czwartek, 30 listopada 2017

ISANA: Żel pod prysznic o słodkim zapachu wiśni i lukrecji.

Witajcie!
W przedszkolu wszystko idzie w świetnym kierunku!  Dziś spadł śnieg, drugi raz, ale dziś... dużo i go widać! Zima przyszła ;))


Dzisiaj chciałabym wtrącić kilka swoich słów. na temat limitowanego żelu Isana o zapachu wiśni i lukrecji.


Ładne opakowanie, prawda? Butelka o pojemności 300 ml, bardzo typowa żelom Isany.


Kilka słów od producenta, skład.


Typowe otwarcie, na zatrzask. Czasami bardzo głośno się otwiera, aż drżę czy nie obudzę syna :D


Żel jest półprzezroczysty, lekko różowy. Gęsty, żelowy.

Świetnie się pieni, dobrze oczyszcza skórę nie podrażniając jej. Generalnie lubię żele Isana, tym bardziej, że cena nawet bez promocji jest bardzo do przyjęcia, a wręcz śmieszna, ok 4 zł.
Jednak w promocji można je kupić za ok 3 zł ;)

Ale dla mnie w przypadku edycji limitowanych, głównie o zapach chodzi. Jak w tym przypadku?
Liczyłam na wiele, nie zaprzeczę. Ale zawiodłam się ;) To kompletnie nie mój zapach,
Fakt, jestem fanką słodkich zapachów, ale tutaj jest coś co mi się nie podoba i myślę, że to ta wiśnia, nie lukrecja.
W każdym razie liczyłam na co innego, chociaż nie wiem czemu, przecież głównie czuć wiśnie...

Niestety nie został on moim faworytem, a szkoda.


Znacie ten wariant żelu Isana? Lubicie te 'rossmannowskie żele'?

BUZIAKI, KAŚKA :*

wtorek, 28 listopada 2017

YANKEE CANDLE: Magic Cookie Bar.

Witajcie Kochani :)
Zimno za oknem nastraja na palenie wosków, świec. Coraz większy mam apetyt na słodkie zapachy, wczoraj złożyłam zamówienie na Goodies, wrzucając do koszyka niemal same słodkości! Mam nadzieję, że osłodzą mi te zimno, bo wierzcie mi, bez szlafroka to ja nie posiedzę wieczorkiem! Gorąca herbatka/kawa inka, szlafrok, laptop lub książka i mąż obok, paplający o wszystkim i niczym :P A no i obowiązkowo wosk lub świeca! Dzisiaj kilka słów o tej słodkości!


'Wosk z aromatycznej linii zapachowej Yankee Candle z serii Classic o zapachu czekolady, wiórek kokosowych, brązowego cukru oraz słodkiego toffi'
żródło



Piękna etykietka kusząca przepysznym ciasteczkiem! Kolor wosku przypominający karmel ;)
Jeżeli o zapach chodzi, uwielbiam go! Mega słodziuśkie ciasteczko, kokosowo-karmelowe. Na myśl przychodzi mi od razu moje ulubione ciasto 3-bit :P uwieelbiam, ale wieki nie jadłam.. A chyba trzeba by było przypomnieć sobie ten smak! Zapach jest mega intensywny, szybko rozszedł się po pokoju, a momentalnie czuć go było w całym domu! Jeden z najintensywniejszych zapachów jakie miałam ;)
Nie powoduje u mnie absolutnie żadnego bólu głowy, ani innych przykrych dolegliwości ;)


Jeżeli ktoś lubi słodkości, nie zawiedzie się! To jeden z moich ulubieńców, myślę że nawet odrobinkę konkuruje ze Snowflake Cookie.


Wosk jest dostępny na stronie Goodies, dokładnie TU, w cenie 9zł.


Znacie ten zapach? Lubicie takie nietuczące słodkości? ;)

BUZIAKI, KAŚKA:*

niedziela, 26 listopada 2017

YVES ROCHER: Płukanka do włosów z octem z malin.

