wtorek, 31 października 2017

Klamry do włosów Linzi Clip.

Witajcie Kochani!
Jesień oszalała! U wws też popaduje śnieg/grad? Komedia :D dopiero jesień przyszła i tak uderzyła a tu już zaczątki zimy? Może rzeczywiście w tym roku będzie zima stulecia, kto wie ;)

Dzisiaj dosyć nietypowy post, ale moim zdaniem dalej w kategorii URODA :)
Jeśli się mylę poprawcie mnie ;-)


Od dawna miałam problem ze spinaniem/związywaniem moich włosów. Są grube, obecnie średnio długie, fakt. Ale do niedawna miałam je do pasa niemal.
Mimo skrócenia włosów nadal ciężko mi je związywać, spinać. Jakiś czas temu otrzymałam zestaw klamerek Linzi Clip. Słyszeliście o nich? Bo ja wcześniej nie miałam o nuch pojęcia ;)


Małe klamry niestety niezbyt się u mnie sprawdziły. Ba, wcale się nie sprawdziły. Nie lubię splotów nastolatki :P ja wolę mamusiny styl już :D
Ale u bratanicy sprawdziły się super :)


Słodka Ewcia ;))


Duża klamra... sprawdziła się u mnie super! Fakt, czasem nie mogę złapać wszystkich włosów na raz, ale przeważnie drugie podejście jest ostatnim. Fajnie trzyma włosy w ryzach dobrych parę godzin!
Używam jej codziennie odkąd odebrałam paczuszkę. Nic jej nie dolega, w żadnym stopniu się nie zużyła czy coś w tym stylu. Fakt, nie używam jej kilka miesięcy, więc ciężko powiedzieć co będzie dalej, ale obiecuje, że jeśli coś się z nią stanie wrzucę ją do denka i dam wam znać, ale wydaje się nie być kiepskiej jakości:)






Fajna spinka, zgrabna, elegancka i świetnie się sprawdza ;)


Lubicie takie gadżety?
BUZIAKI, KAŚKA :*

sobota, 28 października 2017

LABORATORIUM KOSMETYCZNE JOANNA: Farba do włosów Ultraplex 7.54 Intensywna miedź.

Witajcie!

Jakiś czas temu otrzymałam od Laboratorium Kosmetyczne Joanna 3 farby do włosów. Wybrałam jeden odcień, jednak przysłano mi 3 ;)


Otrzymałam farby Ultraplex, jest to nowość marki. Tylko tak mnie zastanawia, czemu żaden z tych odcieni nie jest tym na który się zdecydowałam :)) Ale cóż, miedź zainteresowała mnie najbardziej, od dawna chciałam pomalować się na rudo, jednak najpierw chciałam rozjaśnić włosy. Jedynie raz zdążyłam to zrobić, ale wg producenta ciemny brąz to pożądany odcień do otrzymania jednolitej barwy dokładnie w odcieni miedzi. Fajnie, ja bym nie pomyślała, ze kolor 'weźmie'.


Kilka słów od producenta.


Zawartość pudełeczka to farba+utleniacz+aktywator rozrabiamy w miseczce. Należy dokładnie wymieszać i mieszankę nałożyć na wilgotne włosy, zaczynając od odrostów, jeżeli takowe są. Po zmyciu farby nakładamy stabilizator.


Niestety zdjęcie zrobiłam wieczorem w sztucznym świetle, ale myślę, że ewidentnie widać, że mam rozjaśnione końce, górę dosyć ciemną.


Kolejny raz kiedy mam pomalowane włosy w odcieniu rudego w żaden sposób na zdjęciach tego nie widać. Czemu? Nie wiem. Światło dzienne, milion różnych ujęć i nijak kolor nie jest widoczny jak trzeba.

Włosy są rzeczywiście miedziane. Fakt, góra jest ciemniejsza, dół jaśniejszy, ale tego można się było spodziewać, ciężko na ciemnych włosach uzyskać kompletnie inny, w dodatku jaśniejszy kolor bez uprzedniego rozjaśniania.

