czwartek, 26 lutego 2015

22.02.15 26.02.15 i krem do rąk od Farmony 'Wanilia i indyjskie daktyle'.



Witajcie. :)
Co tam u was? Ostatnimi dniami nie miałam zupełnie czasu na pisanie… Dalszy ciąg szkolenia- Życie w biegu…  No ale już tylko do czwartku przeżyć. W piątek wyjazd do domu. To mnie pociesza. Szczerze mówiąc trochę się boję tego tygodnia. Wcześniej byłam 3 tygodnie w Ostródzie- co drugi dzień w Iławie. Teraz jadę do Wrocławia… Właściwie to pisząc to jestem w pociągu. ‘
Nie dość, że tyle drogi, bo wyjechałam z Augustowa o 7:40 we Wrocławiu będę o 19:30, to dodatkowo rano tak się zdenerwowałam, że przez godzinę nie mogłam się uspokoić. 

Ostatnie dni, właściwie licząc tygodnie są dla mnie bardzo trudne. Mam dużo stresów, wyjazdy nie wyjazdy, szkolenia nie szkolenia… W domu byłam na weekend. Teraz to tylko na niedzielę .. Mam już tego po dziurki w nosie. Jestem taką osoba która wręcz panicznie boi się zmian. Nie lubię takich wyjazdów. I nie jest to kwestia lenistwa. Jadąc autobusem, pociągiem, jakiekolwiek przesiadki to dla mnie ’kupa’ nerwów. Jeśli bym znała miasto to nie, żaden problem. Ja mam ogromny strach przed nieznanym. Ogólnie jestem bardzo odważną osobą, ale mam pewne lęki- myślę, że jak każdy..
A więc, wracając do tego, co stało się rano. Zajechaliśmy na przystanek. Za chwilę podjechał autobus.  Polecieliśmy z walizką, wysiadł Pan kierowca- jeden z dwóch. Pyta dokąd? Zazwyczaj pytają, żeby w miarę logicznie ułożyć bagaże, żeby nie szukać , tych którzy wcześniej wysiadają.  Ja mówię, że Warszawa Zachodnia. Spytał, czy była rezerwacja, no i właśnie tutaj mnie przytkało … Ale myślę sobie, no nic, będę miała gorsze miejsce. No i odpowiadam mu, że nie mam. A on do mnie ‘To nie pojedzie pani’.  A ja z wrażenia ‘Pan chyba żartuje??’ Odpowiedział ‘Nie proszę pani, nie żartuję’.  No zawał. Musiałam dziś na wieczór zajechać, a od razu w głowie, że nie dam rady…
Chyba zrobiło im się mnie szkoda, bo zaczęli dzwonić i sprawdzać mi połączenia o innej godzinie, tą samą linią- Żak Expres.  No i zaproponowali, że zabiorą mnie do Łomży i stamtąd jakoś dojadę, bo tam jest więcej połączeń na Warszawę niż z Augustowa. Dowiedzieli się też, że o 13 z minutami jest jedno wolne miejsce. No spoko, teraz jest, a jak o 13 już będzie zajęte? To jest możliwe.  Mówili też, że często się zdarzają takie sytuacje, że ktoś rezygnuje i miejsce jest, no więc liczyłam na cud…
Dojechaliśmy do Ełku. Na jednym z przystanków, zatrzymali się no i zobaczyli, że podjeżdża ‘Pks Suwałki’, jeden z nich podbiegł do nich, dowiedział się, że jadą do Warszawy i mają full miejca. Przyleciał do mnie i pyta ‘Z tyłu jest autobus, który jedzie do Warszawy i ma miejsca, chce pani jechać?’ Ja się zerwałam chwyciłam swoje rzeczy, oczywiście się zgodziłam i poleciałam za nim. Wziął i zaniósł moją walizkę, włożył ją nawet do bagażnika. Dawno, bardzo dawno nikt nieznajomy nie był dla mnie tak życzliwy! Z tego miejsca, serdecznie dziękuję za pomoc! Wcale nie musieli mi tak pomagać, jak miło jest wiedzieć, że istnieje jeszcze bezinteresowność…

