sobota, 30 września 2017

NIVEA: 1-minutowa maska z serii Urban Skin Detox.

Kilka dni pięknej jesieni za nami! I błagam, niech to się nie kończy! Owszem, nie jest za ciepło, ale 14 stopni to nadal piękna pogoda! Jest słoneczko- jest super! Oby jak najwięcej takich dni :)
Na szczęście nadal jesteśmy zdrowi, chociaż nie zapeszając Bartek nie choruje wcale ;) staramy się wzmacniać odporność kiszonkami, witaminą d, owocami i warzywami. No ale rzecz najważniejsza! Nie przegrzewamy się! Czapki jeszcze nie nosił, chociaż patrzą na mnie jak na debilkę, wiem, że robię dobrze, bo moja metoda daje dobre rezultaty ;)) U was też pogoda dopisuje? A zdrówko?


Dzisiaj chciałabym wam opowiedzieć moje wrażenie po używaniu maski, którą otrzymałam będąc przyjaciółką NIVEA :)


Maska znajduje się w niewielkiej tubce o pojemności 75ml.


Kilka informacji od producenta, skład.


Maska jest w kolorze białym, jest kremowa, gęsta i ma mnóstwo tyciusich granulek. Dla mnie konsystencja jest niemal idealna jak pasty oczyszczającej ziaji liście manuka. Od razu mi się z tą pastą skojarzyła. Pachnie bardzo kremem nivea, co dla mnie jest ok ;)

Producent zaleca nałożyć grubą warstwę maski i zmyć ją dokładnie po minucie. Dla mnie generalnie to na rękę, przeważnie biorę szybki prysznic i po dokładnym umyciu się, jeżeli nałożyłam maskę chciałabym ją zmyć właśnie już po umyciu się, a jeszcze nie natrafiłam na taką, którą się trzyma poniżej pięciu minut :P

Ale najważniejsze jest przecież działanie, a niestety, tu zaczynają się schody.
Po pierwsze, masakrycznie piecze mnie twarz od razu po nałożeniu... Po zmyciu twarz jest gorąca i wrażliwa na dotyk. Więc tym bardziej plus, że trzyma się ją krótko. Niestety, ale mam już pewność, że przez nią zaczęło mnie strasznie sypać :/ Dodatkowo masa zaskórników, których mi dzięki niej przybyło :( Kompletnie mi nie posłużyła, więc pójdzie dalej, może u kogoś się sprawdzi.


Znacie ją? Może u was sprawdziła się lepiej?

BUZIAKI, KAŚKA :*

środa, 27 września 2017

COSNATURE: Naturalna pianka oczyszczająca 3w1 z cytryną i melisą.

Witajcie Kochani w ten słoneczny poranek :-) Pogods dopisuje, więc my zaraz uciekamy na podwóreczko! Zrobimy zakupy i zwiedzimy każdy zakątek okolicy! A was zapraszam na nowy wpis ;-) Miłego dnia!


Dzisiaj chciałabym opowiedzieć wam o piance do oczyszczania buzi. Nie do końca jakoś mogłam zobaczyć w niej wielki cud, jednak ostatecznie ją bardzo polubiłam.


Pianka mieści się w plastikowej butelce. Opakowanie i grafika przyjemna dla oka, estetyczna.


Skład produktu. Niestety tutaj również nie ma ani słowa po polsku- zabrakło dla mnie etykietki ;))





Pianka. Gęsta, treściwa, dosyć zbita konsystencja. Kolor biały. Z zapachem miałam na początku mały problem. Dla mnie jest trochę chemiczny, nie wiem skąd to się bierze, ale dla mnie zapach to jakaś pomyłka... Nie ma nic wspólnego z przyjemnym, słodko-kwaśnym zapachem cytrusów. Niestety. Tragedii nie ma, jest do zniesienia, ale przykro, bo na zapach baardzo liczyłam!

Ale wróćmy do najważniejszego. Działanie. Pianka jest delikatna, nie podrażnia, mnie nie uczuliła. Fajnie odświeża skórę po nocy, zmywa sebum i wszelkie zabrudzenia typu kurz. Makijaż to już nie jest dla niej taka łatwizna, jednak nie jest znowu tak źle. Dwa mycia i po brudzie :P
Mocniejszego makijażu (taki, jeśli nakładam cienie) nią nie tykam. Wcześniej, zmywam wtedy oczy, żelem do demakijażu Biotaniqe.