Witajcie!
Ostatni dzień weekendu trwa ;) pogoda ponura.. a miałam malutką nadzieję na słoneczko! Ale jeszcze wcześnie, a moooże się pojawi ;)) spacerek tak czy jak obowiązkowy! Sporo się nam nazbierało chlebka z tego tygodnia, więc na pewno zabłądzimy nad rzekę żeby rozrzucić go kaczuchom i łabądkom! Bartek jest bardzo 'zwierzęcy'. Jak widzi kotka, pieska, ptaszka a nawet muchę! podziwia, oglada, zachwyca się i chce dotykać ;) Wiadomo nie wszystko się da, nie wszystko też mama pozwala :P
Lubię odwiedzać mego brata, mieszka z żoną i dziećmi w moich rodzinnych stronach (ok 100km z Augustowa), u nich zwierzyniec pełną parą! Trzy koty, dwa psy! Bartek czuje się tam jak w raju, a to cudowny widok jak nie może przestać się zachwycać! Żałuję, że my ani kotka ani pieska do tej pory sobie nie sprawiliśmy :( teraz to już niezbyt jest jak, te marzenie musi zaczekać ;) ale nie znaczy, że się nie spełni, prawda? ;))


Dzisiaj słów kilka o płukance z octem z malin od Yves Rocher. W ostatniej ulotce była taka promocja, że do dowolnego zakupu, była dołączana płukanka octowa z malin!
Bardzo mnie to ucieszyło, bo od dawna chciałam ją wypróbować!


Płukankę otrzymujemy w ładnej, niewielkiej buteleczce z przyjemną, taką prostą i konkretną grafiką.
Małe malinki- super, super :P


Kilka słów od producenta ;) Ja tylko bym dodała, że należy dosyć obficie skropić płukanką ;)

Produkt zachowuje swoje właściwości w 6 miesięcy od otwarcia.


Skład.


Otwarcie. Na początku mnie denerwowała ta mała dziurka, no jakoś tak niezbyt dobrze wydostawało mi się produkt. Na rękę- no płukanka ma konsystencję wody, więc to nie był dobry pomysł, zanim trafiała na włosy cała byłam w niej ;)
Więc przelałam ją do pojemnika z atomizerem... i co? klapa! Przeprosiłabym te opakowanie, ale nie potrafię go otworzyć :P
Więc męczę się i tak sobie pryskam i pryskam i pryskam. A jednak stwierdzam, że z buteleczki bezpośrednio na włosy to był najlepszy sposób ;)

Bo sęk w tym, że moje włosy płukankę chłoną i potrzebują jej dużo!
Więc każdemu, kto zamierza jej użyć radzę: trzeba nalać na włosy (ja leję też na skórę głowy) dosyć dużą jej ilość.

Dla mnie to cudeńko! Włosy robią się po niej takie mięciutkie, takie przyjemne w dotyku, świetnie, no wręcz świetnie się rozczesują!  Są gładkie i lśniące! Skóra głowy wyciszona i ułaskawiona! Jakie to jest cudowne! A dodatkowo ten zapach! Cudowny, słodki, owocowy lekko kwaskowaty, no idealny!

Na pewno, na pewno kupię ponownie! To jest mój hit, jak stąd do Afryki!


Znacie tą płukankę?? Może jakieś inne tego typu produkty możecie polecić?

BUZIAKI, KAŚKA :*

piątek, 24 listopada 2017

PALMERS: Kokosowy balsam do ciała.

Witajcie!
Dzisiaj była piękna pogoda, w przedszkolu co raz lepiej! I mimo marudzenia z niewyspania ten dzień zaliczam do udanych :)


Dzisiaj kilka słów o balsamie Palmer's, który otrzymałam na sierpniowym spotkaniu w Białymstoku. Sama produkt wybrałam, więc jak tylko wykończyłam otwarte mazidła zabrałam się za testy. Używam go już od ok 1,5 miesiąca myślę, że nawet prawie 2 ;)

<< Sierpniowe spotkanie w Białymstoku.


Zgrabna buteleczka o pojemności 250 ml. Podoba mi się bardzo kształt opakowania, wszystkie balsamy palmers mając coś w ten deseń, a balsamy palmers znam ;)
Klasyczne i zarazem kultowe masło kakaowe! Cud miód <3


Skład :)


Kilka informacji od producenta ;)


Otwarcie na zatrzask, bardzo typowe dla balsamów, wiadomo, że poręczniejsza byłaby pompka, tym bardziej przy tak gęstej konsystencji, a wierzcie mi- jest gęsty.


Kolor biały, konsystencja gęsta, kremowa. Balsamo-masło rzekłabym.
Na pewno pod koniec będę musiała postawić butelkę do góry nogami, bo inaczej nigdy nie 'strzepię' balsamu na dół :D

 Pachnieee przecudnie! No piękny głęboki kokosik, zero sztuczności! Słodki, soczysty kokos! Zapach jest bardzo intensywny i mega długo czuć go na ciele, a na drugi dzień, rano kiedy zdejmuję koszulę nocną, czuję go na koszuli. Drugiego wieczoru przed kąpielą czuję zapach balsamy na koszuli, którą założę po kąpieli ;) Zapach na ciele jednak nie utrzymuje się aż tyle godzin. Ale 2-3 czuć go bardzo mocno.

