środa, 31 stycznia 2018

BODY BOOM. Luksusowa rozkosz z peelingiem kawowym MANGO.

Witajcie Kochani!

Przygotowania do spotkania w trakcie, szukanie pracy- bardzo aktywnie ;) Plus dom, opieka nad Bartkiem popołudniami i powiem wam, że czas leci mega szybko! Nawet nie wiem kiedy, pstryk, a tu koniec stycznia.


Dzisiaj chciałabym wam opowiedzieć ... o mojej nowej,gorącej miłości <3
Kiedy pierwszy raz zobaczyłam peelingi BodyBoom, a było to na instagramie, marzyłam o nich. Cały czas jednak odstraszała mnie od nich cena ;) No nie oszukujmy się, nie są najtańsze, ale często można je upolować w niezłych promocjach :D W takiej właśnie niezłej promocji kupiłam swój.
Miałam też jeden z joyboxa, dwa kupiłam na sprzedażowej grupie na Facebooku, ale to miniaturki :)


Proste, ale ładne opakowanie. Torebka z zamknięciem tzw 'strunowym'. Bardzo wygodne, ale początkowo (przy pierwszym opakowaniu) bałam się, że woreczek rozmoknie :D Jednak nic takiego nigdy się nie stało! Fakt, stawiam go na najwyższej półce pod prysznicem i nie leci na niego woda, jednak po każdym użyciu opakowanie jest upaćkane, więc każdorazowo je spłukuję.


Wszystkie informacje od producenta oraz skład ;)


Wyżej na zdjęciach macie czystą kawę mieloną, tutaj peeling. Nie jest on jednolity, widać że coś tam więcej w sobie ma, niż tylko kawkę ;)

Ktoś by powiedział 'Sama robię peeling kawowy, dodaję co chcę, jest idealny'. Taa, ja też robiłam, kawa, cynamon, imbir, wybrane ulubione olejki, ew cukier, no nie wiem, hulaj duszo.
Ale wierzcie mi, to zdecydowanie nie jest to samo! To.. jest cudo!
Zapach to jedno, cudowny, kawka z mango <3
Ale działanie! Petarda. Obiecuję, nie zawiedziecie się! Świeżo po wyjściu spod prysznica ewidentnie skóra jest jakby nawoskowana. Po wytarciu się jest miękka, przyjemna w dotyku, nawilżona! Tak, nawilżona i to bardzo, jednak bez żadnej lepkiej powłoki, a czuć takie satynowe otulenie.
I żaden, absolutnie żaden balsam nie jest potrzebny! Skóra jest wygładzona i dokładnie oczyszczona.
Zapach utrzymuję się całkiem sporo, bo do około godziny sama go czuję.
Co więcej, po dłuższym czasie regularnego (!) stosowania zauważyłam znaczną poprawę napięcia skóry, ale i wygładzenie jej. Szczególnie na udach i pupie.
Fajnie, bo z moją dietą ostatnio różnie. Nie to, że jem śmiecie, ale nie mam czasu wymyślać, jem na szybkiego, coś co złapię, a moje ciało błaga o zadbanie o dietę.
Ale nie wszystko naraz. Od 2 tygodni nie jem nabiału. Wykluczyłam go całkowicie, żeby poprawić stan cery, skóry głowy i ogólnie skóry ciała, z którą mam od jakiegoś czasu problem.
Od urodzenia mam alergię na białko mleka krowiego, ale niestety nabiał uwielbiam.
Jest ciężko, ale motywuje mnie to, że Bartkowi też nie można, a kp go nadal, więc dodatkowy powód.
Mam nadzieję, że w końcu uda mi się zadbać jak trzeba o swoją dietę, dodatkowo przydałoby się więcej intensywnego ruchu, jakiś trening no i może w końcu wrócę do życia :)

Peeling szczerze polecam! I mimo, że cena może przerażać jest mega wydajny ale przede wszystkim... działa! Mega pieszczota dla ciała i zmysłów!


Może znacie peelingi Body Boom?

BUZIAKI, KAŚKA :*

poniedziałek, 29 stycznia 2018

YANKEE CANDLE: Q1- Sweet Nothings.

Witajcie Kochani!
Niestety pozostaję nadal szukającą pracy ;) Ale cóż, takie życie. Znajdę coś dla siebie w końcu, na pewno ;)
Pogoda w ostatnie dni, iście wiosenna, ale i deszczowa.. Trochę przybija, ale i trochę motywuje, w końcu już bliżej wiosny, niż dalej, prawda? Prawda?? :D Oby!