Generalnie nie jest to mój ideał, jednak jest w porządku, poza zapachem to właściwie czyni swoją powinność- to najważniejsze.

Jeśli ktoś nie robi mocnego make-upu szczerze polecam! Jest mega wydajna :)

Piankę miałam przyjemność testować dzięki współpracy z Twoje Źródło Urody i Cosnature :)
Kosmetyki Cosnature kupicie w Hebe, aptekach DOZ w Aptekach Cefarm i Sklepach EKO.

Znacie tą piankę?

BUZIAKI KAŚKA :*

sobota, 23 września 2017

LIRENE MINERAL COLLECTION: Olejowa mgiełka do ciała koral morski.

Weekend, weekendzik ;) jakie macie plany? U mnie weekendy przeważnie zbyt wiele się nie różnią odkąd jest Bartek :P co oczywiście nie przeszkadza spotykać się ze znajomymi :P dziś przyjechała do nas moja siostra ;) Bartek odstrzelił popisówę i zasnął ;) ja zostawiam was z postem a sama lecę się relaksować!:*


Dzisiaj chciałabym wam opowiedzieć o jednej z niedawnych nowości Lirene, mianowicie mgiełkę olejową do ciała 'Koral Morski'. Na promocji -49% w rossmannie, kupiłam mgiełkę i balsam. Zakupy pokazywałam w poście z nowościami.

<< Nowości lipca i sierpnia. 

Później jeszcze okazało się, że wygrałam konkurs, w którym do wygrania był zestaw tych kosmetyków. Balsam, który mi się zdublował, niebawem poleci na rozdanie, jednak mgiełki nikomu nie oddam :P chcecie wiedzieć czemu? Zapraszam do dalszej części postu ;)


Mgiełkę otrzymujemy w plastikowej butelce, przezroczystej. Produkt jest dwufazowy, połowa jest przezroczysta, druga połowa w pięknym morskim kolorze. Po wymieszaniu faz, płyn robi się mleczno-morski.


Skład. Pojemność to 195 ml, zachowuje swoje właściwości w 6 miesięcy od otwarcia.


Kilka słów od producenta.


Dozowanie za pomocą sprayu- mgiełka, więc jakby inaczej, jednak jakie to wkurzające! Spray psika wszędzie, gdzie tylko się da, ale nie na ciało. Na szczęście udało mi się jakoś to zwalczyć. Po prostu robię łódeczkę z dłoni i do tej 'miseczki' psikam mgiełkę :P Sprawdza się super :D


Konsystencja jest płynna, z małymi tłustymi oczkami :P

Jeżeli ktoś liczy na mega silne i trwałe nawilżenie- niech automatycznie zrezygnuje z zakupu ;)
To jest lekka MGIEŁKA! Mgiełka! Dokładnie tak, jak nazwa wskazuje. Owszem olejkowa, jednak mocno nie nawilża.
Jest to fajny, jednak lekki nawilżacz,  Podoba mi się zapach- nie jest typowo morski, chociaż odrobineczkę morza ma. Podoba mi się to, że to mgiełka. Mega podoba mi się to, że się perfekcyjnie i ekspresowo się wchłania! Generalnie można się ubierać dosłownie minutkę po wsmarowaniu produktu. Nie pozostawia żadnej tłustej powłoczki, jednak skóra jest miękka i przyjemna w dotyku.
Nie podrażniła mojej skóry, nie wyrządziła jej żadnej krzywdy.

Bardzo ją polubiłam, dla mnie jest to idealny produkt na lato! Na pewno na lato przyda mi się coś bardziej treściwego, jednak mgiełka niemal sięga już dna, więc coś wygrzebię z zapasów ;)
Drugie opakowanie poczeka do lata, będzie idealne na upały <3


Znacie tą mgiełkę? Ja wam ją polecam, jeśli nie macie bardzo potrzebującej skóry.

BUZIAKI, KAŚKA! :*

czwartek, 21 września 2017

YANKEE CANDLE: Autumn Glow.