Przygód full. Jest 16:02. O 19:30 mam być we Wrocławiu. Jeszcze długa droga, ale jest bliżej niż dalej.
Ten tydzień to dla mnie wyzwanie. Obce- duże miasto. Moje stresy i lęki się najbardziej tu objawiają. Sama będę musiała trafiać w pewne miejsca. Wiem , że pierwszy dzień będzie najgorszy. Następny już mniej. Aby trafić za pierwszym razem. Będzie dobrze, musi być :)


Wracając do tematu, właściwie, po prostu do dzisiejszej recenzji. Przez ostatnie dwa tygodnie, zmiana wody, powietrze niezbyt służyły mojej skórze. Na wyjazd zabrałam ze sobą krem, który pierwotnie nie służył do kremowania ciała, a jedynie dłoni. 

Mówiąc to mam na myśli krem do rąk i paznokci 'Wanilia i indyjskie daktyle' od Farmony.


Niepozorna tubka o pojemności 100 ml. Otwarcie typu klik. Bardzo proste w obsłudze. Nie zacina się, nie wymaga użycia siły. Opakowanie bardzo proste, ale zarazem miłe dla oka.


 

Kremik jest koloru jasno żółtego, konsystencja dość gęsta, ale nie twarda. Łatwo się wsmarowuje i szybko się wchłania. Nie bieli i nie pozostawia tłustej warstwy. Wchłania się całkowicie. 
Generalnie w kremie nie podobał mi się zapach jak próbowałam używać go do rąk.
Jak poszedł do użytku ogólnego nie przeszkadzał mi tak bardzo, bo nie utrzymywał się długo.

Nie jest jakoś extra nawilżający, ale nie wysusza. No dla mojej skóry to  za mało, ale tragedii nie zrobił. Tylko tak szybko się skończył.. :)


P.S.: Post pisałam ogólnie w niedzielę, jak jechałam pociągiem. Chciałam opublikować w niedzielę, albo przynajmniej w poniedziałek, ale zupełnie brak mi było czasu na poprawki... Wracałam późno, padnięta... Wybaczcie.
To już koniec szkoleń :) Już będę na bieżąco z wami :)
W poniedziałek robię badania, we wtorek idę do pracy.
Od 27.02 właściwie jestem pełnoprawną pracownicą punktu Lombardowego :)
Kolejny, myślę (i mam nadzieję) ciekawy etap w życiu. No, jak się potoczy, się okaże :)

BUZIAKI,
KAŚKA

środa, 18 lutego 2015

Peeling owocowy od Hean. Jak cudnie jest brać z nim prysznic !



Cześć dziewczyny :) Co u was?

U mnie dalej szkolenie, którego mam już trochę dosyć... Męczy mnie to już i chcę powrotu do normalności. A jeszcze do piątku no i kolejny tydzień... Ostatni, ale myślę, że najcięższy.
No nic, dałam radę do tej pory dam i dalej.


Właściwie przez przypadek wpadł w moje ręce. Na wyjazd wzięłam ze sobą płyn do higieny intymnej od Facelle- aby używać go do mycia ciała, okolic intymnych jak i włosów. Jakoś nie wpadłam na to, że mi go zabraknie, no nie było go już za wiele, ale byłam pewna że wystarczy.
No ale cieszę się że jednak zostałam zmuszona do tego, żeby kupić drugi :D 

Padło na peeling z Hean, który w Naturze zaświecił mi się i ceną i wariantem zapachowym :D

Skład dla ciekawskich :)

Produkt mieści się w tubce. Pojemność 200 ml. Zamknięcie typu klik. Łatwo chodzi, nie sprawia problemów pod prysznicem, nawet jeżeli butelka jest mokra.






Desing prosty- bardzo miły dla oka.

Wariant zapachowy: Jagody Acai i wiśnia japońska
Kolor: Fioletowy
Konsystencja: typowy żel pod prysznic z drobinkami peelingującymi.