Jeżeli o działanie chodzi jest świetny! Super nawilża, wygładza i napina skórę. Nie nawilża pobieżnie, daje efekt na dłużej, tak że jeśli na drugi dzień biorę szybką kąpiel i nie mam czasu na smarowanie- zdarza się tak- nie dzieje się żadna tragedia! Skóra nadal jest przyjemna w dotyku i dobrze nawilżona.
Jest też wydajny, używam go ponad 1,5 miesiąca i jeszcze trochę go zostało :) Fakt zdarza mi się nie balsamować codziennie. Jednak rzadko.

Jestem pewna, że do niego wrócę. Zapach, działanie, no warto!


Znacie ten balsam? Jakie inne produkty palmers możecie polecić?

BUZIAKI!

środa, 22 listopada 2017

VIS PLANTIS: Zestaw przeciwłupieżowy z dziegciem brzozowym.

Witajcie Kochani!
Zima przyszła! Padał u nas przedwczoraj niezły śnieg, chociaż fakt, szybko zginął :)
Ale dzisiaj rano odwożąc Bartka do przedszkola miałam problem z dostaniem się do auta :P drzwi nam przymarzły! Przy -4, olaboga co będzie przy -20? :o w zeszłym roku jak było poniżej 25, nie odpalił :P ma być zima stulecia, więc będzie ciekawie!
Adaptacja idzie nam coraz lepiej! Bartek już mniej płacze, kompletnie inaczej się zachowuje i jak go zostawiam i jak odbieram. Wszystko idze ku dobremu! Cieszę się, bo powoli traciłam nadzieję...


Dzisiaj kilka słów o zestawie Vis Plantis, na który trafiłam przypadkiem. Jak wiecie mam bardzo problemową skórę głowy. Kiedyś, moja dermatolog powiedziała, że najlepszym na ten problem lekarstwem byłaby maść dziegciowa, ale mając taką burzę włosów jak ja, nigdy ich nie domyję... Więc borykałam się z tym dalej, czasami było lepiej, czasami gorzej.
Natrafiłam nie tak dawno na produkty z dziegciem brzozowym, więc postanowiłam je wypróbować, idąc jakby za radą P. doktor.
Wiedziałam, że będzie to łagodniejsza formuła i raczej bez problemu to zmyje. Postanowiłam zaryzykować.


Oba produkty zapakowane są uprzednio w kartoniki, na których znajdziemy wszelkie informacje na ich temat, oraz składy.

Na pierwszy ogień szampon.


Skład ;)




Kilka słów od producenta.


Szampon docelowo znajdziemy w brązowej, przezroczystej butelce, zamykanej na zatrzask. Fajnie, że można kontrolować zużycie. Lubię przezroczyste, lub pół transparentne opakowania.


Szampon ma konsystencję żelu, dosyć wodnistego. Kolor bursztynowy zapach...  niezbyt przyjemny.
Dla mnie okropnie śmierdzi:P Takim przeskwarzonym boczkiem jakimś, sama nie wiem. No dziegciem w 100%. Najgorsze jednak jest to, że zapach czuć na włosach po umyciu, po wyschnięciu... do następnego mycia! Na szczęście nie tak intensywnie jak podczas mycia i na świeżo na mokrych włosach, ale ... Mi generalnie aż tak nie przeszkadzał ten zapach po wyschnięciu, bo nie był tak intensywny, no można było się przyzwyczaić. Ale mąż mocno narzekał, że nie może się do mnie przytulić bo moje włosy śmierdzą :P :P

Używam go co drugie-trzecie mycie, przez pierwsze dwa tygodnie używałam przy każdym myciu.
Świetnie się sprawdził, super oczyszczał skórę głowy i włosy, następnego dnia po umyciu są cudowne! Pięknie się układają, są miękkie, błyszczące i nie sterczą każdy w inną stronę..
Jednak kolejnego dnia, czyli w dzień mycia (myję włosy wieczorem) włosy były oklapnięte, tylko i wyłącznie nadawały się do związania. Jednak czułam ulgę, na prawdę, na prawdę mega mi pomógł! Traktowałam cały zestaw jako kurację, więc te przeciążenie włosów po prostu olałam.


Pora na serum.


Skład ;)




Kilka informacji od producenta ;)


Serum docelowo znajduje się w dużej brązowej tubie z ciemnego nieprzezroczystego plastiku. Tuba jest dosyć twarda, przy końcówce miałam problem z wydobyciem produktu


Tutaj otwarcie jest podobne, również na zatrzask, dobrze trzeba się zawziąć.