Witajcie ;) Jesień pełną parą. Szkoda tylko, że nie ta piękna, złota. Ciepła i słoneczna...
No ale tym bardziej pogoda nastraja na palenie świec i wosków, więc woski będą też jesienne. Nie wszystkie na pewno, lata tak szybko nie wykurzę, a nawet i zimą :P Ale latem wosków jesiennych nie palę, tak więc zapraszam :)


'Wosk z rześkiej linii zapachowej Yankee Candle z serii Classic o egzotycznym aromacie paczuli, złotego bursztynu i świeżo ciętych ziół. Wyczuwalne są też delikatne nuty cytrusów.'


Wybaczcie kiepskie zdjęcie. Jakoś żałuję flesza, ale chyba jednak przestanę, jeśli robię zdjęcie wieczorem. Takie pięknie wychodzą w sztucznym świetle :)

Wracając do wosku. Ładny kolor tarty i grafika na obrazku bardzo zachęcała mnie do odpalenia tego wosku. Na sucho pachniał ładnie, jak mocne kobiece perfumy.
Po odpaleniu trochę się zawiodłam, ale nie trwało to długo. Wosk potrzebował dłuższej chwili, żeby uwolnić aromat. Jest to przyjemny, ciepły dla mnie typowo jesienny zapach. Chyba czuję ten bursztyn, chociaż nie wiem jak bursztyn pachnie, delikatny zapach ziół i zdecydowanie tą paczulę!
Bardzo przyjemny, jesienny zapach. Typowo otulający.

Zapach dostępny jest na stronie Goodies, dokładnie TU, w cenie 9 zł.


Znacie ten zapach?

BUZIAKI, KAŚKA! :*

poniedziałek, 18 września 2017

DR DUDA: Siarczkowy żel do kąpieli, fasonów (kąpieli rąk i nóg) i pod prysznic.

Hej! Pogoda padła kompletnie... leje drugi dzień, wieje masakrycznie. Na samą myśl o wyjściu z domu mam dreszcze.. lubię jesień, nawet tą chłodną, ale nie deszczową :( oby pogoda się polepszyła! Trochę słońca potrzebne na już!


Słyszeliście o kosmetykach Dr Duda? Ja do niedawna nie miałam bladego pojęcia o ich istnieniu, a są to bardzo ciekawe produkty. Są one na bazie Buskiej wody mineralnej siarczkowej z ujęcia 'ZUZANNA' las winiarski.

Ja miałam okazję wypróbować żel do kąpieli i mycia.


Duża butla, aż 500g pojemności. Prosta, czytelna etykieta.



Kilka słów od producenta oraz jak używać produkt.


Ogromne otwarcie, dosyć uciążliwe było na początku, jednak zaczęłam robić wg instrukcji, używać produktu z nakrętki, wtedy problem zniknął.


Konsystencja żelowa, gęsta. Kolor przezroczysty. Zapach... trudny. Bardzo charakterystyczny, intensywny i dla mnie nie do końca przyjemny. Jednak też nie jest kompletnie nie do zniesienia.
Nie czuć w nim siarki, jakby było chyba bym nie wytrzymała używania go, dla mnie to trochę gorzki zapach proszku do prania... Dziwne co? :P takie skojarzenie.

Jeżeli o działanie chodzi jest to specyficzny produkt i absolutnie nie da się pod żadnym kątem porównać go do klasycznych, tym bardziej drogeryjnych myjadeł.
Żel się praktycznie nie pieni, jednak świetnie oczyszcza i odświeża skórę. Niestety zapach dosyć długo się utrzymuje na skórze, dla mnie to lekki minus, bo nie jest dla mnie zbyt przyjemny.
Ciężko go spłukać. Osiada na skórze niczym druga skóra i nie pocierając intensywnie dłonią nie da się go domyć. Ale ale to poniekąd plus. Zostawia na ciele powłoczkę- nie tłustą, absolutnie, proszę tego nie mylić. Skóra jest miękka, przyjemna w dotyku, to jest tak, jakby dostała mega zastrzyk nawilżenia! Nie zauważyłam wpływu na cellulit, mam go trochę na udach, jednak jeżeli o rozstępy chodzi to widzę gołym okiem że pojaśniały! Są mniej widoczne, nie rzucają się tak w oczy. Wpływu na naczynka nie zauważyłam, jednak nie mam z nimi wielkiego problemu.

Bardzo ciekawy produkt! Bardzo godny uwagi, serio. Mimo zapachu, który zresztą da się przecierpieć, nigdy nie spotkałam się jeszcze z produktem myjącym, który tak poprawia stan skóry. Na już, ekspresowo i na dłużej!