Zapach jest przesłodki! Dokładnie taki, na jaki liczyłam czytając opakowanie. 
Wbrew pozorom, po pierwszym wrażeniu i określeniu go jako delikatny żel peelingujący nie jest tak! Jest mocny. Dla mnie pasuje. Ja takie peelingi lubię. 
Dokładnie tak, jak trzeba zdziera martwy naskórek, oczyszcza ciało zanieczyszczeń i przyjemnie masuje. 

Używanie go to ogromna przyjemność i dla ciała i dla zmysłów! Od teraz uwielbiam go i na pewno wróci do mojej kosmetyczki jak ten się wykończy ;-)

Znacie??
Jak wasze wrażenia? :)


BUZIAKI,
KAŚKA

niedziela, 15 lutego 2015

Peeling twarzy w nietypowy sposób? Pielęgnacja twarzy od cleanic.

Hej dziewczyny ;-)

Tymczasem w międzyczasie pakowania się na kolejny tydzień szkolenia... nowy post;-)


Jakiś czas temu w Rossmannie trafiłam na sporo produktów 'na do widzenia', które mnie zainteresowały.
M.in. były to nawilżane chusteczki do peelingu od Cleanic.



Od dawien dawna byłam ich ciekawa, ale cena odstraszała- to było jakieś 8-10 zł za 10 sztuk.
Ok, dobre na wyjazd, ale bez przesady.

No w cenie na 'do widzenia' za 4,19 można wypróbować :)
No więc takim sposobem chusteczki trafiły do mojego koszyka, co więcej pojechały ze mną do Ostródy :)
Wiadomo, peeling raz w tygodniu- przynajmniej u mnie- to za mało. Nie za bardzo widziało mi się ciągnąć ze sobą peeling, bo i tak jak to ja ledwo swoją torbę podnosiłam. Więc to, że akurat trafiły się te chusteczki to super!

Tył opakowania dla ciekawskich :)

A więc jak to jest z tymi chusteczkami.?
Serio można je uznać jako peeling? Hmm, właściwie to jest tak, że chusteczki mają na powierzchni takie chropowate wypustki.




 Pierwsze moje odczucia były mieszane. Bałam się reakcji skóry, gdyż są na prawdę mocno-zdzierające. Strasznie mocno, a więc osoby, z wrażliwą cerą mogłyby się skrzywdzić, a więc lepiej uważajcie.
Dla mnie fajna sprawa, chociaż może odrobinę za mocny. Takie uczucie jest w trakcie używania, jednak po użyciu moja twarz nie była zaczerwieniona ani podrażniona. Chusteczka zdarła martwy naskórek, oczyściła twarz z wszelkich zanieczyszczeń. Po wyschnięciu płynu, którym jest ona nasączona nie czułam żadnego ściągnięcia ani wysuszenia. Równie dobrze mogłam nie nakładać już kremu.

Jak dla mnie świetne rozwiązanie na wyjazd. Peeling w tubce jest ciężki i zajmuje dużo miejsca, chusteczki mogę wcisnąć w każdą mini przestrzeń, nie ważą zbyt wiele. I rzeczywiście się sprawdzają :) Dla mnie świetna alternatywa!

Polecam :)

BUZIAKI,
KAŚKA

środa, 11 lutego 2015

Creme mousse-hypoalergenic body wash Nutrium moisture od Dove.

Dzisiaj umilacz kąpieli, który pierwszy raz wypróbowałam daaawno dawno temu. Jak wyszedł jako nowość od razu znalazł się w mojej kosmetyczce.
Mowa o żelu pod prysznic z dove o pięknym zapachu i świetnej konsystencji musu.

