extra Long Lash i paletka do brwi Brow This Way.

O kolorówce na moim blogu nie ma za wiele, staram się to ciągle zmieniać, ja uwielbiam testować nowe produkty, jednak nie czuję się mocna w robieniu zdjęć efektom, które zostawiają te kosmetyki. Jednak staram się coś tam pokazać, aby nie być gołosłowną, że skoro produkt chwalę, coś w nim jednak jest. Mam nadzieję, że z czasem nabędę wprawy i moje zdjęcia będą lepsze :)


Dzisiaj kolejne produkty, które otrzymałam od drogerii Estrella.
Chcę wam opowiedzieć o produktach, które najbardziej przypadły mi do gustu :)

Na pierwszy rzut paletka do brwi.


Paletka to niewielkiej wielkości kasetka z dwoma odcieniami.


Do zestawu dołączony jest pędzelek i szczoteczka do rozczesania i ułożenia włosków. Pędzelek- ekstra, non stop go używam, szczoteczka zawsze idzie w ruch przed nałożeniem cienia.


Jeden kolor jest o kremowej konsystencji, drugi suchy po nabraniu pędzelkiem sypki- typowy dla większości cieni.
Odcienie- co widać na zdjęciu różnią się niewiele- i tak samo po nałożeniu na brwi, ten suchy jest odrobinę ciemniejszy. No w każdym razie to mój faworyt, jakoś bardziej przypadł mi do gustu i ze względu na konsystencję i odcień. Oba są bardzo wydaje, pewnie posłużą mi ogrom czasu! Świetnie uzupełniają braki w moich brwiach, jednocześnie dając bardzo naturalny odcień. Myślę że każda brunetka byłaby zadowolona z efektu ;)


Jeśli o tusz chodzi ...


Klasyczna buteleczka dla tuszu.


Szczoteczka jest silikonowa, dosyć prosta, bez żadnych udziwnień.
Konsystencja jest ekstra,od samego początku idealna, przeważnie dka mnie tusze są zbyt rzadkie i aby dawały lepszy efekt musiałyby podeschnąć. Ten nie, super co?
Tusz jest świetny!  Uwielniam efekt jaki daje i to po pierwszej warstwie! Nie znoszę nakładać dwóch i właściwie raczej tego nie robię..



Tutaj oba produkty w akcji :) Dla mnie paletka to istne cudo <3 coś, czego od dawna szukałam. Tusz jest też bardzo fajny, chociaż nie najlepszy jaki miałam.
Niestety tusz nie znajdzie się w denku, bo nie mam bladego pojęcia gdzie jest :D jak się malowałam dałam go Bartkowi aby się czymś zajął i przepadł :D a najgorsze, że jeszcze go wtedy nie użyłam...

Znacie te produkty?

BUZIAKI! :*

piątek, 26 maja 2017

KRINGLE CANDLE: Coconut Snowflake.

Dziś dzień mamy! Mój jako mama już drugi ;) jak na złość Bartek na każdym kroku testuje moją cierpliwość... wstaje normalnie 7-8 a dziś 4:50 oczy otwarte i po spaniu... :o jak się domyślacie padam... :( dodatkowo nerwy, bo zabieg co raz bliżej ostarnie badania, wyniki przed i czasu jak na lekarstwo... chciałabym mieć to już za sobą, za tydzień o tej porze będziemy już wracać do domu... trzymajcie kciuki!

A wszystkim mamom, a w szczególności mojej (mimo, że tego nie przeczyta), wszystkiego co najlepsze! Dużo zdrowia i szczęścia, samych radosnych i przyjemnych chwil! Zero stresów i zero problemów :*


Dzisiaj pierwszy wosk Kringle Candle, o którym będę pisać. Dwa wpadły do mojego koszyka przy okazji ostatnich zakupów, które pokazywałam TU.
Ten ciekawił mnie najbardziej, więc poszedł na pierwszy ogień :) Odpaliłam go już w sumie dawno, niemal od razu jak zrobiłam zdjęcia, ale niezbyt mam ostatnio czas, o czym już wiecie.