Konsystencja kremowa, gęsta. Kolor beżowy. Zapach podobny jak szamponu, ale dużo delikatniejszy.

Serum jest świetne! No pokochałam od pierwszego użycia, łatwo się je rozprowadza na skórze, nie piecze, nie powoduje żadnego dyskomfortu. Oprócz tego, że oczyszcza, świetnie nawilża skórę głowy. No dzięki niemu przestało mi się sypać z głowy, no i te swędzenie, całkiem ustało!
Cudny zestaw dla problemowej skóry głowy, chociaż nie do każdorazowego mycia. U mnie sprawdzał się, kiedy szampon i serum używałam co drugie mycie.

Obecnie mam duży problem z dostaniem go :( Kupiłam dwie tubki niedawno przez internet w aptece nowa farmacja, jednak był kilka dni zaledwie przed terminem... Jest tak dobre, że postanowiłam używać je nawet po terminie, o ile nic w konsystencji jak i zapachu się nie zmieni.

Polecam ten zestaw! Każdy, kto ma problemową skórę głowy powinien go poznać!


Znacie któryś z tych produktów?

BUZIAKI, KAŚKA :*

poniedziałek, 20 listopada 2017

INVEO: Ultradelikatna henna w kremie oraz Wypełniacz do brwi w kremie.

Witajcie! Spadł u was śnieg? U nas zapowiadali, ale póki co cisza ;)) Poniedziałek, po weekendzie znowu pora do przedszkola. Nadal na godzinkę i nadal niezbyt dobrze nam idzie :( ale ciągle mam nadzieję, że będzie lepiej :) trzymajcie za nas kciuki!


Dzisiaj chciałabym wam opowiedzieć o dwóch produktach, które otrzymałam na spotkaniu blogerek w Grajewie, które też bardzo mnie zaciekawiły. Szczególnie henna, bo kiedyś regularnie hennowałam brwi. Teraz mam mniej na to czasu, liczyłam jednak na to, że ten produkt mi to ułatwi, uprości zabieg hennowania, ewentualnie że wypełniacz w fajny sposób przedłuży ten efekt :) Czy tak było?

<< Spotkanie Blogerek w Grajewie relacja.
<< Spotkanie Blogerek w Grajewie upominki. 


Oba mieszczą się w kartonikach, podobna grafika. Omówię wam je osobno, na pierwszy ogień
 henna.




Bardzo ładnie, niezwykle elegancko zapakowane.


Spójrzcie, to na prawdę ciekawe rozwiązanie, ja jeszcze nie miałam czegoś takiego. Każdą hennę, którą miałam do tej pory trzeba było rozrabiać. Jeju jakie to było męczące! No i spożywało mój , cenny zresztą, czas. Tutaj rozwiązanie jest idealne dla osób, które się spieszą, mają sporo zajęć, albo mają małego kurczaka, który pochłania ich wolny czas, ewentualnie za wszelką cenę uniemożliwia wykorzystania go w celach własnych.
Mała, zgrabniutka gąbeczka, którą aplikujemy hennę na brwi. Jest bardzo precyzyjna, nie miałam problemów z nałożeniem jej równo.
Trzeba zadbać o to, aby było równo, bo henna ze skóry nie zmywa się od razu, raczej po 2-3 myciach, lepiej nie chodzić z dziwnym kształtem :P


Tutaj macie brwi przed nałożeniem henny.


Drugie zdjęcie jest po nałożeniu henny, trzecie już po jej zmyciu. Pierwszego wieczoru skóra jak i brwi wydawały się delikatnie niebieskie, jednak po porannym myciu buzi ten odcień się zmył, jednak skóra była delikatnie przyciemniona.

Wybaczcie jakość zdjęć, każde robione w innym świetle, niestety. Jednak to co trzeba widać.

Tutaj macie pełny makijaż, bez podkreślonych brwi cieniem i z podkreślonymi.


Po hennie, bez podkreślenia.


Po podkreśleniu.

Dla mnie efekt jest świetny! Jestem w pełni zadowolona, efekt u mnie utrzymuje się ok tygodnia, a prosta aplikacja pozwala na regularne przedłużanie efektu!
Polecam!


Produkt otrzymujemy w kartonowym pudełeczku.


W fajny sposób zapakowany produkt. Elegancko ;)


Jak widzicie docelowo produkt znajdujemy w małej buteleczce. Aplikator to szczoteczka, typowa dla tuszów do rzęs, ale dla tego typu produktów podkreślających brwi- również.

