poniedziałek, 25 lutego 2019

CIEN FOOD FOR SKIN: Krem do rąk- odżywienie z papają.

Witajcie Kochani!
Dzisiaj pogoda zdecydowanie wiosenna, chociaż za ciepło nie jest. Co więcej co rano niemal trzeba skrobać szyby w samochodzie :P Ale czego się można spodziewać, przecież jest dopiero końcówka lutego ;)
Rok temu, był mój pierwszy dzień w pracy. Były okropne mrozy, mieliśmy problemy z odpalaniem auta :P w tym roku albo wiosna nadeszła ciut szybciej, albo to jeszcze złudzenie ;) Jeszcze wszystko może się zdarzyć, ale chwila takiej pogody zdecydowanie poprawia saopoczucie ;)

Dzisiaj chcę wam opisać moje wrażenia na temat nowości, która niedawno pojawiła się w sieciach sklepu Lidl. Wiem, że ta nowa seria sprzedawała/sprzedaje się świetnie i wiele osób bardzo zaciekawiła.
Ja skusiłam się na jeden z trzech kremów do rąk i żel do mycia twarzy z peelingiem. Żel jeszcze chwilkę poczeka na swoją kolej, ale krem prawie zużyłam. Dlatego pora na recenzję ;)











Krem w kolorze białym, konsystencja nie jest jakoś mocno zbita, ani gęsta. Jest raczej lekki.

Dobrze się wchłania, nie tłuści rąk, więc można go używać bez obawy że coś ubrudzimy.
Cudnie owocowo pachnie! Nigdy nie jadłam papaji, ale dla mnie ten aromat ma coś wspólnego z zapachem mango :)
Jest to jeden z tych lżejszych kremów, które mogą podtrzymać dobrą kondycję skóry dłoni, względnie przedłużyć jej nawilżenie, ale na pewno nie zregeneruje mocno tej mocno wysuszonej. Przynajmniej u mnie tak się nie stało, a na ostatnim zdjęciu widzicie, że moje dłonie nie były w najlepszej kondycji. Zdjęcia zostały zrobione zaraz po nabyciu.
Obecnie są już w dużo lepszym stanie, chyba za sprawą kremu Eos.

Ten krem to przyjemniaczek, regularnie używany na pewno zadba o wasze dłonie, jednak w razie dramatu potrzeba czegoś silniejszego ;)


Znacie go? Jak się u was sprawdził?

BUZIAKI, KAŚKA :*

sobota, 16 lutego 2019

EVELINE: Matt my day. Peach loose powder.

Witajcie Kochani!
Dopadło mnie takie choróbsko, że ledwo przeżyłam wczorajszy i dzisiejszy dzień w pracy. Szczęście w nieszczęściu, że miałam ranek, więc nie wyspałam się zbytnio, fakt, ale popołudnie wolne i mogę bardziej odpocząć i się wykurować. Mam nadzieję, że jutrzejsze wylegiwanie się, inhalacje i leki pomogą na tyle, aby w końcu mi przeszło.
Pogoda dzisiaj dopisała, słoneczko świeciło, chociaż szczególnie ciepło nie było ;) Ale to już +1000 do wiosny! Spacer moi mężczyźni odbyli, mieliśmy iść na drugi, ale jednak zrezygnowaliśmy, bo moje samopoczucie się pogorszyło.
Teraz jako tako siedzę, z gorącą herbatą w szlafroku i pod kocem. Grzeję się i odpoczywam.
I jakoś mnie natchnęło, żeby coś napisać, więc jestem ;)

Dzisiaj chciałabym wam opowiedzieć o sypkim pudrze z Eveline, otrzymałam go na ostatnim spotkaniu blogerskim, a niedawno poszedł w użycie.


Malutkie okrągłe pudełeczko  kremowym kolorze. Wygląda ładnie i estetycznie.


Standardowo w takich produktach pojemniczek ma przykrywkę z kilkoma niewielkimi otworami, przez które wydostaje się pyłek.


Kilka informaci od producenta.


