Kilka dni pięknej jesieni za nami! I błagam, niech to się nie kończy! Owszem, nie jest za ciepło, ale 14 stopni to nadal piękna pogoda! Jest słoneczko- jest super! Oby jak najwięcej takich dni :)
Na szczęście nadal jesteśmy zdrowi, chociaż nie zapeszając Bartek nie choruje wcale ;) staramy się wzmacniać odporność kiszonkami, witaminą d, owocami i warzywami. No ale rzecz najważniejsza! Nie przegrzewamy się! Czapki jeszcze nie nosił, chociaż patrzą na mnie jak na debilkę, wiem, że robię dobrze, bo moja metoda daje dobre rezultaty ;)) U was też pogoda dopisuje? A zdrówko?
Dzisiaj chciałabym wam opowiedzieć moje wrażenie po używaniu maski, którą otrzymałam będąc przyjaciółką NIVEA :)
Maska znajduje się w niewielkiej tubce o pojemności 75ml.
Kilka informacji od producenta, skład.
Maska jest w kolorze białym, jest kremowa, gęsta i ma mnóstwo tyciusich granulek. Dla mnie konsystencja jest niemal idealna jak pasty oczyszczającej ziaji liście manuka. Od razu mi się z tą pastą skojarzyła. Pachnie bardzo kremem nivea, co dla mnie jest ok ;)
Producent zaleca nałożyć grubą warstwę maski i zmyć ją dokładnie po minucie. Dla mnie generalnie to na rękę, przeważnie biorę szybki prysznic i po dokładnym umyciu się, jeżeli nałożyłam maskę chciałabym ją zmyć właśnie już po umyciu się, a jeszcze nie natrafiłam na taką, którą się trzyma poniżej pięciu minut :P
Ale najważniejsze jest przecież działanie, a niestety, tu zaczynają się schody.
Po pierwsze, masakrycznie piecze mnie twarz od razu po nałożeniu... Po zmyciu twarz jest gorąca i wrażliwa na dotyk. Więc tym bardziej plus, że trzyma się ją krótko. Niestety, ale mam już pewność, że przez nią zaczęło mnie strasznie sypać :/ Dodatkowo masa zaskórników, których mi dzięki niej przybyło :( Kompletnie mi nie posłużyła, więc pójdzie dalej, może u kogoś się sprawdzi.
Znacie ją? Może u was sprawdziła się lepiej?
BUZIAKI, KAŚKA :*
Na szczęście nadal jesteśmy zdrowi, chociaż nie zapeszając Bartek nie choruje wcale ;) staramy się wzmacniać odporność kiszonkami, witaminą d, owocami i warzywami. No ale rzecz najważniejsza! Nie przegrzewamy się! Czapki jeszcze nie nosił, chociaż patrzą na mnie jak na debilkę, wiem, że robię dobrze, bo moja metoda daje dobre rezultaty ;)) U was też pogoda dopisuje? A zdrówko?
Dzisiaj chciałabym wam opowiedzieć moje wrażenie po używaniu maski, którą otrzymałam będąc przyjaciółką NIVEA :)
Maska znajduje się w niewielkiej tubce o pojemności 75ml.
Kilka informacji od producenta, skład.
Maska jest w kolorze białym, jest kremowa, gęsta i ma mnóstwo tyciusich granulek. Dla mnie konsystencja jest niemal idealna jak pasty oczyszczającej ziaji liście manuka. Od razu mi się z tą pastą skojarzyła. Pachnie bardzo kremem nivea, co dla mnie jest ok ;)
Producent zaleca nałożyć grubą warstwę maski i zmyć ją dokładnie po minucie. Dla mnie generalnie to na rękę, przeważnie biorę szybki prysznic i po dokładnym umyciu się, jeżeli nałożyłam maskę chciałabym ją zmyć właśnie już po umyciu się, a jeszcze nie natrafiłam na taką, którą się trzyma poniżej pięciu minut :P
Ale najważniejsze jest przecież działanie, a niestety, tu zaczynają się schody.
Po pierwsze, masakrycznie piecze mnie twarz od razu po nałożeniu... Po zmyciu twarz jest gorąca i wrażliwa na dotyk. Więc tym bardziej plus, że trzyma się ją krótko. Niestety, ale mam już pewność, że przez nią zaczęło mnie strasznie sypać :/ Dodatkowo masa zaskórników, których mi dzięki niej przybyło :( Kompletnie mi nie posłużyła, więc pójdzie dalej, może u kogoś się sprawdzi.
Znacie ją? Może u was sprawdziła się lepiej?
BUZIAKI, KAŚKA :*