Dzisiaj chciałabym wam opowiedzieć moje wrażenia na temat wosku Yankee Candle, z nowej kolekcji Q1: Sweet Nothings.


'Ciepłe, miękkie, słodkie - bańki mydlane, tak delikatne jak cichy szept.'
źródło.


Piękna, przepiękna grafika na tarcie, śliczny liliowy kolor. Ten zapach z całej kolekcji ciekawił mnie chyba najbardziej.. Jednak na sucho, kompletnie mi nie podszedł. Był słodki, ale miał bardzo dziwne podbicie, taki jakiś dym wyczuwałam.
Jednak po odpaleniu zmienia się on o 180 stopni!
Jest przyjemny, słodki, pudrowy, ja wyczuwam jakieś takie babciowe perfumy, ale nie z tych trujących, duszących i śmierdzących.
Nie zostanie na pewno moim ulubieńcem, ale nie jest najgorszym woskiem jaki miałam.
Pewnie wielu osobom się spodoba, jednak ja do niego na pewno nie wrócę ;)

Znacie ten wosk? Jak dla was pachnie?

Znajdziecie go na Goodies, dokładniej TU, w cenie 9 zł.

BUZIAKI, KAŚKA :*

czwartek, 25 stycznia 2018

PAUL MITCHELL: Lavender Mint. Moistruizing shampoo & conditioner.

Witajcie Kochani!
Przepraszam was bardzo za to, że tu u mnie ostatnio taka cisza. Niestety ostatnio wszystko tak się kręci, że ciężko mi ustać na nogach bez podtrzymania ;) Serio serio. Szukanie pracy, rozmowy , Bartek, dom, organizacja spotkania. Powiem szczerze, że chętnie bym się wyspała..
Kładę się 23-24, wstaję ok 6. Jakby ni liczyć pobudek syna, pewnie byłabym wyspana :D a tak co rano czuję że zmartwychwstaje, a nie się budzę :P
Znacie to? Czy raczej prowadzicie spokojny tryb życia?


Dzisiaj słów kilka o pewnym duecie do włosów, które otrzymałam na spotkaniu blogerskim w Grajewie :)
Ciekawi jak się sprawdził? Zapraszam!

Wiele, wiele razy słyszałam o firmie PAUL MITCHELL, jednak niestety tylko ze słyszenia.Bardzo, ale to bardzo się ucieszyłam jak zobaczyłam, że będę mogła poznać ich produkty <3
Trafiło na szampon i odżywkę z serii Lavender Mint.
Zestaw ten otrzymałam od Miasto Włosów.

<<Spotkanie blogerek w Grajewie relacja.
<<Spotkanie blogerek w Grajewie upominki.


Tak pięknie zapakowany był zestaw! Dodatkowo było dołączone mydełko, które jest boskie! Orzeźwiające, cudnie miętowo pachnące, chłodzi skórę, bardzo fajne uczucie, chociaż kocham ciepło, nie sprawia że robi się zimno, ale fajnie chłodzi, no to trzeba poczuć!


Kilka informacji oraz składy, niestety karton wyrzuciłam :( nie zauważyłam że tak kiepskie foto wyszło :(




Najpierw kilka słów o szamponie ;)


Mieści się on w sporej, o pojemności 300 ml butelce. Ciemny, niemal nieprzezroczysty plastik, jednak dosyć miękki. Żadnych zbędnych grafik, produkt od razu przywodzi na myśl, że jest z profesjonalnej serii ;)


Otwarcie na zatrzask. No właśnie, szkoda, że nie jak w odżywce, pompka. Niestety ciężko mi się to otwierało i za pierwszym razem jeden 'zawiasik' się ułamał. Dosyć spory otwór, jednak nie wydobywa się zbyt dużo produktu.


Zdecydowanie gęsta konsystencja, perłowy kolor. Zapach bardzo rześki lawenda z miętą, na prawdę fajnie pachnie. Świetnie się pieni, dobrze oczyszcza skórę głowy, jednak moją.. aż przesadnie. Niestety bardzo mnie podrażnił, jakiś składnik ewidentnie mi nie posłużył :(  Ale znacie moją skórę głowy, na maksa wrażliwa, generalnie skład nie jest dobry, więc tego się spodziewałam.