'Wosk (Breakable Wax Potpourri) marki Kringle Candle o delikatnym i słodkim zapachu świeżo upieczonych kokosowych ciasteczek.'



Pierwsze, co muszę zaznaczyć- opakowanie <3 no dla mnie bomba! Świetnie się w nim przechowuję resztę wosku, do kolejnych paleń. Dużo lepszy pomysł, niż Yankee.
Opakowanie ma magiczną grafikę <3 jest przecudna <3 Jest dosyć świąteczne, ale czy to ważne?
Nieważne! Powie to każda osoba kochająca kokoski :D

No i ? Czy jest ten efekt, na który liczyłam? Jest jak diabli! Kocham ten zapach, ale nie od pierwszego niuchania. Pierwsze palenie, a właściwie kilka pierwszych jego minut bardzo mnie zawiodło. Na prawdę zapach kompletnie mi się nie spodobał, czułam domieszkę czegoś dziwnego, czego nie potrafię konkretnie nazwać, ale wiedziałam, że to nie jest to.
Wyszłam do kuchni, po sok, kiedy wróciłam poczułam tą boskość!
Pachnie przecudnie śmietankowo-kokosowym budyniem- dla mnie to dosłownie ten zapach, ale i opis jest bardzo trafny.

Ja jako wielbicielka zapachów kokosowych- POLECAM! Na pewno nie raz jeszcze do mnie trafi.. a póki co oszczędzam <3 :D

Wosk znajdziecie na stronie GOODIES, konkretnie TU w cenie 9 zł.


Znacie ten wosk? Wy też jesteście fanami kokosowych aromatów?

BUZIAKI! :*

środa, 24 maja 2017

DermoFuture Precision: Odżywka do paznokci z keratyną i cystyną.

Pogoda całkiem dopisuje prawda? Upał zelżał, ale nadal jest bardzo ciepło :) Świetnie że w końcu jest pogoda adekwatna do pory roku!


Dzisiaj kilka słów o odżywce do paznokci, którą ostatnio testowałam. Otrzymałam ją w ramach współpracy z Twoje Źródło Urody.


Buteleczka z odżywką znajduje się w kartoniku, na którym znajdziemy wszelkie informacje od producenta, oraz skład, ale... W moim przypadku tyłu nie ma- zanim zdążyłam zrobić zdjęcia (tego samego dnia) Bartek się dorwał do kartonika i cały tył wygryzł... i przeżuł :P




Klasyczna buteleczka, typowa dla lakierów i większości odżywek jakie znam. Pędzelek średniej wielkości, bardzo wygodny w użyciu, świetnie nakłada się produkt.

Używam jej od ok 3 tygodni, producent zaleca nakładać ją 2 razy dziennie i wcierać w paznokieć i skórki. Ja używałam ją przeważnie 3 razy. Odżywka ma dosyć przyjemny zapach, dosyć płynną konsystencję i kilka drobinek, które mi zdarzyło się wyłowić zaledwie kilka razy.

Jeżeli o działanie chodzi, odżywka trochę wzmocniła mi paznokcie, owszem złamały mi się dwa, kilka dni temu, jednak to było mega mocne uderzenie, więc nie dziwię się, bez odżywki pewnie paznokcie pękłyby po całości.
Ale co najważniejsze przestały się rozdwajać! Na prawdę miałam z tym ogromny problem, nie mogłam utrzymać ich dłuższych, non stop musiałam skracać. Tym razem udało się utrzymać na prawdę super długie i na komunię mogłam w końcu zrobić sobie hybrydy :) Po zdjęciu zapewne znowu zrobię sobie z dwa tygodnie kuracji, wtedy dopiero nałożę nowe kolory.


Znacie tą odżywkę??

POZDRAWIAM!

poniedziałek, 22 maja 2017

DermoFuture Precision: Kuracja rewitalizująca z witaminą A.

