środa, 11 listopada 2015

Ostatnio napotkane bubelki ...

Witajcie. Dzisiaj przychodzę do was z postem, w którym chcę wam pokazać, co mnie ostatnio zawiodło, a nie zasłużyło na oddzielny post.
Ale nie przedłużam. Zapraszam na krótki przegląd.

Na pierwszy rzut idzie produkt, co do którego miałam ogromne nadzieje. Dobra firma, kosmetyki naturalne, no nie kosztował mało, za tą cenę kupiłabym dwa produkty drogeryjne.
Ostatecznie tak mnie wkurzył, że z 1/3 w opakowaniu wylądował w pudełku z pustymi opakowaniami.
Nie wyobrażam sobie swojej pielęgnacji twarzy, bez jej dogłębnego oczyszczenia, co w prostszych słowach oznacza, po prostu bez peelingu.
Pierwszy w bublach znajduje się więc peeling, do twarzy, firmy Sylveco, dedykowany mojej cerze- tzn. tłustej bądź mieszanej.





Oczyszczający peeling do twarzy.
*korund
*skrzyp polny
*drzewo herbaciane

Po pierwsze kosmetyk ma strasznie nieprzyjemny zapach. Ok rozumiem, jest naturalny i wierzcie mi, że gdyby okazał się cudowny zapach nic a nic by mi nie przeszkadzał. 'Przełknęłabym go'.
Peelinguje twarz, nie powiem, że nie zdziera, bo coś tam zdziera. Mimo, że drobinki są delikatne i moją pierwszą myślą było to, że nie będzie zdzierał martwego naskórka, myliłam się, to jedno mogę mu przyznać.

Jednak największy i powiedziałabym niewybaczalny minus to to, że po zmyciu go ciepłą woda pozostawia na twarzy lepką warstwę... Bardzo lepką. Jeśli myłam już twarz żelem, po peelingu musiałam myć ją ponownie, bo nie mogłam znieść, że moja skłonna do błyszczenia twarz się lepi.
Nie mówiąc już o tym, że nigdy w życiu nie nałożyłabym na taką twarz podkładu. Zresztą kremu też nie. No to mnie denerwowało najbardziej. No nie pozatykał mi porów, nie wiem czy by to zrobił, bo nie chciałam nawet dać mu na to szansy, zawsze oczyszczałam ponownie twarz żelem, bądź micelem.
Tak go męczyłam, że nawet i termin mu uciekł. A więc ok 1/3 leci do pustaków.
Cóż, tęsknić nie będę.

Nie wiem czemu, moja przygoda z Sylveco ciągle się tak kończy. Przecież co naturalne powinno być wspaniałe, powinno być najlepsze z najlepszych, a ja coraz bardziej się przekonuję, że wolę zwykłe, drogeryjne kosmetyki, skoro te o lepszym składzie nie robią nic dobrego. Przykre.


Kolejnym bublem, także srogim, okazał się być pewien suchy szampon.
Miałam go już kiedyś, ale nie zauważyłam takiego działania, nie wiem czy skład się zmienił, czy po prostu wcześniej miałam troszkę więcej szczęścia, ciężko stwierdzić.
Wiem tylko, że kupowanie go na wyprzedaży w rossku, nawet mimo to, że był po 5 zł, było błędem.

Chodzi konkretnie o szampon od Shauma.



Nie było to przede wszystkim odświeżenie, którego czasem mi trzeba. Nie używam za często takich specyfików, ze względu na bardzo wrażliwą skórę głowy. No, ale czasem mi się zdarza, są takie sytuacje kiedy muszę gdzieś wyjść, a moje włosy błagają o ratunek.
Mają one ogromną tendencję do klapnięcia. Już następnego dnia po umyciu nie wyglądają tak, jak mogłabym sobie tego życzyć. Jest to wina tego, że są mega grube i jest ich mega dużo. Pomyślicie, jak to mogłoby być minusem... ? A jednak.

Ten szampon nie daje takiego odświeżenia jakie dostawałam dzięki najtańszemu suchemu szamponowi z Isany. Kosztował zawsze ok 5,5 zł w promocji i nie miałam z nim nigdy problemu. Ostatnio nie mogłam trafić na jego promocję jak byłam w pobliżu, a więc jak zobaczyłam z cnd ten z shaumy, wzięłam dwie butelki.

Wierzcie mi, nawet 5 zł na niego szkoda.
Odświeżenie jak odświeżenie, na 2-3 h było ok. Ale to jak bardzo bielił mi włosy, już nie było. Robiłam wszystko, wyczesywałam, wytrząsywałam,  przecierałam ręcznikiem. Jedynie przetarcie włosów delikatnie wilgotnym ręcznikiem dawało  jakikolwiek efekt. A jak się domyślacie, tym samym efekt świeżości był dużo krótszy.

No cóż, widocznie nie pisane mu było mi służyć. Wiem, że choćby nie wiem co nie wrócę do niego. Zużyję go, zostawię go na wizyty w szpitalu (jakby jakieś miały do porodu być, jeśli nie to na pobyt 'porodowy'). W 'klimacie' szpitalnym moje włosy nadają się do mycia 2 razy dziennie, więc zawsze coś tam da.
Pocieszenie żadne, wiem.

Znacie któryś z tych dwóch produktów?? Może u was się sprawdziły ?

A już niedługo o lakierowych bublach...

BUZIAKI, KAŚKA :*


środa, 4 listopada 2015

JoyBox Make Up. Co się kryło w środku ?