Teraz odżywka ;)


Podobna buteleczka, również 300 ml pojemności, jednak tutaj mamy pompkę ;)


Tutaj mamy buteleczkę z pompką. Mega wygodne rozwiązanie, lubię je też jeśli o szampony chodzi ;)

Na słowo mi musicie uwierzyć, że konsystencja jest gęsta, kremowa  (niestety zdjęcie mi przepadło).  Bardzo dobrze rozprowadza się na włosach i łatwo zmywa. Szczerze to nie czuję zbytnio po włosach żeby była na nich chociaż chwilę ;) Kompletnie nie poczułam jej właściwości, nie zrobiła nic, nie wygładziła, nie ułatwiła rozczesywania.. Żeby nie ukochane mleczko pewnie bym wyrwała wszystkie przy czesaniu :/

Taka legenda, taka cena a u mnie zamiast efektu, leczenie skóry od nowa. Eh, nie lubię tego.
No ale niestety, nie wszystko jest dla wszystkich ;) Czytałam o zestawie dobre opinie, np. u Alicji ;) i Emilki :)


Znacie kosmetyki Paul Mitchell? Co się u was sprawdziło?

BUZIAKI, KAŚKA :*

niedziela, 21 stycznia 2018

PIERRE RENE PROFESSIONAL: Kilka produktów do makijażu.

Witajcie Kochani!
Zima w pełni! U was też tak popruszyło śniegiem? Pogoda jest cudna! Kocham lato, ale taką piękną, mroźną, ale nie bez przesady, zimę lubię ;) Tym bardziej jak widzę jak Bartek cieszy się śniegiem! Trochę przychorował, więc nie dawałam mu poszaleć, ale jak tylko w pełni dojdzie do siebie pójdziemy tarzać się w śniegu :P


Dzisiaj chciałabym wam opowiedzieć kilka słów o produktach Pierre Rene, które otrzymałam na spotkaniu blogerek.
Minęło już od niego trochę czasu, jednak dopiero teraz mam przetestowany każdy z produktów na tyle, aby móc napisać recenzje.
Zapraszam więc!

<<Spotkanie blogerek w Grajewie. Relacja.
<<Spotkanie blogerek w Grajewie. Upominki.


Cała paczuszka!

Nie znałam żadnego produktu, więc z zaciekawieniem obejrzałam i że tak powiem 'wymacałam' każdy z nich :P
Wszystko oprócz podkładu testowałam ja, podkład siostra, bo dla mnie był mega jasny.


BOUNCY FLUID FOUNDATION 

Najpierw kilka słów o podkładzie.


Pzzede wszystkim jakie cudne opakowanie! Urocze, eleganckie! Z klasą, zdecydowanie ;)


Mój odcień to 02 BEIGE. Zachowuje swoje właściwości w 12 miesięcy od otwarcia.


Dodatkowe zabezpiecznie! Super, takie rozwiązania dla mnie zawsze na plus ;)


Konsystencja bardzo lekka, super się rozsmarowuje, nie waży.


Niby podkład wygląda ok na ręku, jednak po rozsmarowaniu go na twarzy wyglądałam jak trup :P Zdecydowanie dla mnie za jasny odcień ;) Co pewnie będzie plusem dla wielu osób, bo wiem jak ciężko jest znaleźć jasny podkład.

Siostra go polubiła. Krycie bardzo miał przyzwoite, dobrze stapiał się ze skórą, nie tworzył maski. Nie był zbyt trwały, niestety całego dnia nie wytrzymywał, potrzebował poprawek po około 6 godzinach. Potrzebował utrwalenia i nałożenia pudru matującego na wierzch. Równo się ścierał z twarzy, nie tworzył plam. Nie podrażnił jej skóry, nie zapchał, ogólnie była zadowolona.


BEAUTY SPONGE.



Gąbeczkę używałam i do tego i do innego podkładu, fajnie się sprawdzała, to mój drugi- po palcach- ulubiony sposób na nakładanie podkładu :D


FIXING LOOSE POWDER.


Również ładne, estetyczne opakowanie. Zdecydowanie ich design sugeruje produkty profesjonalne.


Tutaj również dodatkowe zabezpieczenie. Naklejona folia, bez problemu dałoby się zobaczyć czy produkt nie był otwierany.


