środa, 9 listopada 2016

BIELENDA 'Młodzieńczy blask': Matujący krem ultra nawilżający.

Witajcie Kochani!
Dziś spadł u nas pierwszy śnieg, więc nie zastanawiając się długo ubrałam Bartosza i poszliśmy na krótką przechadzkę :) nie wyglądał na zadowolonego, bardziej na zaskoczonego, chociaż jak go zaczepiłam zaczął się śmiać :D
Także witaj zimo! Witaj mrozie, witaj śniegu! I to uświadomiło mi, jak szybko leci czas...


Dziś chcę wam opowiedzieć o kremie z Bielendy. Otrzymałam go na spotkaniu blogerskim w Białymstoku jeszcze w 2015 roku.  RELACJA. Czas na niego przyszedł dopiero jakiś miesiąc temu, bo prawie dwa lata zużywałam swój poprzedni krem. Ktoś by powiedział 'dwa lata? Jak to możliwe?' A możliwe. Krem był mega wydajny, świetnie się rozprowadzał i w sumie nawet żałowałam jak dobił dna. Ten krem to NONI CARE. Jednak dziś nie o nim.

Krem ten pierwsze oględziny przeszedł pomyślnie- brak parafiny w składzie, dla mnie to znak że mogę go wypróbować. Na resztę zobaczymy jak zareaguję- tak sobie powiedziałam.

No i to, co mogę wam powiedzieć od razu to to, że żadnej krzywdy :) Tylko czy krem może jednocześnie matować i nawilżać?


Kremik znajduje się w szklanym słoiczku z plastikową nakrętką. Bardzo typowe rozwiązanie przy kremach do twarzy, mi w sumie pasuje, chociaż sama nie wiem czy nie wolę wersji w tubkach.
Słoiczek jet dosyć ciężki, lekko się go odkręca, ale też nie sądzę by byłaby możliwość, żeby słoiczek się odkręcił, bynajmniej ja sobie tego nie wyobrażam.

Grafika prosta, bardzo czytelna. Na pierwszy rzut widać co ma nam zapewnić krem PRZEDE WSZYSTKIM.


Termin długi, stosować rano i wieczorem :) Ja stosuję tylko wieczorem :) rano nie mam czasu na krem, często też nie mam czasu na oczyszczenie twarzy dopóki nie nakładam makijażu, czyli często nawet do 13-14 :)


Kremik ma bardzo lekką i delikatną konsystencję. Ja porównałabym ją do musu. Jest bardzo przyjemna, łatwo się rozprowadza i dzięki temu jest mega wydajny. Ładnie pachnie, delikatnie, nie nachalnie, miętą jakby.
Krem u mnie wchłania się momentalnie, nie tłuści twarzy i rzeczywiście w chwilę ją matuje.
Nie roluje się, próbowałam też nakładać go w dzień pod podkład, kiedy buzia miała gorszy dzień- nadaje się super, nawet powiedziałabym że działa trochę jak baza.

Jeżeli chodzi o nawilżenie tutaj też plus. Buzia wygląda ładnie, promiennie. Już zapomniałam dawno o suchych skórkach, mimo, że ostatnimi czasu nie peelinguję buzi praktycznie wcale.
Szczerze to jestem aż zaszokowana, że spełniły się obietnice producenta dotyczące matu i nawilżenia w jednym produkcie.

Jestem miło zaskoczona, lubię go, mam nadzieję, że wystarczy mi na długo, a wam go polecam!

Znacie ten krem?

BUZIAKI, KAŚKA!

6 komentarzy

  1. Matujące produkty chyba nie są dla mnie ;) Nawet jeśli teoretycznie jednocześnie nawilżają ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawy ten kremik :) Fajnie, że nadaje się pod makijaż :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bielenda ma super kremy. W ogóle firma ostatnio bardzo pozytywnie zaskakuje:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie znałam tego kremu, ale na razie nie kuszą mnie na eksperymenty po klapie z kremem z urody :)

    OdpowiedzUsuń
  5. nie wiem z jakich przyczyn ale jakoś rzadko sięgam po Bielendę...
    obserwuję i zapraszam do mnie: http://thewomenlife.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz.
Staram się odwiedzać blog każdego z komentujących :)
Jeżeli coś w moim blogu Cię zainteresowało- zaobserwuj.
Na pewno nie umknie to mojej uwadze i jeśli Twój spodoba się mi- zrobię to samo.
Proszę o nie spamowanie linkami- trafię do was :)
Pozdrawiam!