sobota, 14 listopada 2020

MADAME JUSTINE kosmetyki naturalne: Tonik złuszczający z kwasem jabłkowym i hydrolat lawendowy.

 Hej hej.

U nas właściwie nic nowego :) We wtorek Bartosz w przedszkolu miał przedstawienie z okazji rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości, jaki był dumny! Jak się starał, uczył kwesti, piosenki śpiewał. Szkoda tylko, że przez obecną sytuację rodzice nie mogli być obecni.. Ale cóż, takie czasy. Wiele rzeczy jest nie tak jak trzeba. Dostęp do lekarzy, właściwie nie tylko do tego pierwszego kontaktu, ale nawet do specjalistów. Obecnie u nas szpital jest szpitalem Covidowym, przychodnie nie działają, to jest dramat. Po niedzieli mam wizytę u ginekologa, 40 kilometrów od domu, bo u nas próbowałam, do jednego zaufanego lekarza prywatnie, ale też nie da rady. Więc jadę do swojej lekarki do innego miasta, tam również przyjmuje. Paranoja! I wiele innych rzeczy jest teraz problemem, zajęcia dodatkowe np. Ehh, szkoda gadać.

Ale dość już tego marudzenia...

Dzisiaj przychodzę by pokazać wam kosmetyki, które testuję już w sumie miesiąc, więc przyszła pora na kilka słów o nich. Firma jest niewielka, w swoim asortymencie, który możecie zobaczyć TU, nie ma wielu kosmetyków, ale za to te produkty mają super składy, KRÓTKIE składy i są dopracowane jak mało co, wierzcie mi. Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej, zapraszam :)



HYDROLAT LAWENDOWY

Hydrolat otrzymujemy w niedużej, szklanej buteleczce o pojemności 100ml. Grafika jest bardzo prosta i przyjemna. 

Na odwrocie znajdziecie wszystkie informacje od producenta, sposób użycia, oraz skład :)

Jedną rzecz mogłabym opakowaniue zarzucić. Dla mnie otwór jest zbyt duży by dokładnie dozować hydrolat. Fajnie, gdy dodane są te takie koreczki z małą dziurką, to wiele ułatwia.
Skończyłam narzekać :P Teraz już same plusy, a będzie ich kilka!

Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam hydrolat lawendowy! Mimo, że zapach sam w sobie to zdecydowanie nie jest mój hit, wiem że działa cuda na mojej twarzy. To nie jest mój pierwszy hydrolat lawendowy, jednak pierwszy od Madame Justine. Nie zawiodłam się ani trochę!
Świetnie oczyszcza buzię z zanieczyszczeń dnia codziennego, super radzi sobie z doczyszczeniem jej z resztek makijażu po umyciu buzi żelem. Matuje skórę jednocześnie jej nie ściągając, ani razu nie czułam tego nieprzyjemnego uczucia ściągnięcia. Po jakichś dwóch tygodniach używania zauważyłam też, że w dzień, z makijażem moja skóra nie potrzebuje 'odtłuszczenia', a przeważnie tak jest. 
Świetnie przymyka moje wielkie pory zarazem dobrze je oczyszczając. Przyspiesza gojenie się intruzów, jeśli takowe się pojawią, a był to trudny dla mnie miesiąc. Dużo mi się spóźnił okres, miałam jakiś mega mętlik hormonalny, powiem szczerze, że wyglądało to tak, jakby dwa razy 'nawiedziło' mi coś buzię 'przedokresowo', pewnie wiecie co mam na myśli. Jednak pierwszy raz to był jakiś psikus. Jednak dla mnie mało zabawny :P
W każdym razie ten hydrolat na prawdę miał bojowe zadanie.. I moim zdaniem poradził sobie super, chętnie znów do niego wrócę!




TONIK ZŁUSZCZAJĄCY
Tonik otrzymujemy w niewielkiej, zarazem dwa razy większej buteleczce niż hydrolat. Jego pojemność to 200ml. 
Na odwrocie znajdziecie wszystkie potrzebne informacje od producenta, skład.



Tonik to kolejny strzał w dziesiątkę! Cieszę się, że sama mogłam sama wybrać produkty do testów i zdecydowałam się akurat na te produkty. One najbardziej mnie kusiły, a intuicja ewidetnie jest na swoim miejscu :))

Ładna cera, wyrównany koloryt, no pomijając tych 'okresowych gości', ale na nich to tak patrzenic nie działa. Wiem, że produkt jeden i drugi wzajemnie się uzupełniają, temu efekt jest aż tak fajny i widoczny. Moja cera ostatnio na prawdę dobrze wygląda bez makijażu (mam na myśli podkład, brwi wypełniam ciągle, bo biedne one:P). Jasne, że dużo dają mi rzęsy, ale one nie sprawiają, że cała twarz jest taka żywa, w końcu nie jest poszarzała, koloryt się wyrównuje, chociaż w miesiąć (!!) zużyłam jakąś 1/3 tego toniku, przy codziennym używaniu! Jest hiper wydajny. Ciekawa jestem jakie efekty będą, jak buteleczka dobije dna, na pewno w denku dam wam znać!




Na dniach pojawi się również post o pozostałych dwóch kosmetykach MADAME JUSTINE, wyczekujcie więc i zapraszam :)

Miłej końcówki weekendu,
BUZIAKI, KAŚKA :*

2 komentarze

  1. bardzo ciekawe kosmetyki, pierwszy raz je widzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są świetne! Bardzo polecam, warto je poznać! :)
      Pozdrawiam!

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz.
Staram się odwiedzać blog każdego z komentujących :)
Jeżeli coś w moim blogu Cię zainteresowało- zaobserwuj.
Na pewno nie umknie to mojej uwadze i jeśli Twój spodoba się mi- zrobię to samo.
Proszę o nie spamowanie linkami- trafię do was :)
Pozdrawiam!