Jeżeli o odcień chodzi, również jest dosyć jasny, jednak w przypadku takich produktów nie ma to aż takiego znaczenia, ich nakłada się zaledwie okruszki, aby scalić makijaż, utrwalić go i nadać matu. Zbyt duża jego ilość mogłaby dać 'ciasteczkowy' efekt.




Niestety opakowanie... pozostawia wiele do życzenia. Jak widać na zdjęciu, jest tak skonstruowane, że puder wysypuje się po brzegach :/ A jak jeszcze zapomnę o tym i maluję się już ubrana do wyjścia,  przebieranie się murowane :P



Bardzo bardzo fajny produkt! Świetnie wyrównuje koloryt, dobrze matowi twarz, ładnie, bardzo naturalnie wygląda, a to ma dla mnie znaczenie.  Często pudry ryżowe masakrycznie podkreślają suche skórki i robią sztuczną twarz :/ Tutaj tego nie ma, za co ogromny plus!
Co dla mnie też jest plusem, nie posiada błyszczących drobinek. Wolę taflę rozjaśniacza w konkretnych miejscach a nie nasiane na całej twarzy ;)


COVER GLOSS & MATTE FLUID LIPSTICK


Kryjący błyszczyk w ładnym czerwono różowym kolorze.  Ja nazwałabym ją pomadką w płynie, nie błyszczykiem ale ok :P Drugi produkt to pomadka matowa w kolorze ładnej 'krwistej' czerwieni ;)
Eleganckie smukłe buteleczki, dosyć typowe dla błyszczyków, szminek.


Pierwszy kolor to taki żywy czerwony róż. Nie jest to ani róż, ani czerwień. No coś pomiędzy.
Drugi to krwista czerwień ;)
Aplikator bardzo prosty w obsłudze- kijaszek zakończony gąbeczką ;)
Ładnie się nakładają, nie rolują, krycie perfect.
Błyszczyk nie rozmazuje się, trzyma się w konturach... do pierwszego łyka :P Niestety wraz z piciem i jedzeniem jest po nim. Generalnie i bez picia i bez jedzenia wytrzymał w idealnym stanie jakieś 1,5-2h, a to jednak bardzo mało..
Z drugiej strony zmywanie resztek matu.. to mordęga! Rozmazuje się, i jakby wnika w usta, plus i minus :P picie ani jedzenie go nie rusza, więc i zmyć ciężko :P

Przyjemnie pachną, dla mnie to jakieś toffie. Lubię ich używać, ale na wielkie wyjścia jest za mało trwałe. Chociaż jeśli miałabym wybrać wybrałabym mat ;) :)


ICONIC LASHES MASCARA
Tusz do rzęs, uwielbiam testować nowe tusze do rzęs ;)


Tak więc bardzo chętnie zabrałam się za jego testy. Ma silikonową szczoteczkę, ładnie rozdziela rzęsy, ale szczoteczka jest tak skonstruowana, że z każdym jej ruchem kłuje nią gałkę oczną, co nie dość że jest uciążliwe to dodatkowo bolesne. Nie wiem, czy to ja nie umiem jej obsłużyć, ale z drugiej strony miałam masę tuszów z silikonowymi szczotkami i nigdy nic takiego się nie działo.


Ładnie wydłuża rzęsy, trochę je pogrubia, raczej ich nie skleja. Nie osypuje się po kilku godzinach, ale niestety tworzy efekt 'pandy' mimo zastygnięcia, i nie pod wpływem wysiłku fizycznego (pot itd) masakrycznie rozmazywał się przy dolnej powiece :/ Niestety dla mnie jest to średniaczek, mimo że ładnie upiększa rzęsy ta bolesność i rozmazywanie się, niestety go dyskwalifikują..


Tak więc jedne lepiej, drugie słabiej się sprawdziły. Ale generalnie mam z firmą dobre wspomnienia, nie są to moje pierwsze ich produkty  ;)

A wy znacie produkty Pierre Rene? Jak się u was sprawdzają?

BUZIAKI, KAŚKA :*


KOCHANI! 

Zapraszam was serdecznie do zgłaszania się na spotkanie blogerek, które organizuję razem z Emilią! Jeśli nie mieszkacie blisko, Augustów to piękne miasto, zawsze można zaplanować tu cały weekend!



Wszystkie informacje znajdziecie TU Zapraszam!

piątek, 19 stycznia 2018

PODSUMOWANIE 2017 ROKU, czyli ZAPASY, ZAPASY, ZAPASY! Czy chociaż trochę pomniejszyłam je od zeszłego roku?