Dodatkowo nie mam długich włosów, ale są dosyć grube. I niestety jedna farba to mało. Myślę, że 1,5 byłoby ok. Nie sądziłam, że tak się stanie, bo jak miałam meega długie wystarczały dwie, teraz włosy są krótkie i jedna to mało. W każdym razie, niedługo pomaluję kolejnym odcieniem, jednak dokupię do niego drugie opakowanie, żeby odcień wyszedł czysty i bardziej jednolity.

Tutaj niestety gdzieniegdzie kolor nie pokrył jak trzeba, jednak nie jest to wina farby, a mojego roztargnienia.
Co więcej, góra, tzn 'odrosty' uzyskały na prawdę fajny ciemno miedziany odcień, szczególnie w świetle daje fajne refleksy. A więc generalnie jestem zadowolona :) Dodatkowo włosy nie są zniszczone, mimo kolejnego farbowania w krótkim czasie. A no i moje siwe włosy (tak, mam ich trochę..) są świetnie pokryte, co wg mnie jest bardzo ważne.

Ostatnimi czasy mam strasznie mało czasu, ze względu na pracę męża. Z Bartkiem ciężko jest mi pofarbować włosy, sami wiecie (jeśli śledzicie mój Instagram KLIK) jaki z niego urwis, nie można z niego spuścić wzroku ;)) Dlatego też tak późno ufarbowałam włosy, mimo, że od otrzymania przesyłki minęło już trochę czasu. Jednak cieszę się, że w końcu się udało, nie mogę się doczekać kolejnego odcienia.
Na pewno dam wam znać jak spisała się farba  w innym odcieniu, jednak nakładając dwie ;)


Znacie te farby? Jak się u was sprawdziły?

BUZIAKI, KAŚKA! :*

czwartek, 26 października 2017

NIVEA: Pielęgnujący dwufazowy płyn do demakijażu oczu.

Witajcie Kochani! Pogoda dziś dopisała, rano popadało, ale popołudniu pogoda była super.
Bartek ostatnio odstawia niezłe cyrki ;) Niektórzy mówią, że nie istnieje coś takiego jak tzw bunt. Serio? To co to ma być, kiedy moje dziecko kombinuje na wszystkie sposoby aby się gdzieś dostać, wynoszę krzesła do pokoju, przekręcam kluczyk w drzwiach, nieważne :D on ma sposób i tak dostanie, czego chce! A nie daj Boże powiedz 'nie'. Ha ha ha, nie waż się mówić nie, bo spotka Cię za to sroga kara w postaci godzinnego wycia do księżyca, lub półtoragodzinnego :D ewentualnie ugryzie Cię ten mały kurczak, albo podrapie, albo uderzy, albo kopnie! Albo... liścia sprzeda, a tak i takie elementy się zdarzają! Żyć nie umierać <3 a moja cierpliwość jest w bardzo kiepskim stanie. Gdzieś można jej trochę dokupić? Ktoś coś? :D


Jakiś czas temu otrzymałam od firmy Nivea przesyłkę, którą pokazywałam TU.
W pudełeczku znalazłam nowość, dwufazowy płyn do demakijażu.
Uwielbiam dwufazówki,  chociaż ostatnio trochę od nich odeszłam, bo miałam inne produkty do demakijażu, ale zawsze z podkulonym ogonem wracam do płynów dwufazowych.

Bardzo chętnie zabrałam się za testowanie tej nowości!


Produkt otrzymujemy w ładnej, zgrabniutkiej buteleczce, o pojemności 125 ml. Grafika przyjemna, prosta, niezbyt krzykliwa.


Kilka słów od producenta, skład.


Produkt wydobywamy przez niewielki otwór, dla mnie mógłby być odrobinę większy, ale to w sumie żaden minus. Po wymieszaniu  faz, produkt jest delikatnie różowy, po nalaniu go na wacik, niestety nie widać tego zbyt mocno- standard. Ja na żywo widzę ;) Konsystencja wodnista, zapach bardzo neutralny, wręcz niewyczuwalny.


Postanowiłam zrobić próbę, wybrałam produkty, które zmyję z ręki, no prawie że na waszych oczach :P


Namalowałam trzy krechy, szminka Freedom, szminka Wibo, kredka Eveline.


Pierwsze podejście, przetarłam wacikiem raz, zmył wszystko niemal do czysta.