Produkt otrzymałam na spotkaniu blogerskim w Grajewie od ekodomek :)
http://ekodomek.eu/
https://www.facebook.com/Ekodomekkosmetyki/
https://www.instagram.com/ekodomekeu/



Znacie ten produkt?

BUZIAKI, KAŚKA :*

czwartek, 14 września 2017

KLOCKI BLOCKI 3+, czy nadają się dla ponad półtorarocznego dziecka?

Witajcie kochani!
My od dwóch dni cały dzień sami. Tatuś dużo pracuje, niestety Bartek, bywa że go nawet nie widzi dwa- trzy dni.. ale że dziecko rośnie, później chodzi spać, na pewno się to zmieni. A i tatuś wiecznie nie będzie tyle pracować ;)

Dzisiaj post z serii tych, które pojawiają się raczej rzadko na moim blogu. Chciałabym wam napisać kilka słów moich przemyśleń na temat klocków, ale na podstawie obserwacji syna. Czyli będzie to moja, ale i pośrednio jego opinia :)


Klocki znajdują się w mega wielkim kartonie. Dosyć słaby, bo dojechał do nas już naderwany, ale w sumie mnie to nie dziwi, jakie byśmy klocki nie kupowali, przeważnie kartony były w jakimś stopniu uszkodzone.
Na obrazku można zobaczyć co znajdziemy w środku i propozycję budowania klocków ;) Nasz wariant to 'Wesołe gospodarstwo'. Wybrałam te konkretne, dlatego że widziałam tu dużo zwierzątek, które mój Bartek ubóstwia, ale dodatkowo tory, z jeżdżącą ciuchcią, co byłam pewna synka zainteresuje!

Najpierw wrzucę wam kilka zdjęć później napiszę co wspólnie myślimy o tym zestawie ;)

















Uprzedzam na widocznych zdjęciach jest kilka dodatkowych klocków, te z cyferkami, piesek i mały 'Pan'. Pochodzą one z lego duplo :) Połączyliśmy zestawy, bo bez problemu można było je spasować, a wtedy było większe pole do popisu- wiadomo.

Jak już wspominałam super, że w zestawie są zwierzątka! Był długi czas, że Bartek niemal się z nimi nie rozstawał, nosił je ze sobą w rączkach po całym domu! Potrafi bez problemu wskazać, które to które, więc oprócz zabawy jest też nauka!

Bartek uwielbia się bawić klockami, na początku uwielbiał rozwalać to co ktoś zbudował, ale szybko załapał, że jeszcze fajniej jest budować!
Tata to najlepszy kompan do klocków, trzeba to przyznać! Tata buduje tory, różne, przeróżne kombinacje, niesamowite wieże i połączenia! Bartek jeśli tata się z nim bawi potrafi nieprzerwanie bawić się zestawem ponad godzinę, a wierzcie mi to mega rekord!

Dodatkowo, co wieczór, uczę i zachęcam synka do sprzątania. Tzn., przed snem wszyscy razem 'ogarniamy' jego zabawki. Zbieramy klocuszki, piłki wrzucamy do namiotu, ustawiamy autko i motorek przy komodzie, do basenu wrzucamy pluszaki. Jestem z niego dumna, bo ma 1,5 roku a wie, że na wieczór zbieramy zabaweczki. Pomaga, chętnie, nie na siłę. Dla niego to chyba forma zabawy ;) Jest ogólnie nerwuskiem i chyba też temu lubi sprzątać, bo przy niektórych czynnościach, jeśli coś nie idzie po jego myśli bardzo się denerwuje, przy ogarnianiu to niemal niemożliwe :)

Uwielbiam zabawki, które oprócz bawić- czegoś uczą. A to cierpliwości (której nam bardzo brak, a która do klocków jest jednak potrzebna), a to nazw zwierzątek, a to nawet samego układania klocków, co wymaga wyżej wspomnianej cierpliwości, ale i precyzji. Bartek szybko opanował układanie klocków, dzięki cioci Uli :*

I mogę szczerze powiedzieć, że klocki to jedna z nielicznych zabawek, które idą w ruch codziennie, kilka razy dziennie... od dwóch już miesięcy. Tak dużym zainteresowaniem cieszą się tylko piłki w basenie bądź namiocie, autko i motorek. Klocki dołączyły do listy ulubionych zajęć bardzo szybko i na pewno długo w niej zostaną, tym bardziej, że my już mamy w zapasach klocki, które w ruch pójdą dopiero za rok, lub więcej!