Witajcie :) Wiem, że ostatnio mniej mnie tutaj, ale i na waszych blogach, wybaczcie! Jest to dla mnie dosyć gorący okres w życiu i potrwa to zapewne do ok połowy czerwca. Później mam nadzieję, wszystko się uspokoi i życie wróci na odrobinę (!) spokojniejszy tor :D

Pogoda ciągle dopisuje- na szczęście słoneczko od nas nie uciekło i mrozy nie wróciły, a więc uskuteczniamy długie spacery, szalejemy ile wlezie :))


Dzisiaj przychodzę aby opowiedzieć wam kilka słów o kuracji, której ostatnio używałam.
Jest to rewitalizująca kuracja z dodatkiem witaminy A od DermoFuture Precision, którą testuję dzięki Michałowi z TZU.


Produkt otrzymujemy w kartoniku, na którym znajdziemy wszelkie o nim informacje. Jest on też zapakowany w folię, co ja bardzo lubię. Jest to dla mnie zapewnienie, że do produktu nikt się nie dobierał ;)


Kilka słów od producenta, oraz skład.


W środku znajdziemy malutką buteleczkę o pojemności 20 ml. Buteleczka jest z ciemnego szkła, a produkt dozuje się pipetką. Kuracja zachowuje swoje właściwości przez 12 miesięcy od otwarcia.


Kuracja jest w kolorze żółtym i jest mega wodnista. Konsystencja- dosłownie- wody. Nie jest to wygodne w użyciu, produkt dozowany na palec- spływa, nakrapiany bezpośrednio na buzię- spływa.
Chociaż i tak lepszą opcją jest nakładanie bezpośrednio na twarz no i szybciutko rozsmarować produkt. Moje pierwsze wrażanie mimo trudności w nakładaniu było na prawdę pozytywne! Produkt pachnie bardzo przyjemnie, nawet więcej uwielbiam jego zapach! I żałuję bardzo,że krótko utrzymuje się na twarzy :(

Jeżeli o działanie chodzi, nie mam zastrzeżeń, o tyle, o ile nie potrzebuję jeszcze wielkiego odmłodzenia, zauważyłam kilka zmian w mojej skórze. Widocznie stała się bardziej nawilżona, wyrównał się jej koloryt, nawet blizny potrądzikowe jakby delikatnie zbladły. Skóra stała się bardziej napięta, no zmniejszenia zmarszczek nie widzę, ale ja jeszcze wcale ich u siebie nie widzę.
Najbardziej szukałam w niej właśnie tego rozjaśnienia przebarwień i cieszę się z efektu.
Z jeszcze jednej rzeczy się cieszę- kuracji używam od 3 tygodni, a wystarczy mi jej na jakieś 2 miesiące na pewno, liczę gorąco na jeszcze lepsze efekty! Dowiecie się tego na pewno z denka :)


Znacie ten produkt?

BUZIAKI :*

czwartek, 18 maja 2017

Nowości kwietnia :-) jak z limitem tym razem ?

Właśnie wyjrzało słońce! Chociaż i bez niego dzisiaj 26 stopni pokazuje termometr :) spacerek dziś już zaliczony, może czeka nas jeszcze jeden- zobaczymy czy nie będzie zapowiadanej burzy ;) a wy korzystacie z pogody?? 

Wiem, wiem, kwiecień dawno za nami. Wyszło jak wyszło, dopiero pokazuję swoje nowości :)

Zapraszam!


Szampon kupiłam w osiedlowym sklepiku 'Społem'. Kosztował ok 5,5 nie pamiętam co do grosza :) Taniocha co ?


-szampon nawilżający vianek 16,99
-tonik-wcierka do skóry głowy vianek 15,49
-łagodzący olejek do demakijażu vianek 16,99
Szampon kupiłam z nadzieją na ratunek skóry głowy. Wcierką totalnie dowaliłam sobie skórę... Możliwe że po prostu była już w tak tragicznym stanie, że ostatecznie armagedon. A więc wyleczę i zrobię drugie podejście, o ile się nie zepsuje.
Olejek do demakijażu baardzo mnie ciekawi, słyszałam że jest ciekawy :)


Bartusiowe produkty. Emulsje Emotopic. Balsam BIODERMA, Camilia, dentinox- pomaga nam równie dobrze jak Camilia, pasta do ząbków, do tej pory myliśmy ząbki samą wodą, ale już miesiąc myjemy pastą i w sumie muszę pochwalić Bartka świetnie mu to idzie :) na początku ja szoruję mu ząbki, później szczoteczka musi być w jego rączkach i on je po swojemu szoruje :D świetny widok!
Dodatkowo otrzymałam krem do rąk gratis, trafił na te zdjęcie :)


Limitowane mydełka Isana. Tahiti pachnie obłędnie, drugie jeszcze w zapasach :) W butelce kosztowało 3,49 zapas 2,29.