Sami spójrzcie, niepodważalny dowód! Działa? Działa! I to jak :) Nawet nie musiałam dociskać wacika, on po prostu płynął. Tu po delikatnej poprawce.


Świetny produkt! Doskonale zmywa makijaż, oczyszcza skórę z każdego nawet najsilniejszego zabrudzenia. Bez problemu zmywa tusz, bez problemu zmywa każdą szminkę, kredkę do oczu, z cieniami też świetnie sobie radzi. Jest delikatnie tłusty, ale nie czuć tego na skórze ani trochę, nie zostawia żadnej powłoki.
Bardzo go polubiłam i na pewno do niego wrócę! Jest też mega wydajny, tyle czasu go używam i zużyłam jakoś 1/3 opakowania.

[EDIT] Dzięki komentarzom uświadomiłam sobie, że nie wspomniałam nic o tym, czy nadaje się do oczu wrażliwych. Nadaje się! Jest mega delikatny, nie podrażnia oczu, nie powoduje łzawienia ani pieczenia! Noszę soczewki od 5-6 lat, moje oczy podrażniało wiele, wiele produktów. Ten jest bardzo delikatny, ale skuteczny! :)

Polecam!


Znacie ten płyn do demakijażu? Warto go wypróbować! :)

BUZIAKI, KAŚKA :*

poniedziałek, 23 października 2017

DOVE BABY: Sensitive moisture.

Witajcie Kochani!
Jesteśmy po zabiegu. Wszystko przebiegło bardzo dobrze, nic się nie wydarzyło niespodziewanego. Bartuś musiał wytrzymać dobrych pare godzin bez jedzenia i picia i dał radę nad wyraz świetnie! Później badanie przez kilku lekarzy, wenflon itd itp. Praktycznie nie płakał, czym mnie bardzo zaskoczył.. spodziewałam się, że bardzo ciężko to przejdzie. Szok jak dobrze wszystko zniósł! Jestem z niego mega dumna! :)


Już spory czas temu otrzymaliśmy z Bartusiem do testowania produkty z nowej serii Dove BABY Sensitive Moisture.


Testowaliśmy i testujemy produkty nadal, jednak delikatnie z racji bardzo delikatnej skóry.
Wiem, że składy dove nie są idealne, jednak my postanowiliśmy je przetestować, z racji tego, że skóra od dłuższego czasu jest niemal idealna, a my staramy się przechodzić na zwykłe produkty, a kompletnie odstawić emolienty. Idzi nam nie najgorzej ;) Chciałabym aby syn mógł też z czasem użyć przeróżnych produktów, np. tych, które koloryzują wodę, lub tworzą z niej 'galaretkę' itd itp. Jest tego masa, a wiem, że to dla dzieci frajda. Na pewno też nie mają idealnych składów, ale raz na jakiś czas chciałabym urozmaicić dla syna kąpiele ;)

Wracając do dove. Sama uwielbiam produkty Dove. Używałam nie raz i żeli pod prysznic i balsamów, mydełek, antyperspirantów. Dobrze wspominam każdy produkt ;)
Jakiś czas temu firma poszerzyła swój asortyment o produkty dla dzieci, które od razu przykuły naszą uwagę.


Na pierwszy rzut chusteczki. W ogóle bardzo podoba mi się grafika tej serii. Jasna, prosta, bardzo estetyczna. Opakowanie typowe chusteczkom.


Chusteczki są odpowiedniej wielkości, nie pachną kompletnie niczym i są świetnie nawilżone, ale nie przesadnie bo i na takie trafialiśmy. Dobrze oczyszczają skórę, są łagodne, nie podrażniają i nie uczulają, przynajmniej Bartka ani mnie, bo samej też zdarzyło mi się ich użyć.


Na drugi rzut idzie emulsja. Niewielkie opakowanie z pompką- świetnie, dla mnie to zawsze super rozwiązanie. Pompka dozuje idealną porcję produktu, do umycia całego ciała, łącznie z włoskami, zużywamy dwie.



Emulsja. Hmm. Z jednej strony jest mleczna i przypomina emulsję konsystencją, jednak nie znam emulsji, która się pieni. A ta pieni się świetnie ;) Jest bezzapachowa, ładnie i dokładnie oczyszcza skórę nie podrażniając jej i nie uczulając.