Kupiłam go jak dobrze pamiętam w biedronce za jakieś 3-4 zł. Tanio jak barszcz! Wcześniej, te parę lat temu kupowałam go w butelkach 400 ml, ta jest 200, i płaciłam za niego jakieś 12 zł. I to czatowałam na promocję i dopiero wtedy robiłam zapasik.
Była jeszcze zdaje się inna wersja i ona była z drobinkami. O ile dobrze pamiętam, to było jakiś czas temu. Nie jestem też na 100% pewna czy były tylko te dwie wersje, po prostu nie pamiętam.


Dla ciekawskich skład.

Opakowani typowe, niewielka butelka- pojemność 200 ml. Zamknięcie też bardzo często spotykane- typu klik. Łatwo chodzi, nie trzeba się natrudzić, aby otworzyć mokrymi rękami będąc pod prysznicem.

Wg mnie design jest ładny. Prosty i dla mnie zachęcający. Lubię takie proste, ładne i czytelne etykiety.


Konsystencja lekkiego, jakby napompowanego żelu. Typowy mus, ale jednak gęsty i wydajny. Nie trzeba go aż tak wiele, żeby umyć całe ciało. Dobrze, a nawet bardzo dobrze się pieni. Spłukuje też łatwo. Wg mnie jest bardzo wydajnym kosmetykiem. Używam go od dłuższego czasu i mam wrażenie, że praktycznie nic w nim nie ubyło.

Jeżeli chodzi o działanie nie jest jakiś ekstra nawilżający, ale ja tego nie wymagam od żelu pod prysznic. To ma robić balsam, masło, krem itd. Żel ma przede wszystkim dobrze oczyszczać skórę, na pewno jej nie wysuszać! Ten nie wysusza mojej skóry i dobrze ją oczyszcza. Nie działa na nią drażniąco, nie uczula. A to dla mnie jest bardzo ważne.

Wg mnie warto go wypróbować. Pięknie pachnie i nie wysusza. Używanie go to czysta przyjemność :)

Polecam :-)


BUZIAKI,
KAŚKA

poniedziałek, 9 lutego 2015

Mega uniwersalny ... Płyn do higieny intymnej od Facelle.

Witajcie :)
 U mnie ciąg dalszy szkolenia, a tymczasem na tapetkę wchodzi...





Kolejny świetny tanioch!
Płyn do higieny intymnej od Facelle- wewnętrznej firmy Rossmanna.
Płyn, który mimo przeznaczenia, przeze mnie używany jest do mycia nie tylko okolic intymnych.
Właściwie nie używam go zgodnie z przeznaczeniem wcale!
Jeżeli chodzi o higienę 'tych miejsc' wolę piankę, też z facelle <FACELLE>,  która obecnie już nie jest w sprzedaży, jak jeszcze pracowałam w rossie była na do widzenia. Kupiłam wtedy z 6 opakowań :P

Ten płyn używany jest przeze mnie do mycia włosów i sprawdza się w tej roli świetnie!
Jest przede wszystkim delikatny dla skóry głowy, a to wg mnie jest najważniejsze. Od dawna mam problem z szamponami itd. Przeważnie mnie uczulają, lub podrażniają i tak już podrażnioną skórę.

Skład kosmetyku jest bardzo dobry, moje włosy go polubiły.
No fakt, że się plączą, to muszę przyznać, ale wystarczy użyć ulubionej odzywki bądź maski i nie będzie z tym żadnego problemu.

W tej chwili, na wyjeździe służy mi też jako żel do mycia ciała jak i również zgodnie z przeznaczeniem do pielęgnacji okolic intymnych.
W obu przypadkach sprawdza się świetnie.
Nie wysusza, nie podrażnia, nie uczula. Na prawdę świetny kosmetyk :)
Zapłaciłam za niego jedyne 4,99 i to bez promocji :) w promocji kosztuje ok3-4 zł :)



Otwarcie typu klik. Wygodne w użyciu, nie ma problemu z otwarciem. Kolor żelu przeźroczysty. Zapach bardzo delikatny i przyjemnie świeży. Jak wiecie jestem bardzo wrażliwa na zapachy, więc jeżeli ktoś ma tak jak ja, to śmiało można spróbować :)

BUZIAKI,
KAŚKA


niedziela, 8 lutego 2015

Zmywacz cudowny! Znaczy się kolejny powrót do tanich kosmetyków... ?