Na prawdę polecam! Warto, warto, warto! Kilka chwil codziennego spokoju gwarantowane! Nie ważne, że są 3+, one nadają się też dla roczniaka, zdecydowanie. Brak tam małych elementów, które mogłoby dziecko połknąć.

Klocki otrzymaliśmy na Spotkaniu Blogerskim w Grajewie, dziękujemy bardzo!


<<Spotkanie Blogerskie w Grajewie RELACJA
<<Spotkanie Blogerskie w Grajewie UPOMINKI

A wasze dzieci bawią się klockami? Jakie polecacie?

BUZIAKI, KAŚKA!

poniedziałek, 11 września 2017

Efcia Soap: Mydełko świerkowe i balsam do ust.

Witajcie. Pogoda się polepszyła, a ja ... nabawiłam się zapalenia piersi ;-) Nie jest to tajemnicą, że nadal karmię synka. Ale chciałabym trochę ograniczyć mu pierś w dzień, z racji tego że kiepsko je stałe pokarmy.. No i mam :P sama sobie to zrobiłam :P Ale mam nadzieję, że szybko mi przyjdzie, bo to ból niemiłosierny...


Dzisiaj chciałabym wam napisać kilka słów o dwóch produktach produkowanych przez Efcia Soap. Są to produkty robione ręcznie, nie na wielką skalę, z wielką starannością i miłością!
Spójrzcie sami!


Mydełko świerkowe i balsam do ust z naturalnymi składnikami.


Tutaj macie skład mydełka. Świetny prawda?


Mydełko wygląda uroczo! Przyjemnie świerkowo pachnie, nie jest to silny zapach, ale delikatny podbijający typowy mydlany zapach. Super się pieni, świetnie oczyszcza ciało jednocześnie go nie wysuszając, jak zwykłe mydełka lubią.
Nie jestem mega wielką fanką mydeł, ale te to kolejny dowód, na to, że czasem warto się przełamać, aby rzeczywiście uprzyjemnić sobie kąpiel ;-)


Balsam znajduje się w malutkim słoiczku dobrze zakręcanym. Niestety nie jest to moja ulubiona forma opakowania, nie lubię mazać ust paluchem, wolę sztyfty/tubki.


W składzie znajdziemy m.in. olej kokosowy, wosk pszczeli. olej z wiesiołka, olej z avocado!

Jednak ten balsamik jest na prawdę mega przyjemny. Ślicznie słodko pachnie, doskonale nawilża i pielęgnuje usta! I... bardzo słodko smakuje :P Jest mega wydajny, używam go codziennie ok 1-3 razy dziennie, nie widzę WCALE ubytku!

Cudny skład, piękny zapach, wspaniałe działanie.. Czego chcieć więcej?


Znacie te produkty? Serdecznie zapraszam was na Facebook Efcia Soap! Warto!

BUZIAKI, KAŚKA! :*

ZAPRASZAM do obserwowania na instagramie ;-) double_identityblog

niedziela, 10 września 2017

YANKEE CANDLE: Warm Cashmere.

Witajcie w Niedzielę ;-) piękną niedzielę ;) słoneczko świeci, z temperaturą póki co gorzej, ale 20 stopni będzie :) a więc na kilka dni mała namiastka lata do nas przyszła! Cudnie! Miłego dnia więc i zapraszam do lektury ;))


Dzisiaj chciałabym wam opowiedzieć o jednym z wosków z nowej jesiennej kolekcji 'Fall in Love', mianowicie Warm Cashmere.

Nudziakowa tarta z piękną grafiką, ale i interesującą nazwą. Kaszmir.. jak pachnie kaszmir ;-)


'Wosk z rześkiej linii zapachowej Yankee Candle z serii Classic o aromacie drzewa sandałowego, kardamonu, piżma, paczuli oraz francuskiej wanilii.'


Na sucho wosk nie do końca mi przypasował, już myślałam, że z racji tego nie spodoba mi się, chociaż bardzo na niego liczyłam.