Witajcie Kochani!
Postanowiłam napisać podobny post jak w zeszłym roku. W zeszłym po prostu podsumowałam swoje zapasy, te spoczywające w szafie- czyt. nieotwarte :) Ten post możecie podejrzeć TUTAJ.

Tym razem planuję pokazać też aktualną pielęgnację, post będzie zawierał więc krótkie recenzje tych produktów.

A więc najpierw zaczniemy od produktów, które są aktualnie w użyciu, czyli obecna pielęgancja CZAS START!

*WŁOSY*


* Bania Agafii- maska do włosów. Bardzo fajna, polecam!
* Cameleo saszetka z odżywką- nic nie powiem, nie użyłam jej jeszcze.
* Planeta Organica- maska masaż. Świetna! Polecam!
* Maska Kallos Cherry- dla mnie lipa. Zużywam do emulgowania oleju.
* Paul Mitchell- odżywka, nie napiszę wam o niej zbyt wiele, bo użyłam jej dotychczas 3 razy.
* Vis Plantis- serum dziegciowe do skóry głowy. Pisałam o całym zestawie TU.


* Paul Mitchell- szampon- j.w.
* Ducray- szampon Anaphase. Dawno go nie używałam i rzadko używam. Dla włosów ok, ale dla skóry niezbyt..
*Shiseido- szampon- świetny jest! Ale na maksa podrażnia mi skórę głowy :( Ale włosy są po nim cudowne i nie potrzebują żadnych odżywek ani masek..
* Vianek przeciwłupieżowy szampon. Niebawem recenzja. Lubię go, nawet bardzo.
* Vis Plantis- szampon dziegciowy, RECENZJA, bardzo fajny! Kolejna już buteleczka.


Lakiery i pianki. Rzadko używane, ale są ;))


Lakiery Ronney. Takie warianty mi zostały ;) najcudniej pachnące :P


* Vis Plantis- Bazyliowe mleczko do włosów. Jest mega! Uwielbiam je! Świetnie wygładza, ułatwia na maksa rozczesywanie i ten boski zapach ...
* Syoss- odżywka ekspresowa w sprayu. Nic nadzwyczajnego, gliss kur ma lepsze. Więcej nie kupię.


* Marion- jedwab do włosów- używam czasami na wyjścia, bo powoduje szybsze przetłuszczanie się włosów. Sprawia że włosy wyglądają cudnie, są miękkie i fajnie pachną.
* Yves Rocher- Olejek do końcówek. Nie za wiele mogę jeszcze o nim powiedzieć. Recenzja się pojawi.
* Cosnature- olejek migdałowo kokosowy. Uwielbiam, pisałam o nim TU. Już niewiele mi zostało- ostatnio uwielbiam olejować nim skórę głowy i włosy.
* Cosnature- olejek z granatu. Przyjemny, idealny do masażu ;)
* Dabur Vatika- olejek niby miał być migdałowy, ale to mieszanka mnóstwa olejów, m.in. parafiny........ NIGDY WIĘCEJ!!!
* Olejek gliss kur. Bardzo fajny, mega wydajny, pisałam o nim TU.

*CIAŁO*


*Bielenda- peeling solny- spoko, ale minus za to, że solny. Jednak upewniłam się że wolę cukrowe. Jakakolwiek ranka na dłoni i solny peeling to dramat...
*Lirene- kokodowy peeling solny- dla mnie mega bubel :/ zapach mega kiepski :/
*Body Boom peeling kawowy KOKOS- niestety ale zawiodłam się. Znaczy, no na zapachu, Działanie ekstra, ale brakuje mi pięknego zapachu kokosowego ...


*Dove- balsam kokosowy- nie za wiele mogę jeszcze o nim powiedzieć, użyłam go raz. Dobrze, lekko się rozsmarowuję i szybko wchłania. Przyjemnie pachnie, ale nie jest to typowy kokos.
*Natura Estonica Loves Estonia balsam. Masakrycznie niewydajny. ale fajnie nawilża.
*Oilan- idealny na podrażnioną- np po depilacji skórę
*A-derma krem świetnie natłuszcza, mam czasem zmiany atopowe zwłaszcza na ramionach, bardzo mi wtedy pomaga.