Witajcie :)
Jak wasz weekend? U mnie w sumie dobrze, odpoczęłam, byłam u teściów wczoraj, wieczorem zabraliśmy na noc bratanka :) jak miło! Chłopiec 5 lat :) świetny dzieciak :) Zawsze to jakaś odmiana dla nas. W nocy spałam baardzo słabym snem, słyszałam każdy jego głośniejszy oddech- spał w pokoju obok... Bo tak myślałam, czy się nie obudzi i nie będzie płakał do mamy, czy coś. No wiadomo, w nocy się obudzi, nie zorientuje się gdzie jest no i się przestraszy.. Wiadomo jak to jest.. Ale spał całą noc :) Grzecznie zjadł śniadanie, a teraz w nagrodę gra na komputerze :)
A ja mam chwilę wolnego :) Więc jestem :) Niedługo muszę się zacząć pakować, dziś znowu wyjazd... Nie chce mi się właściwie. Taki rozbity tryb wcale mi nie odpowiada.
No ale jakoś przeżyję.


Noo, ale do rzeczy :)





A właściwie do zmywacza do paznokci z taniutkiej firmy Isana. To jest kolejny raz, kiedy Isana mnie zaskakuje... Zapłaciłam 3,99 za zmywacz- bo nie był akurat w promocji.
Ale to i tak nie jest dużo.


Dla mnie- zmywacz idealny! Wiem, że na pewno wiele z was zna go od dawna, używa i chwali i recenzowanie go nie ma sensu... Czyżby?
Wg mnie ma :) Piszę wam zawsze o produktach, które wg mnie warto poznać i wg mnie nie warto.

Maluję paznokcie od dobrych paru lat. Były lepsze i gorsze. Tak jak ze wszystkim. Ale ostatatni zmywacz, który miałam był totalnie do bani!

Kupiłam go w naturze. Od Sensique- ze niby o owocowym zapachu. Po pierwsze nie pachnie, a po drugie nie zmywał nawet zwykłego lakieru. Był u mnie długo, ale to dlatego że przez 8 miesięcy miałam pracę w spożywce, nie mogłam malować paznokci. Ale jego zużycie przedstawię wam tak: zmycie zwykłego lakieru to był płatek kosmetyczny na dwa paznokcie. Jeżeli lakier był z brokatem, lub tzw piaskowy na palec szły dwa, lub nawet trzy płatki! Zmywanie nim paznokci było koszmarem.

Jeżeli chodzi o isanę nie ma z tym żadnego problemu! Zmywacz jest świetny! Piaskowy lakier zmywa od razu, jednym płatkiem idzie zmyć całą rękę ... Jestem zachwycona! Nigdy nie kupię już innego zmywacza!



Produkt mieści się w średniej butelce, zamkniętej zakrętką. Pod zakrętką  mieści się nieduży otwór. Dozowanie płynu jest łatwe, chociaż może się zdarzyć, że wyleci go więcej niż potrzeba. Myślę, że malutka dziurka byłaby lepszym rozwiązaniem.

Jednak biorąc pod uwagę jakość produktu, opakowanie może być najgorsze i tak nie ujmuje to jego działaniu ;-)

Znacie?
Co o nim sądzicie??

BUZIAKI,
KAŚKA


środa, 4 lutego 2015

Ziaja- naturalny oliwkowy płyn micelarny.