Jest bardzo drobno zmielony, jak widać na pierwszy rzut oka, nawet na zdjęciu. Jest dosyć jasny, ale wiecie sami, że takie 'wykończeniowe' pudry nie bielą twarzy, tak samo też jest w tym przypadku.



Cudnie wygląda na twarzy! Świetnie stapia się ze skórą no i z podkładem. W zasadzie każdym jakiego użyłam. Chyba przez to, że jest tak dbrobniuśko zmielony nie podkreśla suchych skórek i jest wręcz niewidoczny. Ale widać efekt! Mat jest i to dokładnie taki jakiego oczekuje. Satynowy mat.
To jeden z najlepszych pudrów jakie miałam, serio!
A ten zapach ... Rzeczywiście brzoskwiniowy! To dopiero wypas! Szkoda, że po nałożeniu już nie jest wyczuwalny, ale czy można mieć wszystko? :P

Jest to baaardzo udany produkt, przy czym nie zapchał mnie i nie podrażnił, a różnie działały na mnie produkty Eveline. Polecam go wam, jeśli macie okazję, warto go wypróbować!


Znacie ten puder? Co wy o nim sądzicie?

BUZIAKI, KAŚKA :*

poniedziałek, 11 lutego 2019

DENKO #1 Pierwsze w 2019 roku ;-)

Witajcie! Jak ja dawno nie pisałam! Wiem, wiem...Ale odkąd przeszłąm na dietę wierzcie mi że nie mam czasu na NIC, no dosłownie! Praca, dom, gotowanie.. Wiadomo, że po pracy chcę spędzić tyle czasu ile tylko mogę z Bartkiem no i z mężem ;) A wieczorami, o ile nie pracuję, jestem przeważnie na tyle padnięta, że tylko chwilę poczytam i zasypiam.. Nie wiem kiedy to się w końcu trochę bardziej wyreguluje :P No liczę na to, że jak schudnę będę miała więcej energii, siły no i chęci, na wszystko ;)
Efekt już jest, chociaż wiem o tym, że na początku waga leci najszybciej. Jednak mam z czego chudnąć, więc mam nadzieję, że dosyć sprawnie mi to pójdzie ;)

Dzisiaj przychodzę do was z denkiem poprzedniego miesiąca. Trochę tego uzbierałam, jednak lutowe denko to będzie dopiero coś ;) Jest dopiero początek miesiąca, a ja już mam ogrom rzeczy :D fajnie, będzie co pokazywać! Ok, niem a na co czekać, zapraszam :)


TWARZ: 


* Pasta do zębów Colgate. Spoko, robiła co miała robić, chociaż serio lepsza jest dla mnie ta najtańsza z rossmanna ;)
* Bielenda, serum z zieloną herbatą. Bardzo, bardzo fajne! Lekkie, fajnie się wchłaniało, nawilżało, chociaż nie jakoś mega mocno. No i ten zapach .... Cudo!
*  Bielenda, płyn dwufazowy Avocado. Świetny jest! Już kupiłam kolejne opakowanie, teraz mam inny wariant, pokażę go w następnym denku, ale ten jest o niebo lepszy! Razem z kolejnym opakowaniem avocado wzięłam też jeszcze inny wariant, szkoda, że nie mogę nigdzie dorwać tego oliwkowego ;)
* Be Organic, peeling do twarzy bambus & ryż. Przyjemny.. ale. No bez szału :) nie urzekł mnie w żaden sposób, ani działaniem, ani zapachem. Końcówkę zużyłam do ciała.


MASKI: 


* Bielenda, maska peel off z zieloną herbatą. Uwielbiam maski peel off.
* L'biotica, maska węglowa. Przyjemna, fajnie oczyszcza i rzeczywiście zwęża pory. Jednak działania przeciwtrądzikowego nie zauważyłam.



* Uwielbiam maski w płachcie! No uwielbiam. Lubię je używać, a ostatnio staram się to robić częściej. Każdej, która mi nie szkodzi, przypinam 'łatkę' DOBRA. Wszystkie były dobre, ale Mediheal najbardziej upiększyła moją twarz. A z kolei ta 'mleczna' pachniała obłędnie!