*AA- żel do higieny intymnej- spoko, nic złego nie robi.
*Biolove- żel zielone jabłuszko- mega mega mega! Pachnie cudnie, świetnie myje!
*Isana- żel Cosy dream- świetny, pisałam o nim TU.
*Stara Mydlarnia- żel Granat. Jakoś nie za bardzo go lubię... barwi skórę, ciężko go domyć :/


*Dove- sztyft- bardzo fajny, lubię sztyfty dove.
*Spray z Maroko sklep. Świetny! Kiedyś na pewno do niego wrócę! Taki prosty skład, a super działanie!


* Equilibra olejek- bardzo fajny, już końcówka została- używam na brzuch, uda i pośladki ;)
*  Lirene mgiełka brązująca- fajny efekt, jednak bardzo delikatny ;)
* Nivea- olejek, pisałam o nim TU- bardzo przyjemny.
*Wibo- olejek 'Holiday Skin' mega dużo drobinek, używałam nie raz latem ;)

*TWARZ*


* Selfie Project- Żel-maseczka-peeling do twarzy. Jest przyjemny, ale nie za wiele mogę o tym produkcie powiedzieć, ze dwa razy użyty ;)
* Tess- pianka- zabieram się za jej recenzję, jest super :D
* Ziaja żel oczyszczający do twarzy- spoko, robi co ma robić ;)
* Ziaja- pasta oczyszczająca do twarzy. Dużo lepsze daje mi teraz efekty, niż kiedyś. Jest niezła ;)
*Buna- maseczka- na dniach recenzja, więc nie pisnę słówka :P :P

*STOPY*


* Avon- krem do stóp- niezły, ale jakiś taki... galaretowaty :D
* maska Avon- raz użyłam, więcej takich produktów do stóp nie kupię, ciężko mi jest wysiedzieć z nogami w górze parę minut, przy okazji nie upaćkać niczego :D
* YR krem do stóp- bardzo fajny, chociaż nie jest moim ulubieńcem ;)

*INNE*


* Equilibra- błotko
* Tutti Frutti cudowna mgiełka- uwielbiam te zapach!


* Spirulina już zużyta- omg jaki zapach... okropny :P ale oczyszcza solidnie ;)
* Glinka czeka na swoją kolej, ale lubię żółtą glinkę :)
* Tonik regenerujący- zużywam do maseczek, bo termin go goni ;)

*TWARZ*


* Micel z olejkiem- kurde dla mnie bubel, strasznie zatłuszczał mi skórę, miałam po nim mega wysypy ...
* Sylveco lipowy płyn micelarny- jakoś nie mogę o nim sobie wyrobić zdania, chociaż już trochę go używam. Nie podoba mi się, że się pieni...
* Świetna esencja z Bielendy!
*Dwufaza z nivea- pisałam o niej TU, dla mnie super.
*Żel biotaniqe- już końcóweczka- bardzo fajny! Recenzja TU.


*B-lens płyn do soczewek- spoko jest.
* Cleanic- Chusteczki peelingujące- staram się je zużyć, bo są troszkę po terminie. Ale są super i szkoda mi wyrzucić ;) pisałam o nich TU.
*Multibiomask- ostatni plasterek mi został- spoko jest! Pisałam o nich TU.


*Krem Miya- używam jakoś raz w tygodniu- fajnie nawilża, ale dla mnie dużo za ciężki.
*Maść ichtiolowa- na bolesne, duże przypadki ;)
*Pasta Cynkowa- na zaognione wymagające zasuszenia.
*Rybeczki Rival de Loop- super są, pisałam o nich TU.
*Krem z Fitomedu, jakoś nie urzekł mnie, typowany mojej cerze, z ulubionym hydrolatem... ale coś nie zagrało.
* Dermofuture maska wybielająca, świetna, znajdziecie o niej więcej TU.

*USTA*


*Ziaja- kokosowy balsam do ust- lubię go, a jest tak mega wydajny że szok!
*Balsamik z Effcia Soap- super jest! Uwielbiam! Pisałam o nim TU.

*DŁONIE I PAZNOKCIE*


*Krem BeBeauty- jest na prawdę spoko, kosztował mnie 1,99 za taką cenę rzekłabym jest świetny!
*Ulubieniec, jak robiłam zdjęcie miałam końcówkę- dziś już pustka... :( Jest świetny! Najlepszy na problemową skórę dłoni! Pisałam o nim TU.
*Serum z mirrą- super jest, polecam- pisałam o nim TU.
* Neonail olejek do skórek i paznokci- przyjemny, ślicznie pachnie :)



Teraz pora na najgorsze.... i najtrudniejsze. ZAPASY. Produkty nieotwarte spoczywające w szafie :P


*TWARZ*


Mała gromadka płatków kosmetycznych, a propo patrzę że zapasik małych mi się kończy... :P


* Ziaja- tonik liście manuka ;) Niebawem idzie w użycie- do zestawu do pozostałej dwójki- żelu i pasty.