Witajcie :)) Mam internet! Od dzisiaj :D
Kobietka sobie przypomniała że mają jeszcze jedne wi-fi:D
W końcu... No więc do roboty. Piszę post i nadrabiam chociaż część zaległości u was:)

Szkolenie jak szkolenie, początek to był mega szok! Byłam załamana, że jednak sobie nie poradzę a wiązała mnie już umowa- rozwiązanie jej to spory koszt... No i szczerze mówiąc ciekawie nie było.
Dzisiaj już jestem optymistyczniej nastawiona :) Wiele rzeczy, które były dla mnie jak kosmos, dziś rozumiem i dobrze sobie radzę :) W tej chwili większość rzeczy potrafiłabym zrobić bez pomocy. Myślę, że nie jest źle :)
Już jutro czwartek, a w piątek do domu :)




Ziaja ha? Od zawsze lubiłam tą firmę. Za masło kakaowe, kokosowe, za mydła pod prysznic- świetne zresztą! Za kremy do rąk, za dwufazówkę itd. itp. mogłabym wymieniać długo. Poznałam firmę dobrych kilka lat temu. I wzdłuż i wszerz :)

No i swego czasu byłam akurat w super-pharmie i mieli tam taką świetną promocję, że kupując dwa ich płyny micelarne, za oba zapłacę 10 zł. A więc padło m.in. na ten oto tu :)

Skład dla ciekawskich.

Opakowanie- butelka 200 ml. z zamknięciem typu klik. Łatwo chodzi, nie ma problemów z otwarciem ani zamknięciem. Dziurka niewielka, płyn się nie marnuje. Wylewa się jedynie tyle, ile w rzeczywistości potrzebujemy.

Jeżeli chodzi o konsystencję- jest płynna. Zupełnie jak woda.

Płyn jest bezwonny i przezroczysty, zupełnie jak mówi nam na opakowaniu producent.



OD PRODUCENTA:
"Delikatny płyn micelarny przeznaczony do codziennego demakijażu i oczyszczania każdego rodzaju skóry"

OLIWKOWA RECEPTURA:
-hypoalergiczna
-nie zawiera parabenów ani barwników
-bezzapachowa

Płyn może być stosowany przez osoby noszące szkła kontaktowe. Produkt testowany dermatologicznie pod kontrolą lekarzy okulistów.

OLIWKOWE OCZYSZCZANIE:
-zapewnia łagodny demakijaż
-skutecznie zapobiega wysuszaniu
-zmiękcza skórę oraz tonizuje naskórek
-wpływa kojąco na podrażnienia'

Sposobu użycia już wam nie będę pisać, bo wydaje mi się, że jest to oczywiste :)

Jeżeli chodzi o moje wrażenie ..
Płyn dobrze oczyszcza skórę, zmywa podkład korektor, cień, jak i tusz bez żadnego problemu, bez potrzeby tarcia skóry. Po przetarciu nim skóry jest ona delikatnie ściągnięta, ale owszem nie jest sucha i skrzypiąca. Mimo to, nie lubię tego efektu ściągnięcia, więc krem obowiązkowo.

Jeżeli chodzi o zmiękczanie skóry nie zauważyłam nic podobnego, tak samo jeśli chodzi o kojący wpływ na podrażnienia. Mam w tej chwili podrażnioną skórę twarzy- poprawy nie widzę.

I ostatnie...
Noszę okulary. Od drugiej klasy gimnazjum (?). Mniej więcej. Odkąd zaczęłam pracować nabyłam soczewki. To już jakieś prawie 4 lata .. Okulary noszę przeważnie w domu.

Właściwie ta było do niedawna. Od jakichś dwóch tygodni nie noszę soczewek, bo mam problem z założeniem jednej na lewe oko. Po prostu coś jest nie tak. Muszę do okulisty ale są ogromne kolejki, a ze względu na zamieszanie związane z szkoleniem póki co odpuściłam..

A więc zaliczam się jako tako do osób noszących soczewki. Ale co to ma za znaczenie czy się je nosi?

Płyn jest tragiczny dla oczu! Nie jestem w stanie zmyć nim tuszu bo 'beczę jak bóbr'...
Oczy pieką, łzawią a nawet do godziny zostają zaczerwienione. Potrzebuje natychmiast spłukać je wodą, co daje ulgę, ale oczy pozostają zaczerwienione...
Dla mnie jest t ogromny minus! Nie kupię więcej tego płynu, bo jest jak to bym określiła 'trudny'. Dobrze domywa, nie pachnie, bez barwników, nie uczula, ale bardzo mocno podrażnia oczy.. Dla mnie całkowicie eliminuje go z moich przyszłych zakupów...