Witajcie :)
Dzisiaj przychodzę do was z zawartością najnowszego Joyboxa, którego tematem przewodnim miał być make-up.
Dla mnie pudełko było interesujące z kilku powodów, ale przede wszystkim 'because of blushing heart' :D
Wiem, praktycznie każdy w blogosferze zna ten kosmetyk, ma go i używa. No mi jeszcze w ręce nie wpadł, więc to była świetna okazja, biorąc pod uwagę też inne dobroci.
No ale zapraszam do obejrzenia zdjęć i krótkich opisów :)



Jak widać pudełeczko jest pełne :) wyjątkowo duża  zawartość :)


Wybielająca pasta do zębów Biała Perła. Bardzo chętnie przetestuję :)



Zmywacz do paznokci Delia. Miałam kiedyś taki z loreal i bardzo lubiłam. Ten też chętnie wypróbuję:)



Miniaturka, a właściwie bardzo mała miniaturka, bo 30 ml maski do włosów. No to akurat trochę zabawne, że w make-up boxie jest maska do włosów, jeszcze pastę do zębów mogę połączyć, ale maskę ? No a ta pojemność... aż na raz :)))




Ooooo na to najbardziej się czaiłam, więc cieszę się, że udało mi się upolować pudełko.



Paletka cieni zupełnie nie dla mnie, ale wiem komu podpasują, więc mam część prezentu na gwiazdkę :)



Demakijaż z Glov. No sama nie wiem czy to wypróbuję :)



Podkładu nawet nie otwieram, sprzedam go bo jestem pewna, że wyglądałabym w nim jak mudżyn.



Bronzero- rozświetlacz :D myślę, że ciekawy produkt, będziemy próbować :)



Korektor Pixie. Chyba też za ciemny, jeszcze pomyślę, czy go zostawić. Chociaż nie powiem, byłam go ciekawa, ale ten odcień ...



Od razu przepraszam za jakość zdjęcia. Tusz już jeden taki mam, dostałam na Konferencji Meet Beauty. Więc pewnie albo oddam, albo sprzedam, zobaczę.



Koleeejny czerwony lakier do paznokci. Kolejny w pudełku, bo w poprzednim pudełku też był czerwony lakier ...



Konturóweczka z Etre Belle :D Kolejny kosmetyk, dla którego zamówiłam pudełeczko.


Dla samych tych dwóch kosmetyków (serduszko i konturówka) opłacało się kupić pudełko. Dodatkowo coś tam wpadło do przetestowania.

Ogólnie dla mnie pudełko udane ze względu na serce i kredkę. Jednak szczerze mówiąc rozumiem dziewczyny, które nie były zadowolone i nie kupowały pudełka. Dla mnie np poza kredką nie było nic w pudełku, co by było takie, że tak powiem ekskluzywne. Uważam, że w pudełku powinny być mniej dostępne kosmetyki. No i ta maska ... Heh. Nie wiedziałam czy śmiać się czy płakać.

Co wy myślicie o tym pudełeczku? Udane czy nie ?

BUZIAKI, KAŚKA :*

wtorek, 3 listopada 2015

Denko #9- październikowe zużycia!

Witajcie :))

Dostałam dzisiaj joyboxa, ale o tym w najbliższym pocie :)
Dziś przychodzę do was z październikowymi zużyciami ... :) Nie ma tego strasznie dużo, ale trochę się nazbierało :)
Zapraszam.. :)


Ciało- kąpiel :)

Żel axe. Zużywał go mój mąż, tak się z nim męczył, że o matko ...
Żel dove, niedługo porównawcza recenzja dwóch żeli dove :)
karmelowy żel z bebeauty. Cudny zapach! Mąż był nim zachwycony, ja też go lubiłam :)
kokosowe mydło pod prysznic- uwielbiam! Nie pierwsza i nie ostatnia butelka :)


Włosy :)

Lakier do włosów Syoss. Bardzo fajny, długo używałam, bo takich specyfików używam bardzo rzadko :)

Twarz:


Mleczko do demakijażu od Tołpy. Taki średniaczek, nic nadzwyczajnego nie zrobił. Makijaż zmywał- ot i tyle.
Olejek do mycia twarzy od bielendy. Sama nie wiem, chyba mnie po nim sypało. Nie jestem pewna, czy to po nim, ale najpewniej tak.
Tonik od clarena. Ciężko mi coś powiedzieć na podstawie tak małego opakowania.
Krem olay, próbka kiedyś otrzymana, kremik niezły :)

Makijaż i paznokcie :)

Zmywacz Isanowski- super :) <RECENZJA>
Baza i kredka rozświetlająca od P2. W sumie może raz ich użyłam.
Tusz od Essence, bardzo fajny <RECENZJA>
Tusz od Miyo- bardzo bardzo słaby!

Ciało- ogólnie.


Mydło w płynie zapas. Kupiony w lidlu. Przyjemne, ładnie pachniało :)
Chusteczki dada- na leniwy demakijaż i nie tylko, do wielu rzeczy używam mokrych chusteczek. Bardzo fajne :)
Wkładki z biedronki- bardzo fajne :)
Antyperspirant garnier- dobrze chronił, ładnie pachniał.
Pasta do zębów prokudent- kupiona w Rossmannie. Dla mnie bardzo dobra, inne, lepszych firm, przeważnie są dla mnie za mocne, ta jest idealna.
Antyperspirant nivea- zużył go mój mąż. Nie pierwsze i nie ostatnie opakowanie, ostatnio stwierdził że to najlepszy jaki do tej pory używał.
Mydło nivea- byle jakie a i zapach nie powalał niestety ...


To już wszystko :)
Miałyście coś? Może u was coś się sprawdziło, co u mnie nie ?

BUZIAKI,
KAŚKA :*