Tutaj już nie jest tak kolorowo. Wyżej macie zdjęcia przedstawiające efekt po hennie, ale i efekt po podkreśleniu brwi cieniami.
Teraz spójrzcie, co zrobił wypełniacz.


Bardzo nierównomiernie podkreśla brwi. Tutaj przeciągnęłam szczoteczką ze dwa razy. Aby efekt był równomierny myślę, że musiałabym dołożyć kolejne dwa przeciągnięcia, jednak... Wtedy brwi są kruczoczarne i 'namazane', tak jakbym oblepiła je plasteliną, albo nie umalowała farbą plakatową, ale ta nigdy nie wysychała... Darowałam sobie ten okropny widok i nie będę was straszyć, bo widać dokładnie tutaj, że to niestety nie jest to.

O ile hennę wręcz pokochałam, wypełniacz to nie moja bajka..


Znacie te produkty? Hennujecie brwi?

BUZIAKI, KAŚKA :*

piątek, 17 listopada 2017

NOWOŚCI PAŹDZIERNIKA. Chyba dawno zapomniałam o limicie 50 zł .....

Witajcie!
Połowa listopada za nami! Czas mija o wiele, o wiele za szybko.. Adaptacja trwa, bez zmian, nadal ciężko. Ale cały czas wierzę w to, że będzie łatwiej, lepiej :)

Pora w końcu na nowości minionego miesiąca a trochę tego było ;) Zapraszam na przegląd.


W zeszłym miesiącu obchodziliśmy rocznicę ślubu, z racji że nie obchodzimy aż tak takich rocznic (chociaż tym razem mąż mnie miło oszukał i sprezentował mi piękny bukiet<3), kupiłam sobie skromny prezencik w postaci świecy ;) dorzuciłam przy okazji wosk :P
Świecę już zrecenzowałam, wosk czeka w zapasach, ale raczej się nie polubimy...
Zapłaciłam za to ok 40 zł. Ale czy prezent się wlicza? Chyba nie :P

<<Mała świeca Snowflake Cookie.


Prezent od Nivea :) Bardzo go polubiłam!

<<Pielęgnująca dwufaza od Nivea.


Rozjaśniacz od Garniera, nie używałam jeszcze, ale niebawem użyję :) ok 15 zł.


Dwie takie kupiłam. Lekki rozjaśniacz. Jeśli ktoś chce rozjaśnić włosy o 2-3 tony- warto ;) ok 10 zł jedna.


Przesyłka od Laboratorium Kosmetyczne Joanna. Pisałam o jednym z kolorów.

<<Farba ultraplex.


Zakupy w rossmannie,
*Nasze chustki Velvet, jako zakup na rossnę.
*Zapach do psikacza, cytrusy uwielbiam w odświeżaniu mieszkania.
*Żel Isana, niebawem napiszę o nim coś więcej ;)
Ok 30 zł za te zakupy, ale w kwotę 50 zł wliczam tylko żel 3,99 ;)


W hebe kupione 3 maseczki peel-of. Każda po niecałe 6 zł :)


Balsamy do ust i kremik dostałam od koleżanki ;) już wiem, że ten pomarańczowy pójdzie dalej, zapach kompletnie nie dla mnie :)


Joybox nowy ;)  49 zł kosztował. Przedstawienie zawartości znajdziecie w poprzednim poście :)

<<Joybox The Look.


Ulubiony szampon męża ;) 13,99zł w promocji.


Wkładki Bella. Dwa opakowania kupiłam. Nie pobiły moich facelle, i są mega drogie! 6,5 za opakowanie! :o


Pianki do mycia dłoni. Po 3,99. Żel 2,29!!! Rozumiecie! 2,29 zł :D No jak mogłam nie wziąć go mając 50 sztuk żeli w zapasach :D


Zestaw od Nivea! Dziękuję pięknie <3


Krem do rąk z biedronki. Bardzo, bardzo fajny! Za.... UWAGA .... 1,99 :D


Lampa i lakier :) Dla mnie super rozwiązanie, to lakier monohybrydowy, nie wymaga bazy i topu i na maksa oszczędza czas!

<<Lakier monohybrydowy Peggy Sage i Lampa Ronney.



Także wydałam ok 150 zł...... :D masaakra. no ale to grzeszki, grzeszki. Nie no a tak serio. 35 zł farby, 50 pudełko. No i się nazbierało. Aż tak durnot nie nakupiłam, więc nie przeżywam :)


Recenzji czegoś jesteście szczególnie ciekawi?? Dajcie znać!

BUZIAKI, KAŚKA :*