Gąbeczka Blend It :) Była dodana do gazety. Kosztowała 10,99


Zakupy z okazji -55%. Jednorazowo kupiłam korektor camouflage od wibo, dwie (jedyne dostępne) szminki wibo million dollar lips- uwielbiam!- pomadę do brwi wibo no i dodatkowo nową maseczkę z bielendy. Za te zakupy zapłaciłam ok 30 zł.


Taaak, wiem, znowu woski... Jednak zapachy miesiąca kusiły, ale dodatkowo nowa kolekcja <3
o Viva Havana już pisałam. Za woski zapłaciłam ... 50 zł :P noo i z jednej strony się liczą, bo opisuje je na blogu, z drugiej strony to nie kosmetyki :D

No i to wszytko. Z woskami wydałam prawie 150 zł .... bez wosków prawie 100. Tak źle i tak niedobrze :D Jednak w tym miesiącu pokutuję, obiecuję!


Znacie coś? 

BUŹKA!

poniedziałek, 15 maja 2017

La Nature: Olej Macadamia i Masło Shea.

Weekend był przepiękny!  W większości spędzony na świeżym powietrzu! Pogoda dopisała,Bartek się wyszalał, a ja naładowałam niemal puste już baterie ;) a jak wam minął? Odpoczęliście??


Na spotkaniu blogerek w marcu KLIK otrzymałam cudny zestaw od La Nature <3



Z Bartkiem wzięliśmy się jakiś czas temu za testy, więc jestem już w stanie napisać wam coś więcej o tych produktach.

Na początek masło Shea :)


Masło znajduje się w niewielkim metalowym słoiczku.


Myślę, że widać to na zdjęciu, masełko jest mega gęste, konsystencja dosłownie stała. Trzeba je 'wybierać' ze słoiczka.


Takie to wręcz granulki ;) Ale pod wpływem ciepła i wmasowywania zamienia się w gęsty olejowy balsam, tak bym je nazwała.
Ja go używam raz w tygodniu na stopy, dzięki niemu są tak miękkie, że użycie go raz w tygodniu na prawdę wystarczy.

Jednak głównie używam go dla syna. Ma alergię na białko mleka krowiego. Od jakiegoś czasu co chwila prowokujemy organizm podając odrobinę jakiegoś produktu niskobiałkowego, oczywiście pod nadzorem i za poleceniem lekarza :)

No ale nie ma co gadać, zawsze jakieś plamki się zdarzą, i właśnie na takie awaryjne sytuacje, na mocno suche plamki używam tego masełka. I na prawdę, nie kłamiąc polecam gorąco! Jest to najlepszy produkt, jaki mieliśmy do tej pory. Najszybciej radzi sobie z problemem. Przez dwa dni nakładałam je na skórę Bartka i po tych dniach po zmianach nie było ani śladu! Dosłownie! Byłam zaszokowana, ale i bardzo zadowolona!


Teraz Olejek Macadamia :)


Mała buteleczka z ciemnego szkła- plus. Produkt dozujemy pipetką- dla mnie świetne rozwiązanie, olej nakładałam na włosy. Właściwie zostało mi go na raz, czyli taka buteleczka to u mnie  trzykrotne olejowanie.


Kilka słów od producenta, skład.


Typowy olejek, gęsta, treściwa konsystencja.
Zapach przecudny! Uwielbiam! Tak samo pachnie dla mnie olej ze słodkich migdałów!
Olej nakładałam głównie na skórę głowy i głównie włosy od połowy w dół. Na środek długości nakładałam tylko tak z grubsza. Po prostu pożałowałam produktu, włosy mam mega długie, pewnie takie opakowanie starczyłoby na raz i trochę :P Nakładałam na najbardziej problemowe miejsca. Włosy były po nim przyjemnie miękkie, fajnie je wygładzał i domykał łuski.