Znacie??
Co o nim myślicie??

BUZIAKI,
KAŚKA


Ja w drodze na szkolenie :))

niedziela, 1 lutego 2015

Troszkę prywatnie..

Co u was?? Jak weekend? :)

U mnie zaczął się bardzo nieciekawie...
W Piątek dostałam wypowiedzenie. Ucieszyłam się, ale ... i zasmuciłam.
Z jednej strony super- w końcu przestanę śmierdzieć po powrocie z pracy (sorry, musiałam- po całym dniu smażenia frytek nie pachnie się przyjemnie :D ), w końcu dopiorę ciuchy, w których tylko przychodzę do pracy ( się przebieram- ale całe powietrze jest pełne tego smrodku..). W końcu sama będę o sobie myśleć lepiej... :)

A z drugiej strony, przecież za coś trzeba żyć .. Opłacić mieszkanie (wynajmowane, więc prawie 800 zł), rachunki no i życie też kosztuje.. Ale tak wzięłam na wstrzymanie, od jakiegoś czasu wysyłałam CV bo sama chciałam odejść. Ponoć czekali aż ja złożę wypowiedzenie, ale się nie mogli doczekać ;-)
Z drugiej strony też mój chłopak pracuje, nie zarabia tak źle żebyśmy nie dali sobie rady, a przecież praca jest. Nie jest ze mną nic nie tak, mam sprawne ręce, nogi, twarz też nie znowu taka okropna, no ok. mogłabym trochę schudnąć.. Ale w większości pracy to mnie nie eliminuje.
A więc nie była to dla mnie aż taka tragedia. Stwierdziłam, że jak coś damy radę a ja będę szukać.

W sobotę miałam ogromne plany. Chciałam porządnie wysprzątać dom, upiec ciasto, napisać ze dwie- trzy notki- w tygodniu nie mam aż tyle czasu.
No i wstałam jakoś w pół do 9. Zrobiłam kawę. Włączyłam sobie odcinek serialu 'Saving Hope'- świetny! Polecam:) Lubię takie szpitalne dramaty :)
No i minęło jakieś 15 minut serialu i zadzwonił telefon. Było jakoś ok 9. Hmm.. Nieznany numer.
Odebrałam. Ok. Zostałam zaproszona na rozmowę o pracę...na 11 :P
Od razu zerwałam się z łóżka- wiecie jak to jest, jak trzeba umyć włosy, ma się mało czasu, a nie używa się suszarki.. Dodatkowo najlepiej wygląda się w prostych włosach ... Zonk mały..
Ale poradziłam, złamałam swoje postanowienie że nie będę używać suszarki, stwierdziłam że raz nic mi się nie stanie.
Umyłam, wysuszyłam., wyprostowałam, wyszykowałam się... i poszłam.

I dostałam pracę! :)

I właśnie... Jadę na szkolenie. Ogólnie szkolenie trwa miesiąc.
Teraz jadę od pon-pt do Ostródy. Później chyba też- olejny tydzień. Następne dwa tygodnie- Wrocław. Ale też na weekendy powrót. Ciekawie :))
Zapowiada się bardzo ciekawie :)

Dlatego nic nie publikuję, dlatego do was nie zaglądam, nie mam jak... Muszę ogarnąć poprzednią pracę, spakować się, pozałatwiać na miejscu sporo spraw...
Jeżeli w hotelu będzie internet na pewno nadrobię kochane :) Obiecuję!
Jeżeli jednak internetu nie będzie będziecie musiały jakoś beze mnie wytrzymać 5 dni... Ale myślę, że dacie radę :P

Odezwę się na miejscu, jeśli będzie net, jeżeli nie- MIŁEGO TYGODNIA!  Widzimy się za tydzień w sobotę!


BUZIAKI,
KAŚKA