Jednak po odpaleniu... CUDO! Piękny aromat wanilii, drzewa sandałowego oraz kardamonu. Ciepły, lekko perfumowany, otulający zapaszek, idealny na chłodne wieczory! A że jesień już przyszła, na pewno go jeszcze zamówię! Jest cudny! Jeden z moich ulubionych. Przywołuje miłe wspomnienia, odpręża i wycisza po ciężkim dniu.
Absolutnie nie jest ciężki i duszący, nie rozbolała mnie po nim głowa. 
Jest dosyć intensywny, ale nie krzywdząc jednocześnie.

Polecam! Godny poniuchania ;-))

Wosk znajdziecie na stronie GOODIES, dokładnie TU, w cenie 9 zł.


Znacie ten wosk? A inne zapachy z nowej kolekcji?

BUZIAKI, KAŚKA :*

czwartek, 7 września 2017

Nowości lipca i sierpnia :)

Witajcie! Dzisiaj przychodzę, żeby pokazać wam nowości z dwóch ostatnich miesięcy. Lipcowe powinny były pojawić się w zeszłym miesiącu, jednak jakoś się nie złożyło. Więc dzisiaj jestt podsumowanie nowości dwóch miesięcy :)

Zapraszam!


Kosmetyki Dove Baby ;-) Planuję niebawem recenzję. Potrzebujemy więcej czasu, bo do niedawna byliśmy tylko na emolientach, więc nie można tak drastycznie zmienić produktów. Ale recenzja będzie ;-)



Dostałam się do kampanii SKYN z Rekomenduj.to wypróbowane dawno, rozdane dawno :P



Woda termalna Vichy ;-) Recenzja TU.



Zestaw lakierów Ronney ;-) Recenzja TU.



Mus do mycia Malina i Rabarbar od Nivea :) Recenzja TU.



Cytrynowa pianka do mycia buzi i migdał-avocado szampon COSNATURE. Testuję z Twoim Żródłem Urody. Szampon zrecenzowałam TU. Recenzja pianki zapewne też się pojawi! ;)



Zakupy w Rossmannie. Żel mnie skusił przy okazji kupna soczewek. Czytałam, że cudnie pachnie! I pachnie mega <3 Żel kosztował 7 zł (8?), soczewki 23zł.



Zakupy w osiedlowej drogerii. Płyn- lubię bardzo-7 zł, Mydełko rosyjskie- ok 6 zł. Maska organic shop- 6 zł :)


Zakupy na -49% w rossmannie. Tu skorzystałam pierwszy raz. Kupiłam trzy produkty do pielęgnacji ciała. Nie przemyślałam, żeby wziąć też maseczki, ale byłam z Bartkiem i wzięliśmy wtedy też wieeelki zapach chusteczek velvet, bo były w super cenie, a u nas akurat jedna paczka została ;) no i jakoś tak o maseczkach zapomniałam ... Zapłaciłam za to ok 27-28 zł.
Kupiłam też wtedy chusteczki velvet ;) Kupiliśmy 8xtrzypak :) :) będzie na dwa miechy. Były w świetnej cenie 9.8zł za 3 ;)




Woski ;-) Kupione na goodies, a właściwie wymieniłam punkty. Dwa to nowości, z nowej jesiennej kolekcji.
Trzy to zapachy miesiąca sierpień. Dwa zrecenzowałam: PINK SANDS II TURQUOISE SKY :)



Tutaj szampon i odżywka arganowa oraz żel p/p Radox. Prezent od Brata i Bratowej :* prosto z Anglii ;-)



Kolejne zakupy na -40% tym razem. No nie mogłam odpuścić maseczek :P



Kupiłam też wtedy szczotkę do 'szczotkowania na sucho' :) Za maseczki i szczotkę zapłaciłam niecałe 20 zł.



Chusteczki Babydream- to chyba nowość, wcześniej ich nie widziałam. I znowu maski na -40% :P była jeszcze jedna pomarańczowa, ale już jej użyłam. I baardzo się cieszę że je kupiłam! Za to wszystko zapłaciłam ok 10 zł :)


A więc licząc mniej więcej wydałam w te dwa miesiące 100 zł  :P owszem, większość kupiłam w sierpniu, ale z racji podsumowania zakupów po sierpniu nie ma to znaczenia :P no licząc też soczewki, a przecież to nie kosmetyki, a produkty potrzebne... Czyli wydałam około 80 zł :D piękny wynik w dwa miesiące!


Znacie coś z moich nowości??

BUZIAKI, KAŚKA :*