Ogromną nadzieję miałam, że pomoże mi nawilżyć i odżywić skórę głowy- na to liczyłam najbardziej. Jest ona ostatnio w na prawdę w tragicznym stanie.
Niestety nie pomógł. No ale cóż, czy cokolwiek mi pomoże? Sama już nie wiem co robić. Mam jakieś strupy, sypie mi się z głowy jakby śnieg sypał.. Nic nie pomaga, kupiłam szampon Vianek nawilżający, ale do tej pory dwa razy go użyłam, ciężko mi więc stwierdzić czy on coś.. Ahh.
Może któraś z was mi coś podpowie??


Znacie masło shea i olej z macadamii?

BUZIAKI! :*

sobota, 13 maja 2017

DROGERIA ESTRELLA: Rimmel Fresher Skin & BB Cream.

Witajcie :)
Pogoda przepiękna! Bartuś obecnie ma drzemkę, ale po lecimy do parku znowu pobiegać :) uwielbiam patrzeć na tego małego odkrywcę <3 tylko szkoda, że też wszystko co nie powinno go interesuje :P

Dzisiaj przychodzę do was, aby opowiedzieć wam o dwóch produktach firmy Rimmel, które otrzymałam na spotkaniu blogerek w marcu, o którym pisałam TU.
Otrzymałam je od Drogerii Estrella.

Na pierwszy rzut Fresher.


Zgrabny szklany słoiczek z plastikową nakrętką.


Dodatkowo zabezpieczony, jak widać na zdjęciu.


Pokładałam w tym produkcie dosyć duże nadzieje, byłam go ciekawa, ale też byłam przekonana, że to na prawdę może być hit!
Tak jak widzicie na zdjęciu konsystencja kremowa. Nie lubię podkładów nabieranych ze słoiczka, wolę te wyciskane z tubki, lub pompowane z buteleczki. Jest to dużo bardziej higieniczne.
Po opakowaniu właśnie zastanawiałam się czy nie będzie to coś w stylu musu, bo te przeważnie, właśnie w takich słoiczkach są. Jednak nie zgadłam :)

Kolor dla mnie bardzo dobrze dobrany, świetnie stapia się ze skórą, ale ... Powoduje, że buzia masakrycznie się klei.. mimo nałożenia matującego pudru fixującego skóra nadal się lepiła i zabójczo świeciła. Niestety przy mojej tłustej cerze powodowało to tragedię. Nie daj Boże dotknąć paluchem- ręce automatycznie do umycia... W innych podkładach po kilku minut od nałożenia tego nie ma, w przypadku tego produktu jest i to nawet kilka godzin po nałożeniu. Nie lubię, nie polecam, tym bardziej że zbliża się lato. Poszedł dalej, mam nadzieję, że komuś lepiej posłuży!


Pora na krem BB.


Ten produkt znajdujemy w tubce, takie rozwiązania wolę.


Kilka informacji od producenta i skład.


Tutaj konsystencja jest dużo bardziej lejąca, co zresztą widać. Ale też ten kolor. Prawda, że nawet na zdjęciu widać? On jest po prostu pomarańczowy...
To zupełnie nie jest mój odcień, chociaż kryje dużo lepiej niż Fresher.
Niestety w przypadku tego kremu jest ten sam efekt lepkości :/ Nie mam pojęcia o co tutaj chodzi, Podkład Wake Me Up jest zupełnie inny, postaram się dodać recenzję, bo ten podkład jest na prawdę super.
Ogólnie nie przepadam za kremami BB, bo mają słabe krycie, ten ma niezłe. Jednak wobec jednego plusa znalazłam wiele minusów, dlatego i ten produkt u mnie odpada. Tak samo oddany, oby komuś się bardziej przydał.
Żeby nie kolor, no i ta lepkość przekonałabym się do kremów BB na takie codzienne dni, aby tylko trochę otynkować buźkę :)


Znacie te produkty? Jak się u was sprawdziły?

BUZIAKI! :*

wtorek, 9 maja 2017

Yankee Candle: Viva Havana.