Na końcu balsam. Bardzo urocze opakowanie ;))
I tutaj przydałaby się pompka, nie powiem :P Ale z wydobywaniem produktu nie jest źle, wystarczy lekko nacisnąć buteleczkę, chociaż podejrzewam że pod koniec może być maluśki z tym problem.


Balsam ma lekką formułę, momentalnie się wchłania, nie trzeba na to długo czekać. Jest bezzapachowy, jak cała trójka. I tu mam najwięcej zastrzeżeń. O ile chusteczki są bardzo okay, emulsja także, balsam jest dla nas o wiele za lekki. Nawilża bardzo pobieżnie, musielibyśmy się smarować 3-4 razy, żeby efekt był zadowalający, jednak wtedy butelkę zużylibyśmy w tydzień.
Jest leciutki, synek potrzebuje czegoś dużo silniejszego, ma suchą skórę, skłonną do podrażnień. Od czasu do czasu go nim smaruję, ale nie jest to ideał ;)

Tak więc podsumowując chusteczki i emulsja są na plus, balsam nie do końca. Myślę, że do chustek wrócimy, do emulsji raczej nie, do balsamu tym bardziej.

Szkoda, szkoda, ale cóż. Każdy ma inne potrzeby i wymagania. Ja produkty Dove uwielbiam i na pewno będę do nich wracać!


Znacie tą serię? Czego używają wasze maluszki? A może wy lubicie produkty dedykowane dzieciom?

BUZIAKI, KAŚKA :*

środa, 18 października 2017

YANKEE CANDLE: Snowflake Cookie.

Środa. Prawdopodobnie do soboty mnie tu nie będzie. W piątek zabieg. Wybaczcie, wrócéna pewno i nadrobię u was :) zapraszam na nowy post, ja robię drugą kawę i zaglądam do was!:)


Dzisiaj kilka słów o zapachu, który miałam już, jednak w postaci wosku. Snowflake cookie. Zamierzałam w tym roku dokupić znów wosk, na pewno nie jeden, jednak przez Paulę (trochę z zazdrości, takiej niewinnej:D). Ona zakupiła sobie dużą, ja małą świecę ;)) Generalnie nie zamierzałam kupować wcale świec, tylko woski, bo kiepsko u mnie byłoby z paleniem jej, wosk rozpala się krócej i szybciej czuć pełnię aromatu, a ja przy Bartku boję się palić cokolwiek, bo wiem, że jeśli wyszłabym, np do łazienki, on by kombinował za wszelką cenę aby się do tego dostać. Nie ważne jak wysoko by to było, wierzcie mi ;) Ja już w nic nie wątpię, woleć przezorna, bo parę razy się na tym sparzyłam 'no co Ty, nie otworzy', 'no co Ty, nie zdejmie'.
Ale się jednak pokusiłam, na małą tylko :) Kiedyś na pewno ją wypalę, jednak obawiam się, że dosyć szybko ...






'Mały słój z okolicznościowej linii zapachowej Yankee Candle z serii Classic. Wyczuwalne aromaty: ciastka, cynamon oraz waniliowa polewa.'

'Jak bez najmniejszego trudu przygotować porządną porcję pysznych, świątecznych ciasteczek – uroczych, oblanych słodkim lukrem biszkopcików, których zapach wprowadzi do wszystkich kątów atmosferę grudniowych celebracji? Owszem, można postawić na kuchenne wyczyny i takie delicje przyrządzić własnoręcznie. Można też oszczędzić sobie pracy i zafundować wszystkim domownikom moc aromaterapeutycznych wrażeń. A to wszystko bez najmniejszego wysiłku, w przeciągu zaledwie kilku chwil od podpalenia knota małej świecy od Yankee Candle. Uroczy słoiczek Snowflake Cookie zawiera w sobie esencję świątecznej słodyczy polanej suto różowym lukrem. Zapach kompozycji w mgnieniu oka otoczy nas atmosferą bożonarodzeniowego szczęścia.'
źródło


Przecudny, przepiękny ciasteczkowy zapach! Ciastko i wanilia to dla mnie dwie najbardziej wyczuwalne nuty, główne powiedziałabym. Cynamon jest lekko wyczuwalny, dla mnie tylko momentami podbija zapach, co mi jak najbardziej pasuje.