* Oriflame 'balsamik' do ust. Okropniasty, zapach mdły, okropny posmak, wywalam bo bardzo mi się przykrzył.
* Pablo color, pomadka do ust. Niestety, uczuliła mnie cholernie! Kto podgląda mnie na instagramie ten widział moje wary hehe :P Miałam spuchniete, suche i czerwone usta jak po nieudanym botoksie+ całonocnym całowaniu :D
* Pomadka ananasowa z Eveline, bardzo przyjemna, polubiłam ją i chętnie kiedyś do niej wrócę.
* Sylveco, iętowa pomadka z peelingiem, bardzo żałuję, ale kompletnie o niej zapomniałam i jest już po terminie :( Dziwnie pachnie więc bałam się jej użyć. Bardzo szkoda!



KOLORÓWKA: 


* Świetny tusz z Eveline! Bardzo go lubię, to już chyba moje drugie opakowanie. Na pewno nie ostatnie ;)
* Pomada do brwi wibo. Świetna, jednak ta już trochę podeschła i ciężko się jej używało. Także otworzyłam nową, a tej przyszedł koniec. Została ok 1/3 słoiczka.
* KOBO, transparentny sypki puder, fajny, fajnie matowił, nie podkreślał szczególnie suchych skórek, ale jakoś szybko się skończył.


CIAŁO:


* Isana, żel pod prysznic, pisałam o nim TU. Uwielbiam! Ten zapach... <3
* Fa, żel pod prysznic, Oriental Moments, Przecudny zapach. Dobrze się pienił, mył jak trzeba, bardzo przyjemnie się go używało!



* Ulubiony dezodorant męża.
* Nivelazione, średni. No36 był lepszy, muszę zrobić zapas, w pracy mam już ostatnią butelkę ;)



* Bardzo dobre skarpetki złuszczające!
* Odżywka do paznokci z Indigo. Bardzo dobra! Chętnie kiedyś skuszę się na kolejne opakowanie.


WŁOSY: 


* Uwielbiam ten serwatkowy szampon, świetny! Jednak ten się uszkodził, nie zauważyłam, no i się po prostu zepsuł. Jak go otworzyłam dziwnie pachniał, więc po prostugo wywalam. Szkoda.
* Sojowy olej organiczny. Fajny, nie powiem, ale nie najlepszy ;)
* Ulubiona odżywka Pantene! Świetna jest, pisałam o niej TU. To moje drugie opakowanie i na pewno nie ostatnie!

HIGIENA: 


* Ulubione wkładki, ulubione podpaski. Staram się nie kupować innych, chyba, że mi odwali :P



* Babydreamy rossmannowskie. Jeden i drugi rodzaj fajny, teraz przeważnie je właśnie kupuję.
* Velety. Niegdyś ulubione, teraz też je czasem kupuję, jednak wolę Babydream.

WOSKI: 


* Cudny, cudowny!!! Uwielbiam ten zapach! Na pewno do niego wrócę! Pisałam o nim TU.



WYRZUTKI: 


* Jedna jest od SGGM, dwóch pozotałych już nie rozszyfruję, bo napisy się zatarły. Wyrzucam, bo ile można używać szminek. Maja kilka lat, pora na nowe.



* Blyszczyk od Pierre Rene- nie lubię błyszczyków, może ze dwa razy go użyłam.
* Pomadka od Bell
* Pomadka od Freedom
* Błyszczyk, właściwie olejek od Eveline- błyszczykopodobne coś co użyłam kilka razy,. bo podobał mi się efekt, jednak te klejenie się włosów do usta, nie znoszę tego!
* Pomadka z Miss Sporty, miała być czerwona, ale to była taka 'pomarańczowa czerwień', nie wiem po co ją tyle trzymałam, chyba temu żemoże ze dwa razy jej użyłam i ciągle się łudziłam, że się przekonam :P

Całkiem nieźle, ale jak pisałam wyżej, kolejne denko będzie na prawdę spore :)


Zostawiam was z tym postem kochani, a sama szykuję się już do pracy. Takie życie ;) Chociaż nie chce mi się przeokrutnie, pracować muszę ;)

Miłego dnia Kochani, 
BUZIAKI, KAŚKA!