* Serum z Bielendy, z kwasem aż 15%, trochę się go obawiam, więc jeszcze czekam aż przestanę kp.
*Maseczka wybielająca DermoFuture.
* Krem z masy perłowej na blizny
*Krem ze śluzem ślimaka


*Zestawik zrób sobie krem:
* hydrolat  z róży
* olejek avocado
* olejek sojowy
* kwas hialuronowy
* olejek miętowy


Kolejny zestaw Zrób sobie krem ;)
*Serum z komórkami macierzystymi i acerolą- planuję je na dniach rozrobić, kompletnie o nim zapomniałam, dam znać jak wypróbuję!
* olejek zapachowy bergamotowy
* olej kokosowy nierafinowany ;)


* Long4lashes- dwufaza
* Bielenda dwufaza
* Equilibra chusteczki
* Alterra chusteczki


* Bielenda esencja do skóry suchej
* Lirene nawilżający żel micelarny
* Ducray- żel do mycia twarzy


* Vianek rewitalizująca maseczka-peeling do twarzy
* Vianek wzmacniający płyn micelarny-tonik 2w1
* Vianek łagodzący olejek do demakijażu- dwa opakowania mam.


*Kremy sensilis, właśnie poszły w użycie 2-3 dni temu. Niewiele mogę o nich powiedzieć, recenzja się pojawi ;)
* Kwas do twarzy- tak samo jak z serum z Bielenda, jeszcze chwilkę poleży :) jak użyję na pewno pojawi się recenzja


* Vianek olejek do demakijażu
* Olejek macadamia
* Olejek z nasion bawełny


*CIAŁO*

ŻELE POD PRYSZNIC:


Trzy w kolekcji z Yves Rocher ;) Rok temu była ich masa, więc dobrze :P kokosowy w użyciu :D mega zapach ..


Dwa żele z Ziaji ;) ten wariant mydła blubel uwielbiam! Oliwka to nie mój faworyt, ale na pewno zużyję!


Dwa żele Original Source. Kokosowy <3 i limitowanka pokrzywowa, obym szybko je żużyła :D


* Fa magic pink jasmine
* Luksja care pro- jest włąśnie w użyciu- piekielnie się pieni :P ale jest przyjemny :)
*Pianka nivea
* Biolove- starfruits


* Bielenda- olejki. Kupione na promce w rossmannie :)


* Mydło aleppo z Marokosklep
* Cien- żel z lidla


* Miravena- żel do higieny intymnej
* Bubble  żel hibiscus i jagody acai
* Radox żel


* Fa coconut Water
* Dove dwa żele


* Old spice- kolekcja mężowska ;) pokazuję, jednak w swoje zapasy nie wliczam ;)


* No i zaczyna się moja kolekcja Isanowska :P dwie duże butle ;)


Limitowanki ;) Dwie pierwsze kocham!!


Hehe ...


UPS :P


Balea ... Trzy zapaszki ;)


Kolejne dwie z Balea- arbuzowy zapach znam- miałam mydełko ;)


*dwie słodkości i jeden mężowy ;)


* Lactacyd- dwa płyny kupione niedawno w lidlu. W tej kategorii raczej nikłe zapasy ;)


PEELINGI:


* Trzy peelingi Body Boom ;) Mango w użyciu, będzie recka! Zapach.... OMG!








Moje nowości na wyprzedaży ze sklepu kosmetykofanki ;) Pięć peelingów, jeden peeling do stóp, pomadka z peelingiem i mus waniliowy ;)

ANTYPERSPIRANTY:


* Gruszkowy dove- pięknie pachnie <3
* Z isany kupiony na cnd ;)

OLEJKI:


* Bielenda olejek kokosowy
*Lirene mgiełka olejkowa, jest bardzo fajna, pisałam o niej TU.
* Lirene olejek Vital Code

BALSAMY, MASŁA, MLECZKA:


* Perfecta express slim
* Venus- mus CC
* Bielenda- krem DD


* Kremik z Ducray- na problemy skórne jak ulał będzie ;)
* Zestaw na lato. Krem z filtrem i żel na ukąszenia komara ;)
* A-derma Mleczko po opalaniu.