Pokochałam ten zapach od pierwszej chwili, najpierw w wosku, teraz na nowo zakochałam się, tym razem w aromacie świecy! Na myśl przywodzi przygotowania świąteczne, pełne cudownych aromatów, słodkich lukrowanych wypieków, przepysznych smakołyków, na których wspomnienie mam chęć upiec jakieś ciacho ;))
Uwielbiam ten zapach, myślę, że obecnie to mój zapach numer 1! Jeśli ktoś lubi słodkie zapachy, serdecznie polecam! Waarto!


Świecę można kupić na stronie Goodies, a konkretnie tu w cenie 46zł.


Znacie ten zapach? Macie takie same odczucia?

BUZIAKI, KAŚKA :*

niedziela, 15 października 2017

NOWOŚCI WRZEŚNIA.

Witajcie Kochani ;) W tym miesiącu dosyć późno, ale są! Pora na nowości października ;)
Zapraszam na przegląd!


Moony Book! Świetna sprawa, serio polecam! Sami popatrzcie, ja utworzyłam naszą 'rodzinną' historię w tej małej książeczce. Chronologicznie poklikałam zdjęcia i jestem zachwycona!


Maluśki, może 3-tygodniowy Bartuś. Cudo <3


Misiaczek w czasie drzemki <3


Misiaczek tak się uśmiechał w czasie snu! U mamci zawsze najlepiej się spało <3


Chrzciny Bartka :) 02.05.16 Jaaaki maluśki był! Co do jakości uprzedzam- moje zdjęcia były kiepskie. To nie wina książki ;)
Na książkę otrzymałam Voucher na Spotkaniu Blogerskim w sierpniu ;)

<<Sierpniowe Spotkanie Blogerek w Białymstoku.


Olejki od Cosnature <3


Moja wygrana w konkursie ;) miesiąc wcześniej kupiłam sobie mgiełkę i jeden z balsamów ;)

<<Olejkowa mgiełka do ciała Lirene KORAL MORSKI.


Paczuszka od Nivea. Kremy są w rozdaniu, nie uda mi się ich zużyć. Maseczkę zrecenzowałam.

<<Rozdanie na Instagramie! Zapraszam
<<Maseczka 1-minutowa Urban Skin Detox.


Zakupy na promocji w Rossmannie ;) Generalnie nic nie potrzebowałam, ale to taka skromna zachciewajka ;) piankę musiałam wypróbować, bo wariant rabarbarowy znam i pisałam o nim. Olejki z bielendy bardzo kusiły, więc są i one ;) Komplet kosztował ok 30zł.



Tutaj zakupy męża. Też na wyżej wspomnianej promocji ;)



To cudeńko dostałam od Bratowej <3 Muszę poczytać, pooglądać jak się tego używa :D



Duet dziegciowy od Vis Plantis. Na pewno pojawi się recenzja. Za zestaw zapłaciłam grosze, bo serum z krótkim terminem kosztowało ok 4 zł ;) Za duet zapłaciłam 30 zł.


Soczewki. Ale więcej ich nie kupię. Muszę dorwać okazję gdzieś na necie i kupić coś lepszego. Myślałam, że to przypadek, ale bolą mnie od nich oczy. Okulary mają takie same minusy i nic się nie dzieje. Dodatkowo strasznie strasznie się rwą.. Z żadnymi nigdy nie miałam takich problemów. Kosztowały 24,99zł.


Dwie maski od 7th Heaven. Pisałam o nich, uwielbiam je, są świetne! 5,69 za jedną.
<<Maseczka Dead Sea.
<<Maseczka Creamy Coconut.


Zakupy z apteki Olmed. Przez internet oczywiście. Bioderma standardowo, nie pierwsza butelka.

Coś przeciwbólowego i od gorączki, padło na ibum, chociaż u nas przeważnie opakowanie w 3/4 jest wywalane, bo nie zużywamy w terminie od otwarcia. No ale coś musi być, na wszelki wypadek ;)

Zinalfat. Nie chciałam tego próbować, jakoś nie mogłam uwierzyć że coś miałby dać. Ale jak użyłam, to właśnie kupiłam opakowanie na zapas! Świetny jest!