Pogoda? Dajcie spokój, szkoda gadać. Śnieg, deszcz? Jasne, nawet grad. W nocy -4... maj? Really? Wiosno, gdzie jesteś? Kiedy już zaraz lato, wiosny nie widać :/ u was też taka kapryśna pogoda?


Nie tak dawno wyszła nowa kolekcja 'Viva Havana'. Sama nazwa nastraja cudnie, przysyła myśli o egzotycznych wakacjach, słońce, plaża, palmy! Żyć nie umierać;-)


Grafika tarty przepiękna prawda? Kolor tak samo! Cudnie morska tafla mórz i oceanów!

'Wosk z z aromatycznej linii zapachowej Yankee Candle z serii Classic o zapachu mieszanki korzennych przypraw, drzewa sandałowego i słodkiej wanilii.'

Na sucho pachnie.. ładnie. Po prostu ładnie, tak dosyć zwyczajnie.


Istna burza zadziała się po odpaleniu kominka! Nie mogłam przestać się zachwycać! Jest to słodki zapach, ale nie przesłodki. Przyjemna woń cynamonu, wanilii i zdecydowana drzewa sandałowego! Tym razem opis jest dla mnie idealny, a rzadko tak się zdarza. Chcę wakacji, lata, wypadów nad wodę, opalania się, grillowania, błogiego lenistwa! Wiem, że te wakacje nie będą dla mnie takie same jak każde poprzednie, ale na swój sposób cudne i już się nie mogę ich doczekać <3

Uwielbiam ten wosk! Trafia w mój gust idealnie, na pewno znów do mnie trafi! Teraz tym bardziej ciekawi mnie Delicious Guava i Cuban Mohito!


Polecam wam ten wosk, jeśli lubicie nie przesadzone słodkości! 
Znajdziecie go na Goodies, dokładniej TU, w cenie 9 zł.

BUZIAKI!:*

niedziela, 7 maja 2017

LA NATURE: Massage Oil Almond&Rose.

Witajcie ;) pogoda w kratkę, ale jest bardzo cieplutko. Jednak według prognoz ma być duże ochłodzenie i pogorszenie pogody :( co to za maj?? :(


Dziś o pewnym naturalnym produkcie. Co prawda już sporo czasu minęło, odkąd otrzymałam ten olejek, i sporo czasu odkąd go testowałam, jednak w końcu moja opinia dojrzała.

Spójrzcie jak uroczo było wszystko zapakowane!




Czułam się bardzo rozpieszczona rozpakowując tą przesyłkę! I z tego miejsca raz jeszcze za nią dziękuję! Cudny prezent <3




Bardzo ciekawy sposób otwierania/zamykania. Przekręca się srebrną 'nakrętkę' i wysuwa się pompka. Wyjątkowo poręczne i wymyślne rozwiązanie :)


Kolor przezroczysty, konsystencja jak to olejek, bardzo oleista, gęsta.

Pachnie dla mnie średnio, nie przepadam za babcinym zapachem różanym. Ale nie jest to okropny zapach, którego nie dałoby się znieść. Z czasem nawet zaczął był przyjemny, odrobinkę go polubiłam.

Jeżeli chodzi o działanie. Olejek dosyć łatwo się rozsmarowuje, nie potrzeba go wiele, aby pokryć całą twarz. Dosyć szybko się wchłania, skóra nie jest oblepiona, nie ma obawy, że włosy będą się nam lepić do buzi, albo że przykleimy się do poduszki.

Niestety jednak, nie jest to olejek dla mnie. Wiem już na pewno, efekty po jego stosowaniu dowiodły mi, że zdecydowanie olejek z róży mi nie służy. Migdałowy używałam nie raz i nie dwa, dodaję do maseczek z glinki. Nie miałam po nim żadnego wysypu, żadnych przykrych niespodzianek.
Niestety po tym olejku pojawiło się okropnie dużo 'prycholi'. Wielkich podskórnych, mega bolących, ale i maluśkich ropnych. Bardzo żałuję, bo jest na prawdę przyjemny w użytkowaniu.