* Lirene- dwa balsamy Mineral Collection.
* Balea- słodkość do ciała!


* Mixa- balsam z mlekiem owsianym- uwielbiam go!
* Garnier mleczko do ciała
* Palmers- masło kakaowe.
Muszę w końcu zużyć te trzy gagatki, chyba najdłużej mi zalegają...


* Full Mellow- masełko do ciała
* Balsam z Cosmepick- orzechy laskowe, muszę go wypróbować!
* Ziaja kokosowe masło do ciała!
* Organic Shop- Krem do ciała. Chyba z niego zrezygnuję i poślę go dalej...


* Mythos- masło do ciała
* Baby Anthyllis- oliwka do ciała dla Bartosza :)

*WŁOSY*

SZAMPONY: 


* Bania Agafia- dwa szampony serwatkowe- ulubione!
* Bania Agafia- szampon na porost włosów


* Prosalon szampon kokosowy- ulubiony męża ;)
* Szampon oherbal
* Szampon Shauma


* Batiste do ciemnych włosów
* Isana suchy szampon


* Vianek- szampon normalizujący
* Green Pharmacy- szampon łopianowy


*szampon arganowy
* Nivea: micelarny szampon.  Niezły pomocnik co? :P

ODŻYWKI, MASKI:


* Elseve- odżywka dodająca blasku
* Pilomax Wax odżywka


* Odżywka arganowa
* Pantene- nowość, trzy minutowa odżywka
*Garnier- odżywka- Goodbye Damage


* L'biotica- maska Diamentowa
* Gliss Kur- maska zimowa
* Gliss Kur- maska bambusowa- lubię, to kolejne opakowanie ;)


* Kallos Banana- znam, uwielbiam!
* Avon- maska do włosów- znam zapach tej serii
* Vis Plantis- serum dziegciowe- świetne przy problemowej skórze głowy


*DŁONIE, STOPY, USTA*



* Skarpetki Marion- niebawem (mam nadzieję) się przydadzą
* Sztyft na otarcia Silcatil
* Bioteq- sztyft na odciski
* Biedronkowa maska do stóp złuszczająca


* Soap Deli- mydełko dyniai  wanilia- mega mnie ciekawi!
* mydełko misiowe Laq- też mnie ciekawi!


* pięknie pachnąca Isanka <3
* pianka z lidla- jeśli tak kiepsko pachnie jak wanilia to .. ekhm.


*krem do rąk EOS
* krem do stóp SheFoot



* Yope- mydełka do rąk. Waniliowe było cudowne, teraz w użyciu Werbena i dla mnie nie pachnie już tak super, chociaż zapach nie jest zły.
Ciekawe jak te ;)
* zapas mydełka Isana <3



O ile niektórych rzeczy nie trzymam na siłę, jeśli wiem, że nie zużyję, o tyle żele pod prysznic.... to moja zmora.

A więc, mam:
* 40 myjadeł
* 3 produkty do higieny intymnej
* 21  mazideł do ciała
* 11 peelingów (po zakupach)
* 7 mydeł
* 2 antyperspirantów
* 12 produktów do demakijażu i oczyszczania twarzy
* 1 krem do rąk i 1 krem do stóp
* 12 produktów do pielęgnacji twarzy (kremy, sera itd)
* 2 maski do stóp i 3 INNE do stóp
* 10 szamponów
* 13 masek/odżywek/olejków itd
Tych nieotwartych! OMG.

Darowałam sobie maseczki i kolorówkę, jednak mogę pokazać co w użyciu i zapasach w kolejnym wpisie ;) Dajcie znać czy was to interesuje ;)

Ale ogólnie chyba nie jest tak tragicznie, mam nadzieję, że zużywanie będzie mi szło tak dobrze jak w 2017 roku, bo moje denka były pokaźne ;)


A jak wy stoicie z zapasami ? Też bez sensu składujecie?

BUZIAKI, KAŚKA :*


KOCHANI! 

Zapraszam was serdecznie do zgłaszania się na spotkanie blogerek, które organizuję razem z Emilią! Jeśli nie mieszkacie blisko, Augustów to piękne miasto, zawsze można zaplanować tu cały weekend!


Po więcej informacji zapraszam was TU! Buziaki!