Linomag ekstra jest! Na wszelakie problemy z pupeczką ;))



Wyprzedaż biedronkowa ;) Maseczki do włosów po 0.50 zł, zabieg do dłoni 0.99zł.


Wyprzedaż w biedronce part II. Zestaw dla męża, no na dzień chłopaka :D 7 zł kosztował
Odżywka Garnier Fructis też 7 zł.
Odżywka w sprayu Syoss 4 zł.
Tanioooszka ;))


Klamry LinziClip ;) niebawem o nich wam napiszę ;) Otrzymałam je do testów, szczególnie na dużą liczę ;) szukam wygodnej, poręcznej klamry, która zepnie moje dosyć grube włosy.


Mnóstwo nowości, jest co testować! ;) Jest produkt, którego recenzji jesteście ciekawi?

POZDRAWIAM, KAŚKA! :*

czwartek, 12 października 2017

COSNATURE: Olejek kokosowo-migdałowy do czego sprawdza się najlepiej?

Witajcie Kochani!
Pogoda niestety nie rozpieszcza. Choroba niby nas nie łapie, ale nie chcę paplać, bo jesteśmy tydzień przed zabiegiem.. tak! Już minęło pół roku, które czekaliśmy od poprzedniego terminu. Czas pędzi jak szalony! Mam nadzieję, że tym razem nic się nie wydarzy i będziemy mieli to w końcu z głowy..

Dzisiaj chciałabym wam opowiedzieć o olejku firmy COSNATURE, który testuję dzięki Michałowi z Twoje Żródło Urody :) W przesyłce otrzymałam dwa olejki: kokosowo-migdałowy i z pestek granatu.
Tutaj chcę wam opowiedzieć o pierwszym wariancie, czyli kokos-migdał.


Produkt zapakowany jest w kartonik, na którym znajdziemy wszelkie informacje o produkcie, jednak ani słowa po polsku. Niestety znów brak karteczki :(


Skład.


Olejek znajduje się w niewielkiej plastikowej buteleczce, jej pojemność to 100ml. Opakowanie jest przyjemne dla oka, grafika z kokosem i migdałem- konkretnie, prosto- super!


Otwarcie typową nakrętką. Tutaj wygodniejsze byłoby na klik, chociaż i tak nie jest tak źle.


Konsystencja olejowa. Dosyć gęsta. Znam rzadsze olejki ;)
Przez to, że jest dosyć gęsty ciężko go rozsmarować na ciele, jednak pod wpływem temperatury, tzn. masażu olejek staje się bardziej płynny i lepiej się rozprowadza. Wchłania się na prawdę znośnie jak na olejek, co zachęca do stosowania, gdyż ja jestem z natury niecierpliwa.
Bardzo fajnie nawilża i napina skórę, świetnie ją wygładza i delikatnie ujędrnia. Polubiłam go bardzo, dodatkowo cudny zapach na maksa zachęca do używania. Jest przepiękny, kokosowo- migdałowy, dla mnie pachnie takim jogurtem kokosowym z płatkami migdałów, uwielbiałam go jeść będąc w ciąży, aż na samą myśl cieknie mi ślinka, a nie jem nabiału ze względu na Bartka alergie :P

Jednak ja najbardziej upodobałam go sobie do włosów <3 jako że wiedziałam, że olej kokosowy i olej migdałowy dobrze się sprawdzają na moich włosach, wiedziałam, że to będzie dla nich miazga! Tak też było! Pięknie pachnące, nawilżone, miękkie! Żyć nie umierać! Dodatkowo pozytywnie wpływa na moją biedną skórę głowy.

Świetny uniwersalny i wielowymiarowy kosmetyk! Warto go poznać, szczerze polecam całym sercem!

Znacie produkty Cosnature?  Może coś moglibyście polecić?
Produkty Cosnature dostępne są w Hebe, w Aptekach DOZ, Apteki Cefarm i w drogeriach Eko ;)

BUZIAKI, KAŚKA! :*