Jednak cóż, nie wszystko jest dla wszystkich ;) Używałam olejku z Evree różanego i też mi nie odpowiadał. Widocznie tak reaguje moja skóra i tyle. Mimo wszystko uważam, że jest to na prawdę super produkt, warty przetestowania :)


Znacie ten olejek? 

BUZIAKI! :*

czwartek, 4 maja 2017

DENKO #4. Co dobiło dna w kwietniu.

Maj już się rozpoczął a więc pora na zużycia z poprzedniego miesiąca :) mimo, że myślałam, że jest na prawdę małe, teraz widzę że jest jednak spore ;) Nie przeciągam, zapraszam!


STOPY, DŁONIE:


*krem eveline- do bani! Wyrzucam po jednym (?) użyciu. Alkohol na pierwszym, lub drugim miejscu..  śmierdział wódą... wyrzucam  bez żalu..
*mus do ciała na ratunek- świetny, świetny!! No stópki gładziuśkie, mięciusie <3
*mydło piernikowe. Okropny. Zapach ledwo zniosłam... męczyłam je, męczyłam i wymęczyłam...


HIGIENA: 


*wkładki facelle- najlepsze ;)
*chusteczki velvet też najlepsze ;)


WOSKI:


*wosk coastal living KLIK
*pink dragon fruit KLIK
*a child's wish KLIK


WŁOSY: 


*szampon syoss-bardzo dobry, ale isana równie dobra, a tańsza ;)
*olejek z marakują- do chrzanu! Zmylił mnie napis z przodu, olejek 100%. Dupa. Mieszanka. Ah głupia ja. Zużyłam na włosy, nic nie zdziałał ;)
*olej kokosowy Organique. Miałan już, jest ok :)


KOLORÓWKA: 


*podkład Avon Luxe. Świetny mus, trochę był za ciemny, ale jasny puder utrwalający pomagał. Może kupię ponownie.
*szminka Golden Rose- zaschła, bo zgubiłam pokrywkę..
*szminka X- wyrzucam, złamała się, nawet nie wiem jaka to firma.
*Camouflage Catrice. Wyrzucam, kupiłam ten z WIBO. Wg terminu od otwarcia, dawno powinnam go wyrzucić, jednak nie zrobiłam tego. Dla mnie taka pojemność jest nie do zużycia :) Ale postanowiłam wypróbować nowość wibo, więc ten idzie papa. Bardzo go lubiłam.
*szminka Wibo Million Dollar Lips- świetna, jednak nie ma już czego nakładać na usta :P no i baaardzo zgęstniała pod koniec. Ale i tak uwielbiam!


TWARZ: 


*żel dermedic <KLIK>
*micel z biedry- ostatnia butla z zapasu z kończącym się terminem. Lubię, może wrócę :)
*dwufaza z Delii- bardzo dobra, świetnie usuwała makijaż.
*płatki BeBeauty- niestety te były rozdwajające się


*płatki TAMI. Niestety, miała być opinia. Jednak jest problem. Nie skojarzyłam tego wcześniej, jednak ewidentnie mnie zapychają. Oba rodzaje... No i suche skórki mi się pojawiły.. Jedno zużyte do połowy, drugie gdzieś z 1/3. Nie polecam
*ambrozja po terminie trochę, wiec w sumie zużyłam do ciała. Ale pachniała cudnie i miała małe drobinki, chętnie sprawdziłabym działanie na twarzy.
- próbka podkładu AA- dawno próbowałam, nic nie powiem. Zasechł mi, bo zapomniałam o nim.
*maska NC Nails Company, niebawem recenzja.


CIAŁO: 


*żel Old Spice- świetny zapach, bardzo trwały. Na pewno jeszcze go kupimy :)
*żel dove- lubię i za działanie i za zapach, ale jakoś długo go męczyłam, nie lubię takich wielkich butli..
*emulsja emotopic- nie pierwsza, nie ostatnia zdecydowanie :)
*żel na dobranoc johnsons. No i ... zapach kiedyś uwielbiałam, teraz jest nijaki. No i strasznie mnie posypało po nim...



*próbka ulubionego żelu, który opisywałam TU.
Ogrom próbek co? :P aż mi wstyd... :P


No to całkiem nieźle jednak poszło :P Co znacie z tego?

BUZIAKI! :*